Sprzeczne deficyty
Deficyt ekonomiczny może w tym roku być większy o prawie 1 punkt procentowy i zamiast przewidywanych 1,8 proc. produktu krajowego brutto, może sięgnąć 2,7 proc. PKB. W zamian obroniony byłby deficyt budżetowy, zaplanowany na 20,5 mld zł.
Może dojść do zwiększenia deficytu ekonomicznego do poziomu 2,7 proc. - ostrzegają ekonomiści, w tym również zasiadający w Radzie Polityki Pieniężnej. Zdarzy się tak wówczas, gdy przy mniejszych dochodach budżetowych zabraknie na wydatki, z których ok. 3/4 należy do wydatków sztywnych, tzn. takich, których nie można odłożyć. Uciekając od konieczności dokonywania korekty budżetu w trakcie roku, można m.in. przesunąć o kolejny rok spłacenie długu np. wobec ZUS. Wtedy 14,4 mld zł, które powinny być przekazane do funduszy emerytalnych, można wykorzystać na wydatki klasycznie budżetowe, bo przesunięcie wpłaty dla ZUS będzie oznaczało tylko zwiększenie długu w jednym z funduszy, a to nie skutkuje żadnymi formalnymi sankcjami.
Faktyczne zadłużenie sektora finansów publicznych będzie jednak rosło.
Wyjściem z sytuacji, gdy mniejsze dochody budżetu są już pewne, a przyczyni się do tego mniejsze tempo wzrostu PKB, niższa inflacja i mały popyt wewnętrzny, byłoby zdecydowane cięcie wydatków. Resort finansów potwierdza, że jest to dobry sposób na obronienie deficytu ekonomicznego na poziomie 1,8 proc. PKB. Nie przedstawia jednak żadnej konkretnej propozycji takich cięć. Sam minister zapewnia tylko, że nie dojdzie do nowelizacji budżetu.