Spadek cen ropy jest przejściowy
Ropa w ostatnich dniach taniała, nie należy jednak z tym trendem wiązać zbytniej nadziei, tym bardziej, że mówimy wciąż o bardzo wysokich poziomach, około 120 dol. za baryłkę. Eksperci oceniają, że nie ma się co łudzić - ceny surowców, w tym również ropy, będą dalej rosły, chyba że dojdzie do recesji w światowych gospodarkach.
- Czynnikiem, który hamował wzrost cen ropy naftowej w ostatnich dniach były informacje o wzroście produkcji surowca w USA
- Ceny ropy będą rosnąć, chyba że światowa gospodarka wejdzie w recesję. Jeśli dojdzie do recesji - ceny spadną, bo spadnie popyt
- Latem ze względu na czas wakacji i dużą mobilność rośnie zużycie paliw, a co za tym idzie - popyt na ropę
Obawami o schłodzenie gospodarek podyktowane były ostatnie spadki - inwestorzy analizowali możliwości dalszego zacieśniania polityki pieniężnej przez banki centralne, co może prowadzić do ograniczenia wzrostu gospodarczego i tym samym ograniczenia popytu na paliwa.
W Stanach Zjednoczonych doszło w środę do największej podwyżki stóp procentowych od 1994 r. Główna stopa procentowa została podniesiona o 75 punktów bazowych (0,75 pkt procentowego), do 1,5-1,75 proc. Jednocześnie szef Fed Jerome Powell poparł podwyżkę stóp do poziomu restrykcyjnego, w celu schłodzenia rynku pracy. W przeszłości tego typu ruchy skutkowały spowolnieniem gospodarczym. Stopy rosną również w innych krajach, w tym także w Europie, m.in. w Polsce, Czechach, na Węgrzech i w Szwajcarii. Europejski Bank Centralny do tej pory nie zdecydował się jednak na podwyżkę.
Kolejnym czynnikiem, który hamował wzrost cen, były informacje o wzroście produkcji ropy naftowej w USA. W minionym tygodniu wzrosła ona do 12 mln baryłek dziennie, to poziom niewidziany od 2020 roku. Departament Energii USA informował też o wzroście zapasów ropy na rynku amerykańskim, o prawie 0,5 proc., do ok. 419 mln baryłek.
W dodatku zwiększyć się ma wydobycie ropy łupkowej w Teksasie i Nowym Meksyku. US Energy Information Administration szacuje, że wzrost wyniesie 84 tys. baryłek dziennie, co pozwoli dojść do rekordowego poziomu 5,316 mln baryłek dziennie w lipcu. Całkowite wydobycie w głównych amerykańskich basenach łupkowych wzrośnie o 143 tys. baryłek dziennie do ponad 8,9 mln baryłek dziennie w lipcu (będzie to najwyższy poziom od marca 2020 r.).
Na tym jednak dobre informacje się kończą. Jesteśmy w okresie sezonowego większego popytu na surowiec. Latem ze względu na czas wakacji i dużą mobilność rośnie zużycie paliw, a co za tym idzie - popyt na ropę. W dodatku zwiększa się zapotrzebowanie na surowiec w Chinach, które powoli wychodzą z pandemicznych ograniczeń.
Pojawiły się też nowe sankcje narzucone na firmy z Iranu, Chin oraz Zjednoczonych Emiratów Arabskich, zajmujące się eksportem irańskiej ropy naftowej, co jeszcze bardziej ograniczy podaż ropy. Tymczasem, jak szacują analitycy, gdyby doszło do porozumienia w sprawie programu nuklearnego, podaż na światowe rynki mogłaby się zwiększyć nawet o milion baryłek dziennie.
Spadło jednocześnie wydobycie w Libii, do 100-150 tys. baryłek dziennie, z powodu zamknięcia zakładów produkcyjnych i eksportowych w związku z wewnętrznymi problemami politycznymi. W ubiegłym roku libijska produkcja ropy wynosiła ponad 1,2 mln baryłek dziennie. Zmniejszona podaż powoduje dalszą presję na rynkach ropy.
Czytaj również: Sprzedawał paliwo za grosze. Kierowcy wykorzystali okazję, on stracił pracę
Tymczasem popyt rośnie. Międzynarodowa Agencja Energii poinformowała, że spodziewa się dalszego wzrostu zapotrzebowania na ropę w 2023 roku, o ponad 2 proc., do 101,6 mln baryłek dziennie.
Ceny ropy osiągnęły w ciągu ostatnich miesięcy bardzo wysoki poziom, ponieważ zakłócenia w przepływach energii spowodowane wojną w Ukrainie pogłębiają problemy z dostawami związane z niedoinwestowaniem sektora. Jednocześnie odrodził się popyt po pandemii koronawirusa.
Zdaniem Sebastian Jabłońskiego, prezesa Respect Energy, surowce - w tym ropa - będą drożały, chyba że światowa gospodarka wejdzie w recesję. Jeśli będziemy mieć recesję, ceny spadną, bo spadnie popyt. - Jeśli nie będzie kryzysu, ceny na pewno nie będą niższe niż teraz - ocenia szef Respect Energy.
Monika Borkowska
Zobacz również: