Sprawa naszej ziemi dla cudzoziemców... leży odłogiem
Polska ma kolejny kłopot na drodze do Unii Europejskiej. Koalicja nie może dogadać się co do szczegółowych rozwiązań dotyczących kwestii zakupu polskiej ziemi przez obcokrajowców. Niektórzy mówią nawet że ten problem może doprowadzić do koalicyjnego rozwodu.
Diabeł tkwi w szczegółach. Sporną kwestią jest moment,
od którego ci cudzoziemcy, którzy dzierżawią dziś ziemię, a w przyszłości
chcą ją kupić, mogą zacząć odliczać okres przejściowy. Czy jest to moment,
w którym zaczęli dzierżawić ziemię, czy też data przystąpienia Polski do
Unii Europejskiej? Piętnastka naciska na pierwsze rozwiązanie, a ludowcy
straszą, że jeśli zostanie ono przyjęte, to możemy się spodziewać licznych
nadużyć, które doprowadzą do wyprzedaży setek tysięcy hektarów ziemi. PSL
proponuje więc wstrzymanie się z decyzją do czasu powołania restrykcyjnej
ustawy o obrocie ziemią. Miałaby ona, stawiając rozmaite bariery, uniemożliwić
obcokrajowcom spekulacje. Tymczasem minister spraw zagranicznych w rządzie
Leszka Millera dyplomatycznie, aczkolwiek stanowczo, krytykuje podejście
PSL-u do zakupu ziemi przez cudzoziemców. Włodzimierz Cimoszewicz liczy,
że jeszcze w tym tygodniu rząd zajmie ostateczne stanowisko negocjacyjne
w tej sprawie, bez oglądania się na proponowaną przez ludowców ustawę o
obrocie nieruchomościami, ustawę, która ma zapobiegać wykupowi ziemi przez
obcokrajowców.
Jutro do Polski przyjeżdża unijny komisarz ds. rozszerzenia Guenter Verheugen.
Politycy koalicji liczą, że powie on na jakie ustępstwa możemy liczyć w
tej sprawie. Jeśli okaże się, że żadne, to nad ludowo-lewicowym mariażem
mogą zacząć gromadzić się czarne chmury. Rzecznik Verheugena twierdzi,
że stanowisko Polski nie jest jasne i że sam Verheugen zapozna się z nim
dopiero jutro. Wówczas będzie mógł się wypowiedzieć na temat ewentualnych
decyzji.