Szczyt UE: Londyn dokonał rozłamu!
Szczyt UE zakończył się zgodą na wzmocnienie dyscypliny eurolandu. Ponieważ Londyn zablokował zmianę traktatu UE, nowe zasady mają być wdrożone umową międzyrządową "17" oraz państw spoza euro, dla których cele nie muszą być wiążące do czasu przyjęcia euro.
Chodzi o stworzenie "prawdziwej unii stabilności fiskalnej" w strefie euro, której nadrzędnym celem jest wzmocnienie zarządzania służące dyscyplinowaniu budżetów państw euro, jak zakłada przyjęta deklaracja przywódców "17".
Czyli zgodnie z tym, czego chciał Berlin, argumentując, że to niezbędne dla utrzymania "solidarności" z krajami potrzebującymi pomocy oraz by zapobiec powtórce kryzysu zadłużenia, z jakim od dwóch lat zmaga się euroland. Do zawarcia umowy razem z krajami euro wstępnie gotowość zgłosiło aż 9 państw spoza euro - czyli wszystkie za wyjątkiem Londynu.
Zakończony w piątek szczyt był już 25. od czasu, kiedy w 2008 r. upadł bank Lehaman Brothers, zapoczątkowując kryzys. Miał być tym przełomowym spotkaniem, które ocali euro.
Czy szczyt przekonał rynki? Opinie ekspertów są podzielone, ale w piątek giełdy poszły w górę, a prezes Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghi był zadowolony: "To bardzo dobry rezultat dla strefy euro. (...) To podstawa dla paktu fiskalnego z większą dyscypliną w politykach gospodarczych państw członkowskich" - powiedział po około 10 godzinach obrad pierwszego dnia szczytu, o 5 nad ranem.
Przed szczytem dyplomaci wskazywali, że jeśli euroland wystarczająco wzmocni zasady dyscypliny budżetowej, EBC będzie miał "ciche" przyzwolenie Niemiec na zwiększenie skali interwencji na rynkach obligacji zagrożonych państw. Czy tak się stanie, pokaże najbliższa przyszłość.
Głównym elementem "nowej umowy fiskalnej" (z ang. fiscal compact) jest wzmocnienie dyscypliny poprzez wprowadzenie do konstytucji wszystkich państw euro tzw. "złotej reguły" fiskalnej, która zakłada, że roczny deficyt strukturalny nie przekracza 0,5 proc. nominalnego PKB. Za kontrolę wdrażania tej zasady będzie odpowiadał Trybunał Sprawiedliwości UE. Inny element to automatyczne sankcje dla państw naruszających pułap 3 proc. deficytu. Tylko kwalifikowana większość państw będzie mogła takie sankcje uchylić (dotychczas większość była potrzebna, by je zaaprobować), co zdecydowanie utrudni polityczną ingerencję w celu uniknięcia kary.
Polska - dopóki nie wejdzie do euro - nie będzie mogła brać udziału w głosowaniu sankcji dla państw strefy euro. Nie będzie też, przekonywały źródła dyplomatyczne, zmuszona do wprowadzenia "złotej zasady", co wymagałoby zmiany polskiej konstytucji. Polska obecna reguła wydatkowa jest bowiem inaczej skonstruowana - dotyczy maksymalnego limitu długu. Polska, jak zresztą zdecydowana większość państw UE, miałaby dziś kłopot ze spełnieniem nowej surowej zasady, zważywszy, że deficyt strukturalny w 2011 jest szacowany na 5,5 proc. PKB, a w 2012 roku na 3,6 proc. PKB (szacunki KE).
"Zdajemy sobie sprawę, że zapisy w dzisiejszych wnioskach dotyczą państw, które są członkami strefy euro. Ale chcielibyśmy, aby te zapisy stały się także takim drogowskazem, sposobem postępowania, zestawem zasad, którymi będą kierować się wszystkie państwa UE" - powiedział premier Donald Tusk na zakończenie szczytu.
"Chcemy patrzeć na ręce członkom eurogrupy, albo kiedy będą sobie skakać do oczu", próbując wprowadzić kolejne zmiany, by zacieśniać polityki gospodarcze - ironizował polski dyplomata.
Podpisanie umowy międzyrządowej krajów eurolandu i reszty chętnych spoza euro ma nastąpić do marca przyszłego roku. Wciąż wiele kwestii jest niewiadomych, m.in., jaka będzie dokładnie rola (jeśli w ogóle) Komisji Europejskiej w procesie zarządzania gospodarczego.
"Osobiście wolałbym, aby przeprowadzono zmianę traktatową, które obowiązywałaby wszystkie 27 państw" - przyznał szef KE jose Barroso. Dodał jednak, że umowa między rządami może być opcją szybszą, a najważniejsze, że jest dowodem determinacji, by bronić euro. "Najważniejszym przesłaniem (szczytu) jest, że wszyscy zrozumieli, że euro jest nieodwracalne i robią, co mogą w jego obronie" - powiedział Barroso.
Na zmianę traktatu UE - co wymagało jednomyślności - nie zgodził się Londyn. "To porażka premiera Davida Camerona. Jeszcze miesiąc temu Londyn myślał, że dowodzi dziesiątce, a okazało się, że jest wyizolowany" - powiedział brytyjski urzędnik w Brukseli. Podczas przeciągających się do godzin porannych negocjacji Londyn postawił Niemcom i Francji niemożliwe do spełnienia warunki: chciał prawa weta wobec unijnych przepisów dotyczących rynku usług finansowych, by chronić interesy londyńskiego City.
W ramach działań zapewniających stabilność rynków, na szczycie zdecydowano też, że państwa strefy euro oraz inne kraje UE mają wzmocnić Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) kwotą do 200 mld euro, by ten wspierał zadłużone gospodarki eurolandu. Polska też ma udzielić dodatkowej pożyczki, ale nie wiadomo ile, "bo nie ustalono jeszcze klucza podziału tych środków", wyjaśnił dyplomata. Ponadto na szczycie podpisano traktat akcesyjny z Chorwacją, która ma się stać 28. członkiem UE od połowy 2013 roku.
- - - - -
Premier Donald Tusk powiedział w piątek, że pytania o tryb ratyfikacji ewentualnej umowy międzyrządowej ws. nowego paktu fiskalnego są przedwczesne. Czeka nas jeszcze duży wysiłek opisania procedur dochodzenia do finału - zaznaczył szef rządu.
Tusk powiedział to podczas konferencji prasowej po zakończeniu szczytu UE, na którym 17 państw eurolandu oraz kilka innych, w tym Polska, zgodziło się na wdrożenie nowych zasad dyscypliny finansów publicznych (tzw. umowa fiskalna).
- Ta deklaracja, jaką dzisiaj przyjęliśmy, to deklaracja intencji. W moim przypadku i przypadku polskiego rządu, intencji jednoznacznej - wszystkie państwa UE powinny być zaangażowane we wzmacnianie strefy euro - oświadczył Tusk.
- Polska zainteresowana jest działaniem we wszystkich możliwych kierunkach na rzecz wzmocnienia strefy euro, ponieważ Polska w drodze referendum dawno temu podjęła decyzję o tym, że do strefy euro przystąpi, oczywiście w czasie, który będzie możliwy - powiedział premier.
Odnosząc się do "politycznej akceptacji" porozumienia w Polsce, ale także w innych krajach - zaznaczył Tusk - "wszyscy będą oczekiwali wsparcia swoich parlamentów - to zrozumiałe".
- Natomiast sama ratyfikacja, jeśli te procedury zakończą się podpisaniem umowy międzyrządowej, jest opisana w prawodawstwie każdego z państw poprzez konstytucję i tutaj żadnych niespodzianek nie będzie - powiedział premier. Jak zaznaczył, w każdym z państw "musi być większość na rzecz tych działań".
- Z punktu widzenia Polski to nie jest jakieś poświęcenie, większa dyscyplina w strefie euro to wprowadzenie zapisów, które w Polsce już dawno funkcjonują, na przykład te, które mówią o konstytucyjnych progach dla zadłużania się - powiedział Tusk.
Jego zdaniem, z punktu widzenia Polski więcej dyscypliny to korzyść, a nie strata. - Dlatego będziemy działali nie tylko jeśli chodzi o implementację tych intencji, ale też na wszystkich innych polach na rzecz wzmacniania dyscypliny i równocześnie solidarności w obrębie strefy euro i w obrębie całej 27 - zapowiedział premier.
W ocenie Tuska zapisy w konkluzjach ze szczytu dotyczą państw, które są w strefie euro. "Ale chcielibyśmy, aby te zapisy stały się (...) zestawem zasad, którym kierować się będą wszystkie państwa UE" - powiedział.
- W przyszłości UE będzie bezpieczna tylko wtedy, kiedy wszystkie państwa członkowskie będą zachowywały się odpowiedzialnie, w sposób zdyscyplinowany, a więc w zgodzie z intencjami, jakie opisaliśmy w dzisiejszych konkluzjach - oświadczył Tusk.
- - - - -
Przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy poinformował na zakończenie dwudniowego szczytu UE w Brukseli, że na początku marca, a może nawet wcześniej, zostanie podpisany tzw. nowy pakt fiskalny. Wyraził nadzieję, że zgodzi się na to 26 państw UE.
Van Rompuy powiedział na konferencji prasowej, że liczy, iż "dość szybko" po konsultacjach w parlamentach narodowych poznamy liczbę krajów, które będą uczestniczyły w procesie zawierania nowego porozumienia dotyczącego zacieśniania dyscypliny finansowej. Jak dodał, jest optymistą, gdyż uważa, że liczba ta będzie bardzo zbliżona do 26.
- - - - -
Lider liberałów w Parlamencie Europejskim Guy Verhofstadt skrytykował porozumienie zawarte na szczycie UE w Brukseli, twierdząc, że nie wystarcza ono, by przezwyciężyć kryzys, i domagając się pełnego włączenia Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego.
Verhofstadt, który jest byłym premierem Belgii i zapalonym euroentuzjastą-federalistą, przyznał, że przywódcy zrobili właściwy krok w kierunku wzmocnienia dyscypliny fiskalnej, np. poprzez nacisk na wprowadzenie do konstytucji krajów członkowskich zasady równowagi budżetowej.
- Jednak wątpimy, by samo to wystarczyło, by zmierzyć się z kryzysem, przed którym stoimy. Nie wspomina się o licencji bankowej dla powiększonych interwencji Europejskiego Banku Centralnego, ani o rynku euroobligacji, czy wspólnym funduszu zajmującym się wykupem obligacji, który miałby za zadanie obniżać nadmierny dług - powiedział. Dodał, że tym samym przywódcy nie powołali do życia oczekiwanej unii polityczno-fiskalnej.
Verhofstadt skrytykował Wielką Brytanię za blokowanie porozumienia w gronie 27 krajów, które zmusiło strefę euro wraz z resztą chętnych do zacieśniania integracji we własnym gronie w drodze traktatu międzyrządowego. Wyraził oczekiwanie, że ten traktat, jaki ma powstać do marca, będzie uwzględniał metodę wspólnotową (czyli centralną rolę Komisji Europejskiej) oraz będzie poddany demokratycznej roli (co oznacza, że będzie uwzględniona rola Parlamentu Europejskiego).
Według niego, instytucjonalne postanowienia traktatu powinny być dokładną kopią rozwiązań istniejących już w UE, tak by w swoim czasie było możliwe ich scalenie.
- Nie wykluczam, że możemy zwrócić się do Trybunału Sprawiedliwości UE, jeżeli te gwarancje nie będą wprost przewidziane w nowym międzyrządowym traktacie. Najlepszym sposobem, aby tego uniknąć, jest pełne włączenie Parlamentu Europejskiego w proces jego przygotowania - zaznaczył Verhofstadt.
W zawartym na szczycie porozumieniu chodzi o wdrożenie nowych zasad dyscypliny finansów publicznych (tzw. nowa umowa fiskalna), w tym wprowadzenie automatycznych sankcji za łamanie dyscypliny budżetowej dla krajów przekraczających limity deficytu i długu publicznego, a także wpisanie do konstytucji przez wszystkie kraje tzw. złotej zasady utrzymywania zrównoważonych budżetów. Na te zmiany naciskała kanclerz Niemiec Angela Merkel, by zapobiec w przyszłości powtórce kryzysu zadłużenia, który z Grecji rozprzestrzenił się na kolejne kraje eurolandu.
- - - - -
Szef PE Jerzy Buzek wolałby, by zacieśnianie polityk gospodarczych eurolandu następowało poprzez zmianę traktatu UE, a nie umowę międzyrządową. Podkreślił jednak, że wynik szczytu to silny sygnał dla rynków i świadczy o jedności UE: mamy 26 krajów wobec 1.
- Żałuję, że nie udało się w gronie 27 państw (zmienić traktatu UE, by zacieśnić współpracę gospodarczą eurolandu); umowa międzyrządowa to nie jest dobra wiadomość z mojej perspektywy. Ale wciąż sygnał dany przez 26 państw jest silny i może zmienić atmosferę na rynkach finansowych - powiedział Buzek na konferencji prasowej po zakończeniu sesji z jego udziałem na trwającym w Brukseli od czwartku szczycie UE.
Buzek przyznał, że "najważniejsze jest to, że jesteśmy zjednoczeni".
- Jeden kraj nie chciał się zgodzić na dalszą integrację (Wielka Brytania - PAP). Reszta, a przynajmniej większość reszty, mówi silne +tak+. Trzy kraje chcą spytać swoje parlamenty. Ale mam nadzieje, że te 26 państw pozostanie razem - powiedział.
Wyjaśnił, że w grupie państw chcących głębszej integracji gospodarczej są "na pewno" 23 kraje (17 z euro oraz sześć spoza: Polska, Łotwa, Litwa, Dania, Bułgaria i Rumunia - PAP), a kolejne trzy mogą jego zdaniem przystąpić do współpracy po konsultacjach ze swymi parlamentami (Węgry, Czechy i Szwecja).
- Mamy więc bardzo doby rezultat. 26 wobec jednego, więc jesteśmy zjednoczoną UE i jesteśmy silniejsi, jeśli myślimy o strefie euro - podsumował Buzek.
Wyraził też nadzieję, że wzmacniający dyscyplinę finansów publicznych i zarządzanie gospodarcze eurolandu tzw. nowy pakt fiskalny, jaki przywódcy zdecydowali się na szczycie zawrzeć w formie umowy międzyrządowej, w przyszłości zostanie włączony do prawa wspólnotowego. Jako analogię wskazał na umowę z Schengen o znoszeniu kontroli na granicach wewnętrznych, która zanim stała się prawem UE też była porozumieniem międzyrządowym.
Buzek ma też nadzieję, że w ten proces integracji gospodarczej zostaną włączone unijne instytucje, w tym Komisja Europejska i Parlament Europejski, bo są to "instytucje wspólnotowe odpowiedzialne za strefę euro i gospodarkę strefy euro". - Apeluję, by to porozumienie międzyrządowe jak najszybciej stało się porozumieniem wspólnotowym, za które zarówno PE jak i KE mogą wziąć odpowiedzialność - powiedział.
- - - - -
- Zakończony w piątek szczyt UE jest fiaskiem a przyjęty "pakiet fiskalny" jest niewystarczający, by stawić czoło kryzysowi - powiedziała współszefowa Zielonych w PE Rebecca Harms. Jej zdaniem, PE powienin zaskarżyć nową umowę międzyrzadową do Trybunału UE.
- Nie do końca rozumiem, jak przywódcy mogą udawać, że to, (co wynegocjowali) pomoże rozwiązać coraz bardziej pogłębiający się kryzys. Spodziewałam się po nich decyzji, w jaki sposób przygotujemy dużą ilość pieniędzy, których w przyszłym roku z pewnością będą potrzebowały Włochy - powiedziała niemiecka eurodeputowana. Jej zdaniem wynegocjowane porozumienie nie odpowiada oczekiwaniom sprzed szczytu, że zajmie się on się kryzysem ekonomicznym i gospodarczym w Europie.
Harms za niewystarczające oceniła uzgodnienia na szczycie dotyczące Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej oraz Międzynarodowego Funduszu Walutowego - ma on dostać 200 mld euro pożyczek od banków centralnych UE, by wspierać kraje euro w potrzebie. "Spodziewałam się, że szczyt będzie debatował o udzieleniu funduszu ratunkowemu licencji bankowej (dzięki, której Fundusz mógłby być traktowany jak bank i pożyczać pieniądze w Europejskim Banku Centralnym), co byłoby prawdziwie europejskim rozwiązaniem, ale prawdopodobnie z powodu pani kanclerz Niemiec Angeli Merkel ten temat nawet nie było omawiany!" - oburzyła się Harms.
Jej zdaniem myślenie, że to MFW będzie pomagał eurolandowi, "jest błędne", bo angażowanie MFW "świadczy tylko o tym, że Europejczycy nie są gotowi przyjąć odpowiednich instrumentów, żeby sami stawić się czoła kryzysowi"
Skrytykowała też brak decyzji ws. euroobligacji, czyli emisji wspólnych papierów dłużnych eurolandu. Nie zgodziły się na nie Niemcy i Francja.
Ale największym fiaskiem szczytu, dodała, jest to, że Rada Europejska "nie podjęła żadnych decyzji, które pomogłyby wyjść z recesji". - Skupianie się jedynie na środkach oszczędnościowych do tej pory nie pozwoliło wyjść z kryzysu - powiedziała.
- Zapadła decyzja o nowym traktacie, który jest poza traktatami UE i ma powstać tylko w jednym celu: żeby stworzyć tzw. złotą regułę i ustanowić jakieś nowe sankcje, ponad te, które już istnieją w uzgodnionym właśnie "sześciopaku" (pakiet aktów prawnych wzmacniających Pakt Stabilności i Wzrostu, który ma wzmocnić dyscyplinę finansową w UE - PAP) - podsumowała.
Ale to, czego naprawdę "nienawidzę" to brak demokracji w tym procesie - powiedziała Harms, wskazując, że PE nie był wystarczająco konsultowany. - Jeśli istnieje możliwość zaskarżenia porozumienia (do Trybunału Sprawiedliwości UE), powinniśmy z niej skorzystać - powiedziała.
Przyznała, że na razie jest wiele znaków zapytania związanych z funkcjonowaniem nowego dodatkowym traktatu międzyrządowego ws. zarządzania gospodarczego eurolandu. - Nie wiadomo, jak można włączyć europejskie instytucje, zważywszy na to, że porozumienie nie jest częścią europejskich traktatów. Dotychczas żaden z ekspertów przynajmniej w mojej grupie nie potrafił mi tego wytłumaczyć - powiedziała Harms.
- - - - -
- Europa padająca ofiarą kryzysu zadłużenia nie jest już wzorem dla reszty świata, ale sama nie chce tego przyznać - powiedział w piątek. prezydent Czech Vaclav Klaus na konferencji gospodarczej.
- Sytuacja na świecie zmienia się, Europa pozostaje relatywnie w tyle za wcześniej nieistniejącymi ośrodkami gospodarczymi, dynamika gospodarcza przesuwa się poza nią, a pewność siebie tych szybko rozwijających się krajów wzrasta - powiedział Klaus, wskazując na Chiny, Indie i Brazylię.
- Europa niechętnie to akceptuje i nie chce się do tego przyznać publicznie, twierdząc, że jest wzorem dla reszty świata, co nie jest prawdą - zaznaczył eurosceptyczny prezydent, były liberalny ekonomista.
Wskazał, że Europa traci oddech i radzi sobie coraz gorzej, brakuje jej długoterminowej koncepcji, konsumuje, a nie inwestuje, raczej zadłuża się, niż oszczędza.
- Kryzys zadłużenia eurostrefy jest logicznym wynikiem rozwoju Europy w ostatnich latach i jest to zaledwie wierzchołek góry lodowej, ale - jak wiemy - Titanic zwykle rozbija się o tę część, której nie widać - dodał Klaus.
Zauważył, że nie tylko euro, ale również pojęcie europejskiej integracji i tym samym cały model Unii Europejskiej znalazły się w kryzysie.
- Eurostrefa jest najsłabszym ogniwem, nic dziwnego więc, że właśnie tam doszło do największego widocznego problemu - podkreślił, nazywając samo euro "problemem".
Klaus odrzucił również pojęcie globalnego kryzysu w toku. - Wszędzie dokąd się udam, mówią mi, że globalnego kryzysu nie ma: "Macie kryzys w Europie i USA, my żadnego kryzysu nie doświadczamy". Ostatnio coś takiego usłyszałem od ministra finansów Senegalu - powiedział czeski prezydent.
- Nadal jednak pozostaję optymistą co do tego, że nie skończy się runem na banki. Jakby nie patrzeć, konsumenci nie mają dokąd uciec, dolar wcale nie stoi lepiej - dodał.
Czechy, które zachowały swoją narodową walutę, zobowiązały się w traktacie akcesyjnym z 2004 roku do wstąpienia do strefy euro, ale terminu wstąpienia do unii walutowej nie wyznaczono. Praga wielokrotnie podkreślała, że nie planuje tego w najbliższej przyszłości.
- - - - -
Steen Jakobsen, główny ekonomista Saxo Banku, specjalnie dla INTERIA.PL: - Wynikiem tego szczytu UE jest klasyczna gra na czas (znana również jako podejście "pożyczaj i módl się"), czyli kontynuacja tego samego modus operandi, co podczas wcześniejszych spotkań europejskich liderów dotyczących kryzysu zadłużenia w UE. Pomimo że jest to już siedemnaste spotkanie (tak, siedemnaste!) i stawki wzrosły, nadal nie ma Wielkiego Planu. Nowy termin ostateczny przypada teraz w marcu, gdy Włochy i Hiszpania będą się starały zebrać 300-500 mld euro na refinansowanie swojego zadłużenia.
- Byłoby sporym zaskoczeniem, gdyby wyniki szczytu wiązały się ze wzrostem apetytu na ryzyko. Należy jednak docenić wysiłki na rzecz wykorzystania Międzynarodowego Funduszu Walutowego, co jest dość śliską drogą w porównaniu z dążeniem do modyfikacji traktatu UE. Jako pozytyw należy odnotować nałożenie hamulców na zadłużenie UE, z tym, że one już istnieją w postaci "paktu stabilności i wzrostu", który nigdy dotąd nie był przestrzegany.
- Najgorszym wynikiem tego szczytu jest publiczne skarcenie premiera Wielkiej Brytanii Camerona. Nie zdziwiłbym się zbytnio, gdyby skłoniło ono Brytyjczyków do wznowienia dyskusji w sprawie referendum dotyczącego UE - takie postępowanie może doprowadzić do zdecydowanego "nie" i może w końcu przyczynić się do opuszczenia UE przez Wielką Brytanię. Szanse na to, że kraj ten rzeczywiście opuści UE przed Grecją już teraz są całkiem spore!
- Strefa euro w porównaniu z UE-27 również osiągnęła historyczne minimum solidarności i zgody (zwróćcie uwagę, że Szwecja, Węgry, Czechy i Wielka Brytania postanowiły się na razie nie angażować.) Inwestorzy najprawdopodobniej nagrodzą kraje, które nie idą naprzód, ponieważ projekt UE - niestety ze względu na bezczynność polityków - traci wiarygodność po każdym kolejnym szczycie. Wszyscy koncentrują się na przetrwaniu od jednego spotkania do następnego, ale w końcu liderzy przegrają tę bitwę, nawet pomimo tego że nadal walczą o zwycięstwo.
- Nie ma już ani lepszych, ani gorszych rozwiązań problemu kryzysu zadłużenia UE. Mamy do czynienia z wyborem spośród wyjątkowo negatywnych opcji, z których większość pogarsza sytuację zamiast ją polepszać. Europa ma problem z wypłacalnością, ale każdy kolejny szczyt UE prowadzi do zwiększenia płynności, z którą trzeba sobie poradzić, tj. w celu wyjścia z długów zaciągane są jeszcze większe długi. Spodziewam się "konklawe" w 2012 roku - mam na myśli to, że po poważnym spadku na giełdzie UE zamknie rynki papierów wartościowych na tydzień lub dwa i określi, kto przetrwa, za jaką cenę i ile wyniosą straty.
- Czas ucieka i koszt bezczynności rośnie. Rok 2012 będzie nowym dołkiem w europejskiej polityce, europejskim wzroście i na europejskich rynkach, ale będzie zapewne również i czasem "resetowania" - tak, by Europa i reszta świata mogła zrezygnować z bezgranicznej wiary w pieniądz fiducjarny i płynność za wszelką cenę, skupiając się zamiast tego na przetrwaniu, miejscach pracy i optymizmie.
- Podsumowując, obecnie trzeba się skoncentrować na poprawie wypłacalności, wypracowaniu porozumienia trójstronnego (związki zawodowe, rządy, pracownicy) dotyczącego sposobu poprawy wydajności, przeprowadzeniu wewnętrznej dewaluacji kosztów (pensji) i zachowaniu równowagi społecznej.
- - - - -
Maciej Bitner, główny ekonomista Wealth Solution, specjalnie dla INTERIA.PL: - Szczyt budzi mieszane uczucia, chociaż z końcową oceną warto się jeszcze wstrzymać. Do pozytywów na pewno należy zaliczyć deklarację podporządkowania się wiążącym regułom fiskalnym przez wszystkie państwa strefy euro oraz sześć innych w tym Polskę. Martwi niechęć Wielkiej Brytanii do włączenia się w porozumienie, choć z drugiej strony motywy Brytyjczyków w pełni rozumiem i podzielam: unifikacja regulacji sektora finansowego nie służy bezpieczeństwu banków.
- Trudno w sumie powiedzieć, co ma wspólnego jedno z drugim - dlaczego nie można przyjąć wspólnie reguł fiskalnych a dyskusję nad regulacjami bankowymi odłożyć na później? Wydaje się, że Francuzi, którzy są zwolennikami zarówno zacieśnienia regulacyjnej śruby, jak i wprowadzenia podatku od obrotów finansowych, chcą przy okazji szczytu przybliżyć UE do realizacji swoich postulatów.
- W krótkoterminowej perspektywie dotychczasowe ustalenia niewiele zmieniają. EBC kategorycznie odmawia zakupu większej ilości włoskich i hiszpańskich obligacji, a w najbliższych miesiącach głównych bohaterów kryzysu czeka zrolowanie długu opiewającego na setki miliardów euro. Bez wsparcia banku centralnego mogą być z tym trudności, zwłaszcza, że europejski fundusz ratunkowy ciągle jest w powijakach.
- Jeżeli doszłoby do jego pełnego uformowania zgodnie z zapowiedzianą datą w czerwcu przyszłego roku, byłby to krok w stronę uspokojenia rynków. Wygląda więc na to, że, choć widać światełko w tunelu, by zrobiło się lepiej, musi jeszcze przez jakiś czas być gorzej. Przywódcy europejscy mają marną reputację po poprzednich szczytach, potrzeba więc czasu, by rynki im uwierzyły.
- - - - -
Robert Gwiazdowski, ekspert w dziedzinie podatków Centrum im. Adama Smitha o postanowieniach szczytu UE dotyczącego rozwiązania kryzysu w strefie euro: - Między innymi o tzw. nowym pakcie fiskalnym, przewidującym sankcje zwłaszcza za przekroczenie progu 3 proc. deficytu do PKB: - Reformy, które są zaproponowane, same w sobie nie mają sensu. To jest próba ucieczki do przodu, która z całą pewnością nie zakończy się dobrze. Spójrzmy na liczby. Kraje strefy euro są zadłużone na ponad 7 bilionów euro, a ich PKB wynosi ok. 13 bilionów. Więc, jaki poziom PKB, przez najbliższe lata, musi być przeznaczony na spłatę samych odsetek od tych 7 bilionów, na które one już są zadłużone. Proszę zwrócić uwagę, że te państwa muszą zadłużać się dalej, dlatego, że na bieżąco sprzedają swoje własne obligacje.
- Euro było błędem. Dzisiaj ci, którzy w 2004 roku krzyczeli na mnie, że się na niczym nie znam i gadam bzdury, dzisiaj mówią - tak, w konstruowaniu euro popełniono błędy. Ale dalej idą w zaparte. Bo trzeba brnąć w ratowanie strefy euro, bo inaczej będzie wojna, jak powiada minister Rostowski. Jeżeli, na miły Bóg, rozpadł się Związek Radziecki i rubel transferowy i to bez wojny to, dlaczego miałaby być wojna z tego powodu, że rozpadnie się strefa euro.
- Utożsamianie euro, czyli waluty, ze wspólnym rynkiem, czyli ideą Europy, jako wspólnego rynku, jest nadużyciem intelektualnym, które jest stosowane po to, żeby wśród wyborców, podatników wzbudzić panikę powodującą, że zaakceptują oni dalsze zmiany polityczne. Zmiany polityczne nic nie dają Europejczykom, jako Europejczykom. Te zmiany polityczne są potrzebne politykom europejskim, a zupełnie one nie są potrzebne Europejczykom, jako podatnikom.(...)
- Ujednolicenie współpracy fiskalnej, jedne stawki, jedna podstawa opodatkowania, są niekorzystne dla Polski. Jak wejdziemy do strefy euro, będziemy mieli takie same stawki podatkowe jak mają Niemcy, taką samą podstawę podatkową, to czym my będziemy konkurować? Pieniądz właśnie i system podatkowy są elementem tworzenia konkurencji. Jeżeli ich nie będzie, to czym mamy konkurować z Niemcami? Tańszą godziną pracy? No to niech pan premier powie obywatelom: będziemy konkurować z Niemcami tym, że będziemy zawsze pracować za mniej niż Niemcy.
- Problem polega na tym, że politycy nie mają wyobraźni ekonomicznej, a ich jakiekolwiek rozeznanie ekonomiczne, to jest rozeznanie przez pryzmat rynków finansowych. Jednak tak naprawdę ta symbioza rynków finansowych i polityków, która trwa od czasów Bretton Woods właśnie się kończy.(...)
- Można sobie wyobrazić, że zostanie wprowadzona jedna ustawa o podatku dochodowym i zostanie przetłumaczona na wiele języków, teoretycznie jest to możliwe. Tylko, że jest to bezsensowne z punktu widzenia mniejszych gospodarek.
- - - - -
Komentarz HOME BROKERA: - Zachowania inwestorów pewnie nie przestają dziwić mniej pilnych obserwatorów wydarzeń na rynkach finansowych. Choć od wczorajszego ranka zanosiło się, że nie będzie żadnych radykalnych efektów kolejnego szczytu europejskiego, to przez większość dnia rynki nie robiły sobie z tego wiele. Zresztą nie zanosiło się na decyzje, które mogłyby w krótkim czasie być wsparciem dla gospodarek, a raczej chodziło i długofalowe pomysły. Trochę nieoczekiwanie nowe tło dla europejskiego szczytu i pomysłów na zmiany traktatowe stanowiła konferencja prasowa po posiedzeniu Europejskiego Banku Centralnego, na którym szef tej instytucji tłumaczył dlaczego EBC nie skupuje na większą skalę obligacji zagrożonych państw. Według Draghiego chodzi o ograniczenia traktatowe, związane z niemożliwością finansowania przez banki centralne państw członkowskich. To przypomniało, jak w obecnej konstrukcji Unii Europejskiej, ograniczone są możliwości działania i jak długiego czasu potrzeba na podejmowanie radykalnych, na miarę wyzwań obecnych czasów, decyzji.
Przy negatywnych reakcjach na wydarzenia w Europie maleją szanse na to, że grudzień zgodnie ze statystykami z przeszłości, będzie wyraźnie udanym miesiącem. Pierwsza dekada skończy się zapewne zniżką i zadaniem na resztę miesiąca będzie choćby odrobienie tych strat. W przypadku mniejszych spółek warto pamiętać, że grudzień niesie ze sobą dodatkowe zagrożenie, jakim jest sprzedaż akcji przynoszących straty w celach podatkowych. Przy niskiej płynności wywiera to dodatkową p