Stopy procentowe zaczną szybko spadać. Nowe prognozy ekonomistów
Analitycy BNP Paribas Bank Polska przewidują, że w drugiej połowie tego roku inflacja mocno obniży się, aż do 3-3,5 proc. w skali roku, co pozwoli Radzi Polityki Pieniężnej w lipcu na pierwsze cięcie stóp. Potem będą kolejne - w galopującym tempie. Prognoza inflacji średniorocznej BNP Paribas BP jest także stosunkowo niska - wynosi 4,3 proc.
- Zakładamy, że inflacja będzie o wiele niższa w drugiej połowie roku, (...) że będzie w paśmie odchyleń od celu inflacyjnego (1,5-3,5 proc.). Spodziewamy się, że cykl obniżek stóp w III kwartale zostanie wznowiony i główna stopa NBP spadnie do 3,5 proc. w 2026 roku, gdyż (...) inflacja będzie w okolicach celu 2,5 proc. - mówił na konferencji prasowej poświęconej prezentacji prognoz makroekonomicznych banki jego główny ekonomista Michał Dybuła.
- (...) stopy procentowe będą niższe niż zakłada to rynek - dodał.
Tak prognoza idzie na przekór niedawnym wypowiedziom prezesa NBP Adama Glapińskiego. Na konferencji prasowej po ostatnim posiedzeniu RPP na początku grudnia dokonał on "jastrzębiego zwrotu" mówiąc, że obniżki stop mogą się zacząć dopiero w 2026 roku. W artykule opublikowanym w "Dzienniku Gazecie Prawnej" 13 grudnia napisał, że horyzont powrotu inflacji do celu się oddala, a zgodnie z najnowszymi prognozami NBP, przy założeniu braku zmian stóp, powróci ona w okolice 2,5 proc. pod koniec 2026 roku. To znaczy, że analitycy BNP Paribas BP dostrzegają dużo szybszą obniżkę inflacji i stóp.
GUS podał w środę ostateczne dane o inflacji w 2024 roku. Okazało się, że w grudniu ceny konsumpcyjne wzrosły o 4,7 proc. rok do roku (o 0,1 punktu proc. mniej niż w szacunku wstępnym), a miesiąc do miesiąca nie zmieniły się. Był to pierwszy raz od 15 miesięcy, kiedy cen liczone miesiąc do miesiąca nie wzrosły. Inflacja średnioroczna wyniosła w zeszłym roku 3,6 proc.
Dlaczego - zdaniem analityków BNP Paribas - inflacja może osiągnąć cel już w 2026 roku? Nie przewidują dalszej dezinflacji cen importu, w tym surowców, których spadek odpowiadał za silny spadek inflacji w latach 2023-24 od szczytu 18,4 proc. w lutym 2023 roku. Ale nie przewidują równocześnie proinflacyjnych impulsów z tej strony.
Powrót do 5-procentowej stawki VAT na żywność od kwietnia zeszłego roku podwyższył inflację w tym roku o 1 punkt proc., ale efekt ten został już w całości przeniesiony na konsumentów i nie będzie miał dalszych konsekwencji. Wzrost cen żywności na rynkach światowych (zwłaszcza mleka i masła) także już się wygasa. Niemniej słabe zbiory w ubiegłym roku spowodują w tym wzrost cen żywności o ponad 4 proc., a w marcu ceny produktów żywnościowych mogą być o ponad 7 proc. wyższe niż rok wcześniej.
O trwałości procesów inflacyjnych będą decydować ceny usług, które w ubiegłym roku rosły w tempie 6-7 proc. rocznie. W tym roku wzrost cen usług wyhamuje, gdyż mniejsza będzie dynamika wzrostu wynagrodzeń. Usługi będą zatem drożeć, ale mniej. Niższy wzrost wynagrodzeń spowoduje, że presja popytowa będzie słabła, a zatem nie będzie sprzyjać wzrostowi cen.
A co będzie z cenami energii, które pozostają obecnie "zamrożone"? Będą one miały znaczący wpływ na ostateczną ścieżkę inflacji konsumenckiej. Jak na razie ogłoszona przez Urząd Regulacji Energetyki podwyżka o 24,7 proc. taryf za dystrybucję gazu od stycznia podwyższy dynamikę cen na początku roku o ok. 0,2 p.p. Obecne przepisy zakładają, że od lipca przywrócona zostanie opłata mocowa, a z końcem września zakończy się "mrożenie" cen energii elektrycznej. Czy to znaczy, że nastąpi silny wzrost cen prądu?
Niekoniecznie. Analitycy BNP Paribas BP zakładają, że ani "odmrożenie" cen, ani opłata mocowa nie wpłyną ostatecznie na ceny płacone przez gospodarstwa domowe. Dlaczego? Przewidują wydłużenie zerowej stawki opłaty mocowej do końca roku, natomiast uwolnienie cen prądu nie powyższy rachunków. Obecnie na giełdzie energii ceny wynoszą w kontraktach terminowych poniżej 500 zł/MWh, a tyle gospodarstwa domowe płacą za prąd.
Taki scenariusz - zdaniem analityków - uzasadnia rozpoczęcie obniżek stóp w tym roku. Gospodarka będzie rosła w tempie 3,5 proc., co nie grozi jej "przegrzaniem", a inflacja będzie zmierzać do celu. To tworzy przestrzeń do obniżenia stopy referencyjnej NBP, która obecnie wynosi 5,75 proc. Analitycy zakładają, że RPP zdecyduje się na rozpoczęcie cyklu obniżek stóp dopiero w lipcu, ale będzie ciąć stopy w galopującym tempie i do końca roku stopa referencyjna spadnie do 4,00 proc. Decyzjom RPP będzie sprzyjać silne rozluźnienie polityki pieniężnej przez Europejski Bank Centralny.
Gospodarka w tym roku będzie rozwijać się trochę szybciej niż w ubiegłym, ale nie ruszy z kopyta. Za ostatni kwartał 2024 roku analitycy BNP Paribas BP spodziewają się wzrostu PKB o ok. 3 proc., co w skali roku da 2,8 proc. W tym roku będzie lepiej, bo wzrost PKB sięgnie 3,5 proc. i podobnie w roku przyszłym.
Główną rolę w rozkręcaniu koniunktury w najbliższych miesiącach powinny odegrać wydatki inwestycyjne dzięki zwiększonej absorpcji środków unijnych Krajowy Plan Odbudowy oraz z perspektywy finansowej na lata 2021-27. Inwestycje powinny wzrosnąć w tym roku o 9 proc. Konsumpcja powinna wzrosnąć natomiast o 3,5 proc. dzięki dalszemu wzrostowi realnych dochodów i obniżeniu stopy oszczędności.
Największym zagrożeniem dla wzrostu gospodarczego w Polsce pozostaje słaba sytuacja za granicą, a zwłaszcza w gospodarce niemieckiej. Polska jest natomiast eksponowana w niewielkim stopniu na gospodarkę amerykańską i choć zapowiadane przez prezydenta-elekta Donalda Trumpa cła negatywnie wpłynęłyby na handel i wzrost gospodarczy na świecie, Polska nie powinna w ich skutek wyraźnie ucierpieć.
Jacek Ramotowski