Szczyt UE: Ceny energii i praworządność
Temat praworządności, a tym samym Polski i wyroku Trybunału Konstytucyjnego, wróci na rozpoczynającym się w czwartek szczycie Rady Europejskiej w Brukseli. Unijni przywódcy mają jednak przede wszystkim znaleźć sposób na rosnące ceny energii i podsumować działania przed COP26 w Glasgow.
W dniach 21-22 października unijni przywódcy spotkają się w Brukseli na kolejnym w tym roku posiedzeniu Rady Europejskiej. Przewodniczący RE Charles Michel w liście do unijnych szefów rządów i państw zarysowuje roboczą agendę na dwudniowy szczyt. Będą to m.in. przygotowania do szczytu klimatycznego w Glasgow.
"Wszystkie duże gospodarki powinny wyznaczyć ambitne cele i wypełnić swoje zobowiązania w zakresie finansowania działań związanych ze zmianą klimatu" - zwraca uwagę w piśmie Michel.
Na szczycie pojawi się także temat polityki handlowej UE, migracji, cyfrowej transformacji i cyberbezpieczeństwa.
Przede wszystkim jednak unijni przywódcy skupią się na cenach energii. "(...) przyjrzymy się uważnie, co można zrobić na szczeblu unijnym i krajowym, zarówno pod względem krótkoterminowej pomocy dla najbardziej dotkniętych, jak i rozwiązań w perspektywie średnio- i długoterminowej" - zapowiada szef RE.
Drożeje ropa, węgiel, ale przede wszystkim gaz. Ceny błękitnego paliwa doszły do rekordowych poziomów, a wpływ na to ma szereg czynników: mroźna zima 2020/2021, niski poziom wypełnienia magazynów w Europie (średnio 77 proc.), dynamiczne ożywienie gospodarek po pandemicznym zastoju, duży popyt w Azji, wstrzemięźliwa polityka handlowa Gazpromu i ograniczone moce eksportowe LNG.
Drożeją także uprawnienia do emisji CO2. Obecnie - po spadkach - trzeba płacić niewiele ponad 56 euro za tonę, ale we wrześniu i na początku października certyfikaty potrafiły już kosztować blisko 65 euro za tonę. To wszystko przekłada się na ceny energii.
- Dziś stoimy u progu ogromnego kryzysu gazowego i energetycznego. Rosnące gwałtownie ceny - spowodowane m.in. celowym działaniem rosyjskich firm - już dziś stawiają wiele firm w Europie przed wyborem, czy ograniczać produkcję, czy przerzucać koszty na konsumentów. Skala tego kryzysu już w najbliższych tygodniach może wstrząsnąć Europą. Wiele przedsiębiorstw może zbankrutować, a miliony gospodarstw domowych, dziesiątki milionów ludzi - kryzys gazowy może wpędzić w ubóstwo i niedostatek przez niekontrolowany wzrost kosztów w całej Europie. Trzeba też liczyć się z ryzykiem domina - jeden kryzys może pociągać w kaskadowy sposób kolejne załamania - mówił premier Mateusz Morawiecki podczas wtorkowego wystąpienia w Parlamencie Europejskim.
Ceny prądu wzrosły na giełdach już o 90 proc., energia kosztuje prawie 500 zł za MWh. Obecnie hurtowa cena gazu wynosi 400 zł za 1 MWh, podczas gdy jeszcze w styczniu było to 100 zł. W pozostałych krajach UE jest jeszcze gorzej. Dlatego unijni przywódcy będą rozmawiać o rosnących cenach energii, które paraliżują w coraz większym stopniu działalność biznesu, uderzają w najbiedniejszych i nie pozostają bez wpływu na wzrost inflacji.
Polska problem widzi w kilku obszarach. To z jednej strony polityka klimatyczna, mechanizm handlu "zielonymi certyfikatami", ale też w działaniach Rosji, która ceny na rynku dodatkowo podbija.
Już wcześniej, podczas nieformalnego szczytu Rady Europejskiej w Słowenii, szef rządu zwracał uwagę, że UE będzie dyskutować nad wspólnymi zakupami błękitnego paliwa.
- Wspólne zakupy gazu zawsze są dobre w tym sensie, że jeżeli kilku - czy dwudziestu kilku w przypadku UE - dużych graczy wspólnie połączyłoby siły, to cena na rynkach spotowych może być niższa - mówił na początku października Morawiecki.
- Ceny energii dzisiaj są kształtowane w dużym stopniu w sposób sztuczny poprzez przykręcenie kurka przez Rosję, przez Gazprom. A Gazprom jest wysuniętym ramieniem zbrojnym polityki energetycznej państwa rosyjskiego. Widzimy, do czego prowadzi uzależnienie od Gazpromu, uzależnienie od Rosji - kontynuował premier w Słowenii.
Rosja - pisze Bloomberg - daje do zrozumienia, że nie zwiększy dostaw gazu, dopóki nie ruszy Nord Stream 2.
Na możliwe manipulacje po stronie Gazpromu zwracali już uwagę europosłowie. "Gazprom i rosyjski rząd celowo chcą stworzyć wrażenie, że eksploatacja gazociągu Nord Stream 2 jest niezbędna w nadchodzącym okresie zimowym, by zabezpieczyć dostawy gazu dla konsumentów i gospodarstw domowych w UE" - zwracali niedawno uwagę europosłowie w liście do europejskiej komisarz ds. energii Kadri Simson. Pod korespondencją podpisali się: Jerzy Buzek (EPP), Zdzisław Krasnodębski (ECR), Dan Nica (S&D), Morten Petersen (Renew Europe) i Rebecca Harms (Zieloni/EFA).
Polska chce, by KE przeprowadziła dochodzenie w sprawie manipulacji na rynku gazu ziemnego. Minister klimatu i środowiska zaapelował do wiceszefowej KE m.in. o przeprowadzenie postępowania na podstawie art. 102 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej, w którym mówi się o zakazie nadużywania pozycji dominującej. Podobny apel skierował już Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta. Część państw członkowskich jak Francja i Hiszpania zgłasza podobny postulat (za PAP).
Ursula von der Leyen w ostatnim czasie wielokrotnie już zwracała uwagę, że UE, podobnie jak cały świat mierzy się dzisiaj z wysokimi cenami energii. Podkreślała też, że problemem Starego Kontynentu jest uzależnienie od importu gazu, a szansę na rozwiązanie rosnących cen energii jest dywersyfikacja jej źródeł, w tym przyśpieszenie z inwestycjami w te odnawialne.
- W długim terminie ważne są inwestycje w odnawialne źródła, które dadzą nam stabilne ceny energii i większa niezależność, ponieważ 90 proc. gazu jest do Europy importowane - mówiła von der Leyen przed szczytem UE-Bałkany Zachodnie w Słowenii. Natomiast przed szycztem w Burkseli przypomniała, że: UE musi zdywersyfikować dostawców, ale przede wszystkim przyspieszyć przejście na czystą energię.
W liście do przywódców unijnych, przewodniczący rady dosyć enigmatycznie zapowiedział, że podczas sesji roboczej zostaną poruszone "ostatnie wydarzenia związane z praworządnością".
Przypomnijmy, że podczas wtorkowej debaty w Parlamencie Europejskim, przewodnicząca KE powiedziała, że polski rząd musi wyjaśnić, w jaki sposób chce chronić unijne pieniądze, biorąc pod uwagę ostatni wyrok Trybunału Konstytucyjnego. Von der Leyen przypomniała też w Strasburgu zalecenia dla Polski: odtworzyć niezależność wymiaru sprawiedliwości, zlikwidować Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego i przywrócić do pracy zwolnionych bezprawnie sędziów.
Europarlamentarzyści stwierdzili po debacie w PE z udziałem szefa polskiego rządu, że obecny stan praworządności w Polsce powinien dyskwalifikować Polskę jeśli chodzi o finansowanie z budżetu UE. "Pieniądze unijnych podatników nie mogą trafiać do rządów, które nagminnie, z premedytacją i systematycznie podważają wartości określone w art. 2 Traktatu o Unii Europejskiej". Z treści rezolucji, którą na Twitterze podała korespondentka Polsat News Dorota Bawołek, wynika także, że apelują oni o zastosowanie mechanizmu warunkowości i wstrzymanie polskiego Krajowego Planu Odbudowy do momentu wypełnienia przez Polskę wyroków TSUE.
Premier Morawiecki zapowiedział podczas debaty w PE, że izba dyscyplinarna zostanie zlikwidowana.
Bartosz Bednarz