Strajki we Francji. W Paryżu niepokoje. Aresztowano 20 demonstrantów

Od rana we Francji trwają masowe manifestacje i protesty. Przyczyną jest zapowiedź przedłużenia z 62 do 64 lat wieku emerytalnego. Strajki wspólnie poparło osiem największych central związkowych. W Paryżu doszło do niepokojów. Zatrzymano 20 osób.

Sprawdziły się zapowiedzi francuskiego MSW, że do stolicy dotarło kilka tysięcy chuliganów. To oni mieli wszcząć niepokoje. Doszło do nich na Placu Bastylii, gdzie strajkujący starli się z policją i żandarmami. Bójka rozgorzała, zanim na plac dotarli maszerujący na czele pochodu liderzy związków zawodowych - organizatorzy protestu. Policja użyła gazów łzawiących. Komenda Główna poinformowała, że zatrzymano 20 osób. 

Do wieczora we Francji odbędzie się 250 manifestacji. Oprócz Paryża, najbardziej liczne przemierzą Marsylię i Lyon. W całym kraju nad ich przebiegiem czuwa 10 tysięcy policjantów i ponad 3 tysiące żandarmów. 

Reklama

Pociągi podmiejskie jeżdżą do 21.00

Protesty najbardziej odczuwają podróżni. Pracy odmówiło 77,4 proc. maszynistów i ponad połowa konduktorów. Utrudniony jest transport w metropolii Paryża. Została zamknięta jedna linia metra, a dwanaście rozwozi pasażerów tylko w godzinach szczytu. Wtedy też kursuje co 3. pociąg kolei podmiejskiej, a poza godzinami - co 4. Dzisiaj, zamiast o północy, sieć przestanie działać o 21.00. Od rana we Francji jeździ co 3. pociąg superszybkiej kolei TGV i co 10. regionalny ekspres TER. 

Według związków zawodowych, pracy odmówiło 70 proc. nauczycieli szkół podstawowych i 65 proc. - średnich. To więcej niż w 2019 r., w pierwszym dniu strajku przeciwko reformie emerytalnej. Protest poparła też ponad połowa nauczycieli akademickich. Do strajku przyłączyli się policjanci, pracownicy więzień, a także służba zdrowia. Jednak - jak zapowiedzieli lekarze i pielęgniarki - nie będą strajkować kosztem pacjentów. Chorzy są przyjmowani do szpitali.  

Elektrownie ograniczyły produkcję prądu

W wielu elektrowniach zarejestrowano przerwy w produkcji prądu. Protesty poparli bowiem pracownicy sektora energetycznego - publicznego i prywatnego. Zapowiedzieli, że do wieczora zredukują wytwarzanie energii o 7000 MW - dwukrotność dziennego zużycia Paryża. Pracy odmówiło też od 70 do 100 proc. zatrudnionych w rafineriach TotalEnergies, m.in. we Flandrii, nieopodal Dunkierki. - W całym kraju dostawy benzyny zostały zawieszone – poinformował agencję AFP Eric Sellini, krajowy koordynator związku zawodowego TotalEnergies. Zapowiedział też, że pracownicy nie zamierzają kończyć protestów. Kolejny, 48-godzinny przestój odbędzie się 26 i 27 stycznia, a 72-godzinny - od 6 do 8 lutego. 

Związki zawodowe pochwaliły przebieg “czarnego czwartku”. - Mobilizacja przeciwko reformie emerytalnej przekracza nasze oczekiwania - zapewnił w Paryżu Laurent Berger, przewodniczący związku CFDT. - To wielka mobilizacja - zapowiadał Philippe Martinez, sekretarz generalny CGT, największej centrali w kraju. Zaś ugrupowania lewicowe ogłosiły, że dzisiejsze protesty są “początkiem końca makronizmu”. “Nikt nie wierzy w wartość argumentów przedstawionych przez rząd” - zapewnili ich przedstawiciele. I zachęcili rządzących, by wprowadzenie reformy poprzedzili referendum. „Jeśli rząd jest  przekonany, że jest sprawiedliwy i dobry, niech je zorganizuje” - zachęcają lewicowe ugrupowania Francji. 

Ewa Wysocka, AFP, Le Monde

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Francja | Strajk | manifestacje | reforma emerytalna | protesty związkowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »