"Supercykl" na rynku ropy. Co dalej z cenami "czarnego złota"?

Od dłuższego czasu ceny ropy na rynkach światowych utrzymują się powyżej granicy 90 dolarów za baryłkę. Od końca czerwca wzrosły o około 25 proc. Analitycy ING Banku twierdzą, że przebicie przez ropę brent poziomu 100 dolarów za baryłkę jest tylko kwestią czasu. Eksperci JPMorgan zwiastują “supercykl”, który do 2026 roku może wywindować cenę do 150 dolarów. Tymczasem na polskich stacjach benzynowych w okresie przedwyborczym paliwa gwałtownie staniały, a ich ceny są nawet o 20 proc. niższe od średnich w krajach UE.

  • Utrzymywaniu się wysokich cen ropy naftowej na rynkach światowych sprzyjają doniesienia o dobrych trendach gospodarczych w Chinach i USA
  • Firma e-petrol.pl informuje, że hurtowe ceny paliw w Polsce są dużo niższe od notowanych przed rokiem o tej porze, a z najnowszych prognoz wynika, że na tym poziomie pozostaną jeszcze przez kilkanaście dni
  • W 2022 roku w okresie przedwyborczym zamrożono ceny paliw na Węgrzech. Eksperyment trwał prawie rok i doprowadził do wyczerpania krajowych zapasów. Dziś Węgry mają drugie z najwyższych w Europie ceny netto benzyny

Reklama

O wysokich notowaniach ropy decydują ograniczenia po stronie podaży surowca, w szczególności obawy o jego wydobycie w Arabii Saudyjskiej i Rosji, które w ostatnim czasie przedłużyły cięcia dostaw łącznie o 1,3 miliona baryłek dziennie do końca tego roku. Uważa się, że ta decyzja wywinduje przewidywany deficyt światowych dostaw ropy do ponad 2 milionów baryłek dziennie. Cenę surowca podwyższa także umacniający się amerykański dolar.

Trzeba przypomnieć, że deficyt rzędu 2 milionów baryłek dziennie był notowany w latach 2007-08, kiedy ceny wzrosły do ponad 140 dolarów za baryłkę. Różnica jest taka, że wtedy podaż nie nadążała za rosnącym popytem, a teraz podaż jest sztucznie ograniczana.

Świat patrzy na Chiny i USA

Zdaniem wielu ekspertów, w najbliższym czasie światowe zapotrzebowanie na paliwa nadal będzie wysokie. Wiele zależeć będzie od sytuacji makroekonomicznej Chin, które są światowym liderem w imporcie ropy. Wstępne dane pokazują, że aktywność przemysłowa w tym kraju we wrześniu utrzymywała się na stałym poziomie. To może oznaczać, że druga co do wielkości gospodarka świata jest na dobrej drodze do stabilizacji.

Analitycy z ANZ zwracają uwagę na fakt, że zaczynający się w Chinach świąteczny Złoty Tydzień niesie ze sobą większe zużycie paliw. Rośnie bowiem skala podróży krajowych i międzynarodowych. Aplikacja lotnicza Umetrip pokazuje, że rezerwacje krajowych lotów w tygodniu świątecznym o 20 proc. przekroczyły liczby z przedpandemicznego 2019 roku.

W dodatku, w drugim kwartale tego roku także w Stanach Zjednoczonych kontynuowane było stabilne tempo wzrostu ekonomicznego. Najnowsze dane sugerują, że w tym kwartale dynamika gospodarcza USA może być jeszcze silniejsza, co przekłada się na utrzymanie wysokiego popytu na paliwa.

Z drugiej strony, ograniczone możliwości dostaw w Stanach Zjednoczonych stanowią kolejny czynnik wpływający na wzrost cen ropy naftowej. Wielu ekonomistów podkreśla, że notowania baryłki surowca WTI wzrosły na światowych rynkach finansowych do najwyższych poziomów od sierpnia 2022 roku, po tym, jak jego zapasy w kluczowym centrum magazynowym w Cushing w Oklahomie spadły do 22 milionów baryłek. Ta ilość jest najniższa od ubiegłorocznego lipca i bliska minimum operacyjnemu.

Trzeba przypomnieć, że w zeszłym roku i na początku 2023 roku Stany Zjednoczone mocno walczyły o obniżenie cen rynkowych. W tym celu skorzystały z gigantycznych rezerw ropy naftowej, które utworzono po kryzysach naftowych sprzed 40 lat. W efekcie rezerwy zostały wydrenowane do poziomów najniższych od lat 80. XX wieku.

OPEC+ przed ważnymi decyzjami

Oczy inwestorów są teraz zwrócone na nadchodzące spotkanie OPEC+ zaplanowane na 4 października. Kartel wie, że nie może doprowadzić do destrukcji popytu, czyli czegoś co miało miejsce w 2008 roku, czy w czerwcu 2022 roku, kiedy ceny dosyć szybko osunęły się z okolic 130 do 100 dolarów za baryłkę.

Zdaniem analityków z National Australia Bank, prawdopodobieństwo, że saudyjski koncern paliwowo-chemiczny Aramco zmniejszy dobrowolne cięcia dostaw, rośnie, co może znacząco wpłynąć na globalne ceny ropy. Jednak bardzo możliwe, że do końca tego rok ceny surowca będą wysokie. Saudi Aramco szykuje się bowiem do emisji akcji w kwocie nawet 50 miliardów dolarów. Wiadomo, że dostanie lepszą cenę przy wysokich notowaniach ropy naftowej.

Prognozy krótko- i długoterminowe

Analitycy ING Banku w ostatniej nocie stwierdzili, że należy przygotować się na dalszy rajd cenowy ropy. Ich zdaniem, lepsze wskaźniki koniunktury (PMI) w USA i Niemczech, a także pozytywne informacje z Chin dają nadzieję na przyspieszenie globalnego wzrostu gospodarczego.

"Nasz bilans wskazuje na deficyt przekraczający 2 miliony baryłek dziennie w ostatnim kwartale tego roku. Ten niedobór, wraz z wysokimi marżami rafineryjnymi sugeruje, że ceny ropy naftowej prawdopodobnie będą nadal rosły. Przebicie przez surowiec brent poziomu 100 dolarów za baryłkę jest tylko kwestią czasu. Nie wierzymy jednak, że ruch ten będzie trwały, dlatego podtrzymujemy naszą prognozę, zgodnie z którą średnia cena w czwartym kwartale tego roku wyniesie 92 dolary" - napisali analitycy ING.

Bardziej dalekosiężną wizję kreśli Christyan Malek, główny analityk JPMorgan do spraw akcji spółek energetycznych. Przewiduje, że będziemy świadkami "supercyklu" i do 2026 roku ceny ropy naftowej mogą wzrosnąć do 150 dolarów za baryłkę.

"Długoterminowo rynek ropy będzie wspierany przez napięte relacje polityczne między mocarstwami oraz odbudowujące się zapotrzebowanie przemysłowe. Zapnij pasy. To będzie bardzo zmienny cykl. Nadciągają zmiany, które mogą wynieść notowania ropy naftowej w okolice nowego rekordu historycznego na poziomie 150 dolarów za baryłkę. Ograniczona podaż powinna przełożyć się na wzrost cen przynajmniej do momentu, aż rynek nie odkryje realnej alternatywy dla węglowodorów" - napisał Christyan Malek.

Paliwa po polsku

Ceny paliw w Polsce ustabilizowały się ostatnio na najniższych poziomach od miesięcy. Jest oczywiste, że dzieje się tak w wyniku prowadzonej przez PKN Orlen "przedwyborczej akcji promocyjnej".

Analitycy firmy e-petrol.pl informują, że hurtowe ceny paliw są dużo niższe od notowanych przed rokiem o tej porze, a z najnowszych prognoz wynika, że na tym poziomie pozostaną jeszcze przez kilkanaście dni. Eksperci e-petrol.pl przewidują, że w dniach 2-8 października detaliczne ceny paliw będą przeważnie nieco wyższe niż w poprzednim tygodniu. Cena najpopularniejszego gatunku benzyny PB 95 powinna mieścić się w przedziale 5,92-6,04 zł za litr, a PB 98 - 6,49-6,65 zł. Diesel ma być oferowany w zakresie cenowym 5,91-6,05 zł. Dużej zmiany cen należy się spodziewać w wypadku autogazu, który może wyraźnie podrożeć i znaleźć się w przedziale 2,98-3,09 zł za litr.

Gabriela Kozan i Grzegorz Maziak z e-petrol.pl informują, że monitorowane przez ich firmę ceny paliw w kraju mieściły się w ostatnim czasie w dość szerokich przedziałach. W przypadku najpopularniejszej benzyny "95" w zależności od miejscowości i typu stacji można było ją kupić w cenie 5,83 zł za litr, ale zdarzały się stacje, które sprzedawały to paliwo po 7,32 zł. W przypadku diesla rozstrzał cenowy był większy - w zależności od regionu i typu stacji litr oleju napędowego kosztował od 5,62 do 7,22 zł. Tradycyjnie najniższe ceny oferują stacje należące do sieci hipermarketów i do wiodącej w Polsce marki Orlen. Drożej jest na stacjach, których właściciele muszą zaopatrywać się w paliwo z importu.

Węgrom zamrożone ceny nie wyszły na dobre

Nie ulega wątpliwości, że od kilku tygodni obserwujemy cenową anomalię na polskim rynku paliw. PKN Orlen zdecydowanie obniżył hurtowe ceny benzyny i oleju napędowego, podczas gdy w Europie paliwa drożeją za sprawą rosnących notowań ropy naftowej i umacniającego się dolara.

Na dłuższą metę nie jest możliwe utrzymywanie sytuacji, w której paliwa w Polsce są nawet o 20 proc. tańsze niż średnio w krajach UE. Przy tak dużej różnicy cenowej grożą nam niedobory na stacjach benzynowych. Tak naprawdę już się zaczęły, bo tak trzeba interpretować liczne komunikaty o "awariach dystrybutorów".

Z nieoficjalnych informacji wynika, że PKN Orlen wykorzystuje do bilansowania rynku zapasy interwencyjne paliw. Co istotne, ich poziom nie był zmniejszany nawet po wybuchu wojny w Ukrainie w lutym 2022 roku, gdy wzrósł popyt, a na wielu polskich stacjach brakowało paliwa.

Pouczający jest przykład Węgier. W okresie przedwyborczym zamrożono ceny paliw w tym kraju. Ich niski poziom miał być sposobem na zwalczanie wysokiej inflacji. Eksperyment trwał prawie rok i doprowadził do wyczerpania krajowych zapasów, których nie można było uzupełnić ze względu na nieopłacalny import. W efekcie Węgry mają dziś drugie z najwyższych w Europie ceny netto benzyny.

Jacek Brzeski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: ropa naftowa | OPEC | ceny paliw
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »