Sukcesy są po to, żeby się z nich cieszyć

Polacy mają jedną bardzo charakterystyczną cechę - krótką pamięć. Dziś już nikt nie pamięta, jakie było główne zmartwienie polskich firm i obywateli u progu przemian z końca lat 80. XX wieku. A była nim inflacja, dokładnie hiperinflacja.

Polacy mają jedną bardzo charakterystyczną cechę - krótką pamięć. Dziś już nikt nie pamięta, jakie było główne zmartwienie polskich firm i obywateli u progu przemian z końca lat 80. XX wieku. A była nim inflacja, dokładnie hiperinflacja.

Co dzień kupując choćby powszedni chleb nie byliśmy pewni, czy wciąż nas na niego stać, czy jego cena w ciągu kilku nocnych godzin nie wzrosła ponad nasze finansowe możliwości. Przedsiębiorcy w ogóle nie mogli myśleć o prognozowaniu parametrów swoich firm - walczyli tylko o przetrwanie. A nie było łatwo, bo i ich zobowiązania rosły w zastraszającym tempie.

Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby współczesna ekonomia nie uznawała stabilności cen za fundament trwałego rozwoju gospodarczego. Na szczęście uznaje, więc ludzie (a dokładnie jeden człowiek - Leszek Balcerowicz), którzy stanęli u sterów polskiej gospodarki, za główny cel postawili sobie walkę z inflacją. Walka ta była skuteczna, choć jak to zwykle bywa, kosztowna.

Reklama

Szybko jednak zapomnieliśmy, jak zła dla życia i prowadzenia firm jest inflacja. Z drugiej strony decydenci nie stworzyli na czas sprawnego systemu walki z nadmiernym wzrostem cen. Polska gospodarka rosła szybko, nawet odrobinę za szybko. Znów zaczęła rosnąć inflacja. Znów trzeba było z nią walczyć. I znów robił to ten sam człowiek - Leszek Balcerowicz.

I znów się udało. Inflacja w lipcu spadła do 1,3 proc. w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku. To absolutny rekord - poziom, którego zazdroszczą nam inne kraje. Przedsiębiorcy się cieszą, bo mogą w spokoju tworzyć długookresowe strategie. Społeczeństwo wie, że chleb nie kosztuje więcej niż wczoraj. Zapomnieliśmy już nawet, że walka z inflacją wiele wielu kosztowała - stopy procentowe wciąż są w Polsce wysokie, zwłaszcza rynkowe. Korzystając ze sposobności banki zarabiają, gdzie się tylko da. To pokazuje, że znów jesteśmy w sytuacji, gdy coś osiągnęliśmy, choć nie wszystko działa tak, jak trzeba, i wciąż wiele możemy stracić. Czy tym razem urzędnicy nie pozwolą zmarnować kosztów, jakie Polska poniosła walcząc z inflacją? Miejmy nadzieję.

W tym miejscu zapewne wypadałoby napisać o tym, że inflacja to nie wszystko, że RPP mogła szybciej obniżać stopy, że deficyt budżetowy grozi stabilności cen i że tak naprawdę to nie ma się z czego cieszyć, bo nic nie wiadomo i nic nie jest pewne. Tylko po co? Skoro cały świat - Polski nie wyłączając - pogrążony jest w gospodarczej stagnacji, może warto świętować ewidentny sukces Made in Poland? Z nadzieją, że uda nam się dogonić Unię Europejską także pod względem innych wskaźników opisujących gospodarkę - zwłaszcza stopy bezrobocia i wzrostu gospodarczego. Oto nowe wyzwanie dla urzędników. Obyśmy znów mieli co świętować.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: chleb | inflacja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »