Szósta ocena The Economist
Przedsiębiorcy starali się zrozumieć sytuację Polski i upewnić, iż wróci na ścieżkę ponad 4-5-proc. wzrostu. Uczestnicy spotkań byli bowiem zaniepokojeni wyraźnym pogorszeniem się na Wisłą klimatu gospodarczego i symptomami destabilizacji naszych rynków.
Eksperci znanego brytyjskiego tygodnika The Economist od 1957 r. organizują w różnych miejscach świata spotkania dyskusyjne dla menedżerów, przedsiębiorców i polityków. Od 6 lat konferencje na temat Polski przeprowadzają w Warszawie. W zakończonym w piątek dwudniowym spotkaniu po raz pierwszy nie uczestniczył premier, lecz w zamian dla przedsiębiorców i inwestorów dwukrotnie dłuższy niż zwykle czas miał wicepremier od gospodarki, znany już im (wcześniej, jako doradca prezydenta) - Marek Belka. Przedstawiciele firm obecnych w Polsce spotkali się też z wicepremierem Markiem Polem, ministrem skarbu Wiesławem Kaczmarkiem, przedstawicielami resortów oraz prezesem NBP Leszkiem Balcerowiczem. Menedżerowie koncernów farmaceutycznych narzekali jednak, że do hotelu Sheraton nie pofatygował się żaden z przedstawicieli ministra zdrowia, choć jego resort zapowiada działania destabilizujące - uznali - rynek leków.
Jak 15 bm. informował prasę Nenad Pacek - dyrektor The Economist Group z Wiednia, prowadzący konferencję - przedsiębiorcy starali się zrozumieć sytuację Polski i upewnić, iż wróci na ścieżkę ponad 4-5-proc. wzrostu. Uczestnicy spotkań byli bowiem zaniepokojeni wyraźnym pogorszeniem się na Wisłą klimatu gospodarczego i symptomami destabilizacji naszych rynków. Zacznie gorzej, niż nawet 10 lat temu, widzieli inwestycje w Polsce, ciemniej perspektywy dobrych u nas interesów. Domagali się, by rząd nasz zajął się skuteczniej poprawą otoczenia biznesu, zwłaszcza plagą biurokracji. W debatach większą - jak się wydaje - rolę, niż w minionych latach, odgrywały wielkie, międzynarodowe kancelarie prawnicze.
ROZMOWA PG z PAWŁEM PIWOWAREM prezesem firmy Oracle Polska
- MFW skarcił dwa kraje za napaści na banki centralne. Dlaczego trudności z koordynacją gospodarczą ma Izrael, można się domyślić - pół wieku wyjątkowego stanu wojny i najwyższej inflacji. Ale skąd Polska?
- To kwestia braków politycznej kultury. Ataki na NBP, to nie jedyna sprawa, wywołującą niepotrzebny niepokój. Wiele jałowych sporów źródło ma w janosikowym myśleniu - jak pomóc w kłopotach, kosztem jednak ludzi rzekomo bez trosk. Przykładem - mówiłem premierowi Belce w tej sesji Okrągłego Stołu The Economist - dysputa o nadmiarze mocy złotego. Mówi się, że potrzeba dewaluacji o 30 proc., aby dobrze poczuli się eksporterzy. A co z innymi firmami?
- Upomniał się Pan o te, które wzięły kredyty. Cienki złoty firmy zadłużone na 30 mld USD wpędziłby w tarapaty?
- Pomysły bujania rynkiem - odbieranie jednym, dla obdarowania innych - dobry jest w balladzie o Robinie Hoodzie, ale oznacza dramat gospodarki. Słyszymy, że bogaci mają pomóc biednym, lecz naprawdę łupi się każdego i na oślep. Politycy nadużywają sposobów z innej bajki. To polski problem: niedojrzałość życia publicznego. Feruje się publiczne wyroki i prognozy z bajkowych przesłanek. Upadek złotego skończyłby się gorszym bezrobociem niż dziś z trudnym eksportem.
- Jak tłumaczyć więc decydentów?
- Części polityków brakuje doświadczenia, bo o demokracji wiedzą od niedawna, a jej system jest u nas nastolatkiem. Inne są kłopoty Izraela, bo wynikają ze stanu wyższej konieczności, czego nie ma u nas.
- Politycy muszą ćwiczyć dialog, ale czy biznes lepiej waży racje?
- Po to m.in. była VI już u nas konferencja The Economist. Wskazujemy co złe i żądamy niewiele. Nie wchodzimy w szczegóły, że stopy procentowe, kursy, ceny są takie, a nie inne. Domagamy się stabilnych warunków i jasnych decyzji władz. Słyszymy: koniec z biurokracją! A naprawdę? Od marca właścicielem apteki może być tylko farmaceuta. Elektrownia dla elektryka?! Zamiast skracania listy pozwoleń i regulacji, mnoży sie władzę urzędników. Dziś firmę łatwiej założyć w Rosji, niż u nas i stajemy się Eldorado biurokratów. Prezes banku ma zdać egzamin z polskiego. To łechce mój patriotyzm, ale czy mieszanie z nim biznesu to mądre, gdy budzi niechęć inwestorów? Musimy działać prościej. Chodzi o stabilność działań i pracowitość. Nie o to, by stwarzać takie przepisy, że jak cudzoziemiec planuje otworzenie w Polsce firmy, musi żenić się z Polką. czy chodzi o to, żeby poznał polskie fobie? A można by sprawniej i mądrzej.