Strach na zdrowych fundamentach
Zaniepokojonych perspektywą spowolnienia gospodarczego Polaków nie da się uspokoić optymistycznymi prognozami. Ekonomiści wskazują jednak, że atuty polskiej gospodarki: konsumpcja oparta na zatrudnieniu, płacy i pracy, a nie kredycie, oraz środki z UE powinny przyciągać inwestorów.
Symbolem tego, jak kryzys na rynkach finansowych przekłada się na realną gospodarkę staje się wstrzymanie budowy Sky Tower we Wrocławiu. Apartamentowo-biurowa wieża miliardera Leszka Czarneckiego miała stać się najwyższym budynkiem w dynamicznie rozwijającym się mieście, przyszłej arenie Euro 2012. Dziś nie wiadomo, czy będzie kiedykolwiek dokończona, czy pozostanie tylko betonowym sarkofagiem, pomnikiem chybionych zamierzeń z czasów krótkotrwałej prosperity.
Chlubimy się wciąż dobrą sytuacją na rynku pracy i jednocyfrowym bezrobociem (8,9 proc. według GUS), ale masowe zwolnienia 900 pracowników ogłosiła już Tele-Fonika Kable innego miliardera - Bogusława Cupiała. Tracącym pracę trudno tłumaczyć, że potentaci światowej ekonomii gorzej znoszą światowy kryzys finansowy.
Anglik zostaje w domu
W butikach londyńskiego city wzięciem cieszą się białe koszule, bo jak twierdzą specjaliści z biur public relations - symbolizują przejrzystość i profesjonalizm. Jaskrawe barwy, w jakich lubowali się do niedawna bankowcy, maklerzy i agenci ubezpieczeniowi nie budzą już zaufania klientów, bo kojarzą się z młodymi wilkami, których arogancja i dezynwoltura zawiniły obecny kryzys finansowy.
W Wielkiej Brytanii zamyka się pięć pubów dziennie. Kryzys przetrwa zaledwie co piąty. Jak zauważa sarkastycznie "Financial Times" (z 4 listopada) "amatorzy piwa chcieliby ronić łzy nad kuflem piwa, na który ich jednak... nie stać". Bywalcy barów piwnych zostają więc w domu. Brytyjski produkt krajowy brutto zmaleje w przyszłym roku o 1 proc., w ślad za tym zmniejszy się na Wyspach konsumpcja.
Komisja Europejska prognozuje, że właśnie słaba gospodarka brytyjska zmniejszy prawie do zera przyszłoroczne tempo wzrostu gospodarczego w Europie - z tegorocznych 1,4 proc. do aptekarskich 0,2 proc. w 2009 r.
Dobry zwyczaj nie pożyczaj?
W Stanach Zjednoczonych produkcja przemysłowa już zeszła do poziomu najniższego od 26 lat, czyli pierwszej kadencji Ronalda Reagana. Produkt krajowy brutto zmalał w trzecim kwartale br. o 0,3 proc. Jeśli podobnie będzie w czwartym, o recesji w Ameryce mówić będą już nie tylko publicyści, ale ekonomiści.
Według akademickiej definicji recesja to dwa kolejne kwartały malejącego produktu krajowego brutto. Spadki PKB okazują się najgorsze od 2001 r., konsumpcji - nawet od czasów prezydentury Jimmy'ego Cartera. Co piąty amerykański dłużnik ma do spłacenia kredyt przewyższający wartość jego domu.
Wiadomo też, że upadły bank inwestycyjny Lehman Brothers - do czasu mocny gracz na polskim rynku wierzytelności korporacyjnych - dysponował prawem do długów polskich przedsiębiorstw w wysokości 3 mld zł. Nie wiemy jeszcze, kto je przejmie i jaki z nich uczyni użytek. Transakcje przygotowuje firma consultingowa PricewaterhouseCoopers. Z kolei polskie gospodarstwa domowe (według Komisji Nadzoru Finansowego) już są zadłużone na 308 mld zł, z czego prawie połowę stanowią pożyczki na mieszkanie (ponad 146 mld zł), a niecałe 125 mld zł - na konsumpcję. Mimo bankowych obostrzeń zadłużenie wciąż będzie się zwiększać, choć wolniej niż do tej pory.
Średni kredyt hipoteczny przekracza 200 tys. zł. Wciąż też Polacy mają na co kredyty zaciągać, skoro przykładem zdrowych - jak podkreślają ekonomiści - fundamentów gospodarki pozostają dane dotyczące budownictwa. Przez dziewięć miesięcy br. według GUS oddano u nas prawie 107 tys. mieszkań, niemal o jedną czwartą więcej niż rok wcześniej. Według Sylwii Prośniewskiej z monitorującej rynek firmy ASM, w całym roku oddanych zostanie 160 tys. mieszkań, co oznacza wzrost o jedną piątą w porównaniu z 2007 r.
Pozostaje więc martwić się raczej o to, czy nowe mieszkania znajdą nabywców. Od początku światowego kryzysu polskie banki - chociaż na szczęście nie upadł ani jeden z nich - zaostrzyły politykę kredytową. Podniosły marże i wymogi kapitału własnego oraz pozaodsetkowe koszty kredytów mieszkaniowych.
Prymusi na minusie
W przyszłym roku spadek PKB odnotują gospodarki krajów, na których się wzorowaliśmy - jak Hiszpania, w których szukaliśmy pracy - jak Wielka Brytania i Irlandia, oraz które często stawiano nam za przykład - jak Estonia i Łotwa. Na ich tle polska gospodarka prezentuje się znakomicie. Chociaż trudno przekonać do optymizmu Polaków, spanikowanych za przyczyną wzrastających rat kredytów i niepewnych o przyszłość oszczędności, ze stratą ulokowanych w funduszach inwestycyjnych.
"Polska i Czechy w dalszym ciągu będą radzić sobie najlepiej" - zapowiada "Financial Times" z 4 listopada. Według prognozy Komisji Europejskiej, produkt krajowy brutto Polski wzrośnie w 2009 r. o 3,8 proc., podczas gdy w całej Unii - o 0,2 proc.
Daje nam to wśród 27 państw UE czwarte miejsce, za wprowadzającą właśnie walutę euro Słowacją oraz za nowymi członkami Unii: Rumunią i Bułgarią. Jednak i tak oznacza to spowolnienie wobec tegorocznego pięcioprocentowego wzrostu gospodarczego w Polsce.
- Jeśli prognoza na przyszły rok się potwierdzi, a ja szacuję wzrost na 3,5 do 4 proc., to będziemy mieć dobry wzrost gospodarczy, w sytuacji, gdy w Ameryce okaże się on ujemny, a w Europie lekko powyżej zera - zauważa ekonomista Ryszard Petru. Ze wzrostem gospodarczym wobec stagnacji w Europie, Polska stanie się jednym z ciekawych krajów do inwestowania - przewiduje Petru. Wzmocni się też złotówka. - Mamy środki z Unii Europejskiej.
Polski konsumpcjonizm oparty jest na zatrudnieniu, płacy i pracy, w mniejszym stopniu na kredycie - wylicza atuty polskiej gospodarki Ryszard Petru. - Przy takim wzroście gospodarczym nie powinno w istotny sposób wzrosnąć bezrobocie. Przyzwoity wzrost płac, pewnie bardziej 5 proc. niż 10 proc. rocznie, powinien wpłynąć na dynamikę konsumpcji. Stawia nas to w znacznie lepszej sytuacji od krajów zachodnich.
- Trzeba wprowadzić system podwyżek płac dla tych, którzy ten wzrost gospodarczy wypracowali - nie ma wątpliwości Zdzisław Maszkiewicz, przewodniczący Regionu Ziemia Radomska Solidarności. - Związki robią to, co do nich należy. Premiera trzeba zaś spytać, czy rząd robi to, co należy z dochodem narodowym, który został wypracowany. Lider ziemi radomskiej obawia się bowiem, że zyski ze wzrostu gospodarczego znów zgarną pracodawcy, kosztem pracowników.
W sytuacji gospodarczej, w jakiej znajduje się Polska, potrzeba równomiernego i uczciwego podziału. I to rządzący muszą odrobić lekcję dzielenia. - Gdy ludzie będą mieli więcej pieniędzy, będą kupować towary - podkreśla Zdzisław Maszkiewicz.
- I wtedy będzie można ich przekonywać, by nabywali rzeczy produkowane w Polsce, a nie w Chinach. Tandetne towary kupują przecież nie z zamiłowania do nich, tylko dlatego, że na inne ich nie stać.
Najbogatsi nie czekają biernie
Agencja ratingowa Fitch zakłada, że największe gospodarki świata: USA, strefa euro, Wielka Brytania i Japonia doznają w przyszłym roku największego od II wojny światowej spadku produktu krajowego brutto. Najbogatsi nie czekają biernie na kolejne etapy przenoszenia się kryzysu z systemu bankowego na realną gospodarkę.
Prezydent Nicolas Sarkozy, który 4 listopada założył robotniczy kask i odwiedził jeden z zakładów przemysłowych w aglomeracji Paryża, wezwał tam banki, aby udzielały pożyczek przedsiębiorstwom, skoro same korzystają z pomocy państwa. Kanclerz Niemiec Angela Merkel zapowiada, kosztem 50 mld euro, dwuletni program inwestycji i ulg, podsycających wzrost gospodarczy.
Brytyjski premier Gordon Brown w trakcie podróży nad Zatokę Perską apelował do szejków, by zainwestowali w walczące z kryzysem przedsiębiorstwa w jego ojczyźnie. Na planowanym na 15 listopada szczycie waszyngtońskim 20 najbogatszych krajów, Francja zaproponuje więcej regulacji, ale i przejrzystości rynków finansowych. Naciskać będzie, aby powstrzymać zachęcanie banków do krótkoterminowego ryzyka.
Spadek na giełdzie, premia dla prezesa
Niemiecki minister finansów Peer Steinbrueck wyznaczył 500 tys. euro rocznie jako limit wynagrodzeń członków zarządów banków, korzystających z pomocy państwa. Tymczasem z danych firmy HayGroup wynika, że na spowolnieniu gospodarczym w Polsce z pewnością nie straci jedna grupa: menedżerowie. Uposażenia członków zarządów spółek wzrosną w br. o jedną dziesiątą. Trzy czwarte prezesów może spodziewać się rocznej premii...
Łukasz Perzyna