Sztuka pływania w czasach kryzysu
W kryzysie króluje gotówka. Kto ją ma, może więcej niż w czasach dobrych dla gospodarki. Komu jej brakuje, zaczyna tonąć. Umiejętność kontroli przepływów finansowych, narzędzia i techniki utrzymywania płynności stają się dla wielu firm kwestią przetrwania ciężkich czasów.
Dla uzyskania w Polsce każdego procenta wzrostu gospodarczego przedsiębiorstwom potrzeba w tym roku większych kredytów o 2,4-3,3 proc. niż w roku ubiegłym - wynika z różnych szacunków ekspertów finansowych.
Jeżeli więc spełnić się mają prognozy rządowe, że PKB wzrośnie o 3,7 proc., to akcja kredytowa dla sektora przedsiębiorstw powinna być wyższa o 9-12 proc. Tymczasem ogłoszone plany większości banków wskazują na odwrotną tendencję. Przeważnie zakładają one, że udzielą mniej kredytów dla firm, w najlepszym przypadku utrzymają ich poziom z ub. roku.
Już jesienią ub.r. banki zaostrzyły kryteria przyznawania kredytów, wymaganych zabezpieczeń i ostrożnie pochodzą nie tylko do nowych wniosków, lecz także do odnawiania umów. W przypadku niektórych rodzajów kredytów, drakońsko wzrosły marże.
Można więc przyjąć za pewnik, w tym roku będzie trudno pozyskiwać pieniądz na działalność gospodarczą. Analitycy Societe Generale oceniają, że rynek finansowy do końca tego roku nie wróci do stanu z pierwszej połowy 2008 roku, a eksperci Unicredit uważają, iż banki "nie złamią" się nawet wtedy, kiedy gospodarka zwolni wyraźnie.
Powrót do źródeł?
Wygląda więc na to, że przedsiębiorcy będą musieli szukać "pozabankowych" źródeł finansowania bieżącej działalności. Być może szybciej zdecydują się na emisję krótkoterminowych papierów dłużnych. Najczęściej są nimi budzące grozę weksle lub obligacje.
W tym drugim przypadku jest to dźwignia finansowa szczególnie polecana dużym firmom lub o znanej marce, bowiem dla takich papierów łatwiej będzie znaleźć nabywców.
Koszt ich emisji i obsługi może być wtedy porównywalny z - wyżej notowanymi przez firmy ratingowe - obligacjami Skarbu Państwa, zarazem nie powinien być wyższy niż płacony za kredyt bankowy.
Pieniędzy można szukać na rynku publicznym, zwłaszcza na NewConnect. Pomimo trwającej bessy, jest grupa inwestorów chętnych do zakupu akcji niedowartościowanych spółek. Źródłem finansowania rozwoju w przedsiębiorstwach są też niewątpliwie pieniądze z unijnych środków pomocowych.
To droga dla wytrwałych, bo trzeba spełniać wiele wymogów formalnych, procedury są złożone, a później trzeba czekać kilka miesięcy na pierwsze przelewy.
Aktem desperacji nie jest też leasing zwrotny, czyli sprzedaż firmie leasingowej budynków, linii produkcyjnych lub gruntów.
W zamian za to można uzyskać gotówkę, a ponosić później miesięczne koszty ich leasingu, obniżające podatek.
Zanim powstały banki udzielające kredytów, przedsiębiorcy nawzajem sprzedawali sobie towary z odroczoną płatnością. Gdy dziś banki nie chcą ich finansować, znów mogą liczyć głównie na siebie. Warunkiem jest jednak wzajemność i solidarność. Ale w polskim kryzysie króluje zasada "ściągaj szybko, płać jak najpóźniej".
Stary jak świat kredyt kupiecki niejedno ma imię. Odroczenie płatności jest różne dla każdej branży i zależy głównie od rotacji towarów lub usług. W przemyśle spożywczym terminy te są krótkie, bo towary sprzedaje się szybko. W dystrybucji elektronarzędzi kredyt ten wynosi 41 dni, ale sprzedaż sprzętu RTV i AGD, gdzie silna konkurencja cenowa wymusza na producentach akceptowanie długich terminów płatności - 75 dni.
Co więcej, każdy kraj ma swój średni termin płatności kredytu kupieckiego. Odzwierciedla on koniunkturę gospodarczą tych krajów, choć bardziej lokalne zwyczaje.
Najszybciej spłacają zobowiązania przedsiębiorcy w krajach skandynawskich - np. w Norwegii w ciągu 26 dni (dane Coface Poland). Im dalej na południe, tym terminy dłuższe (we Włoszech ponad 98 dni).
Polska na tej skali plasuje się mniej więcej pośrodku, z terminem oscylującym w granicach 44-45 dni.
Wszystkie odcienie płynności
Kredyt kupiecki z pewnością przewyższa inne formy wspomagania się finansowaniem zewnętrznym. Jest przecież dostępny większości nabywców, którzy są znani dostawcom i kupują od nich względnie regularnie towary lub usługi. Nie wymaga specjalnych zabezpieczeń. Jednak kredyt ten niesie też zagrożenia, szczególnie w okresie dekoniunktury. Z punktu widzenia dostawcy, kredytującego swych odbiorców, niebezpieczeństwo związane jest z opóźnieniami w regulowaniu należności, jak i następującymi po nich przypadkami niewypłacalności odbiorców, a także ich bankructwami.
Powszechnie pod terminem płynności finansowej rozumie się zdolność firmy do regulowania zobowiązań wynikających z bieżącej działalności, czyli m.in. spłacania w terminie kredytu kupieckiego. W literaturze ekonomicznej płynnością określa się też wymienialność aktywów przedsiębiorstwa na inny jego rodzaj - towaru na gotówkę, czy możliwość szybkiej sprzedaży środków obrotowych. Ale eksperci zwracają uwagę także na praktyczny aspekt płynności - możliwość elastycznego reagowania na sytuację w otoczeniu.
- Zawsze warto mieć wolne pieniądze - mówi Tomasz Starus, dyrektor biura oceny ryzyka Euler Hermes. - Nie tylko dlatego, że ktoś się spóźnia z zapłatą, lecz także po to, aby wykorzystać różne okazje, bo akurat dostawca chce zamienić szybko towar na gotówkę lub na rynku są tanie towary po upadłej spółce.
Dbałość o utrzymanie płynności staje się więc jednym z głównych elementów dobrego zarządzania firmą. Jest wręcz warunkiem jej przeżycia na rynku. Okazuje się jednak, że płynność należy utrzymać nie tyle na wysokim, co optymalnym poziomie.
Nadmierna płynność oznacza niegospodarność, np. niepotrzebne mrożenie gotówki i aktywów, z kolei przekroczenie granicy małej płynności - może oznaczać szybkie pikowanie w strefę kłopotów.
Dostajemy rykoszetem
W tym roku może upaść w Europie Zachodniej, Japonii i USA ponad 276 tysięcy przedsiębiorstw, o jedną piątą więcej niż w ubiegłym - szacują eksperci firmy ubezpieczeniowej Euler Hermes. Niestety, gros bankructw przypada na kraje Europy Zachodniej, z którymi najczęściej handlują polskie firmy. W ub. roku upadło tam ponad 169 tys. przedsiębiorstw (o blisko 14 proc. więcej niż rok wcześniej), w tym roku ich liczba może urosnąć do 200 tys.
- Należności od krajowych odbiorców spływają w terminie - stwierdza Jolanta Dombrowska, kierownik działu zarządzania i nadzoru korporacyjnego grupy Apator. - Inaczej wygląda sprawa przychodów ze sprzedaży eksportowej, gdzie daje się zauważyć wydłużanie terminów płatności, zwłokę w zapłacie należności, a także znaczne ich opóźnienia.
Dlatego w przypadku kilku klientów mających siedzibę w Europie Środkowej i Wschodniej, spółka ta zmuszona jest blokować sprzedaż do czasu uregulowania przeterminowanych należności.
W kraju wiele branż nie odczuwa problemów nieterminowej zapłaty przez odbiorców lub wzrostu przeterminowanych płatności.
Potwierdza to swoim przykładem np. Robert Wojdyna, prezes Konsorcjum Stali, czy Zygmunt Łopalewski z Indesit Polska. Ale to nie jest powszechna sytuacja. Na przykład tylko w sektorze budowlanym splajtowało blisko sto spółek prawa handlowego, a problemy płynności mają branże stanowiące zaplecze dla budownictwa: producenci pokryć dachowych, materiałów ociepleniowych, chemii budowlanej, stolarki drzwiowej i okiennej.
Euler Hermes np. monitoruje 6 tys. firm transportowych. O ile w 2007 roku płaciły one w terminie 80 proc. należności, a 20 proc. z poślizgiem, to w końcu ub.r. było już gorzej.
A dziś sytuacja jest dramatyczna - ocenia Euler Hermes. W terminie regulowanych jest tylko 55 proc. płatności za paliwo, średnie opóźnienie skoczyło do pięciu tygodni po terminie. Co siódme zobowiązanie przeterminowane oceniane jest jako trudny dług, gdzie termin zapłaty przekroczył 120 dni.
- Statystyki dowodzą, że wtedy istnieje mała szansa odzyskania należności - stwierdza Grzegorz Błachnio, specjalista ds. ubezpieczeń EH. - W dodatku branża transportowa jest bardzo rozdrobniona i należy się liczyć z tym, że większość z tych firm dłużników...
już nie istnieje.
Mądrość przed szkodą
Jest kilka innych sygnałów ostrzegawczych, jakie może odebrać wierzyciel. Syrena włączać się powinna u nas, gdy trudno złapać u dłużnika handlowca lub księgową ("jest, ale właśnie wyszła"). Może być jakby odwrotnie - kontrahent, który poprzednio kilka razy odrzucił naszą ofertę, teraz jest bardzo zainteresowany szybkim kupnem.
Pewnie ma kłopoty z płatnością, próbuje krążyć na rynku i zmienia kolejnego dostawcę.
Dlatego warto korzystać z różnych instytucji monitorujących rynek wierzytelności.
Należy do nich np. Krajowy Rejestr Długów. W jego bazie znajdowało się 30 listopada ub.r. 417,7 tys. przedsiębiorców, którzy stanowili 59,8 proc. wszystkich dłużników notowanych w KRD (reszta przypada na konsumentów).
- Obserwujemy jedynie spadek dynamiki zadłużenia przedsiębiorstw wobec banków - mówi Michał Kostrowicki, specjalista w KRD. - Nie jest to efektem mniejszej akcji kredytowej, lecz raczej zadziałała psychologia.
W kryzysie banki aktywniej ściągają należności.
Z drugiej strony niektóre firmy wolą uregulować długi bankowe, aby nie wpaść w spiralę zobowiązań.
KRD ma też pozytywny program - udziela certyfikatu rzetelności płatniczej. Poświadcza on, że jego posiadacz sumiennie reguluje swoje zobowiązania i nie jest notowany jako dłużnik w rejestrze. Na certyfikacie widnieje dzień i godzina jego nadania; od tego czasu dokument jest ważny przez 30 dni.
Stało się, wpadło nam dużo przeterminowanych należności. Co można zrobić, aby odzyskać płynność? Pozostaje tylko je sprzedać lub dług windykować, samodzielnie albo przez specjalne firmy. Lepiej więc oczywiście nie dopuszczać do takiej sytuacji. Wcześniej należy też sięgnąć po cesję wierzytelności, czyli faktoring.
To dobry instrument dla tych firm, które potrzebują szybko gotówki, a z drugiej strony - mają na tyle wysoką marżę, że mogą sobie pozwolić na rezygnację z jej części, aby zapłacić faktorowi. Faktoring bowiem, podobnie jak np. leasing, jest z pewnością droższy od kredytu obrotowego, szczególnie w formule pełnej - gdy faktor ubezpiecza przejęte ryzyko. Natomiast pozostaje dostępny dla spółek w sytuacji, gdy bank odmówi im kredytu.
- Nie korzystamy z żadnych instrumentów poprawiających wskaźniki płynności typu: cesja należności, ubezpieczenie należności czy faktoring - stwierdza Jolanta Dombrowska z Apatora. - Nie ma takiej potrzeby, gdyż należności są na bieżąco monitorowane przez nasz zespół windykacji, ale także dlatego, że wysokie są koszty finansowe obsługi tych instrumentów.
Elżbieta Urbańska, prezes Polfactor SA, ma swoje kontrargumenty.
- Na pierwszy rzut oka faktoring może wydawać się usługą drogą - przekonuje. - Ale nasz klient otrzymuje szereg dodatkowych usług, takich jak: weryfikacja kontrahentów, kontrola płatności od kontrahentów, księgowanie płatności na kontach rozliczeniowych, raportowanie, monitorowanie dłużników po upływie terminu płatności, usługi windykacji miękkiej.
Ostatnia deska ratunku
Należności można odzyskiwać samemu. Najczęściej robi się tak, jak Linde Gaz Polska, który w połowie grudnia ub.r. wstrzymał dostawę gazów technicznych do Stoczni Szczecińskiej Nowa. Lepiej jednak skorzystać z fachowego windykatora biznesowego, zwłaszcza oferującego różne inne usługi z zakresu płynności finansowej.
- Staramy się być skuteczni, ale też tak, aby nie doszło do zerwania nici gospodarczych - stwierdza Tomasz Starus.
Inna jest motywacja i sposób załatwiania windykacji przez firmę odzyskującą należności, która zarazem ubezpiecza kontrakty handlowe. Ma ona świadomość, że jeżeli nie uda jej się odzyskać gotówki, będzie musiała wypłacić odszkodowanie. Jednak główną zaletą windykatora, będącego jednocześnie ubezpieczycielem transakcji w Polsce i za granicą - jak np. Euler Hermes, jest skuteczniejszy nacisk na dłużnika. Ubezpieczyciel czyni mianowicie praktyczny użytek z wiedzy, kto jest niesolidnym płatnikiem, odradzając swoim klientom wymianę handlową z takim odbiorcą. W następstwie tego dłużnik ma problemy ze znalezieniem dostawcy i sam stara się jak najszybciej znaleźć porozumienie z wierzycielem i reprezentującą go firmą ubezpieczeniowowindykacyjną.
- Inaczej się negocjuje z pozycji, gdy mówimy: jak nie zapłacisz, to nie dostaniesz też towaru także od firm X, Y, i Z - podkreśla Starus. - Głównym celem jest zmniejszenie zadłużenia, w czym pomóc możemy także opracowując np. prawne aspekty wielostronnych porozumień, czuwając nad procesem kompensacji długów lub pomagając znaleźć inwestora, który ochroni dłużnika przed upadłością, sam korzystnie lokując środki.
Duże zmiany zaszły w sądownictwie polubownym, np. przy Krajowej Izbie Gospodarczej.
Odzyskiwanie wierzytelności w ten sposób jest dziś dużo szybsze niż jeszcze dwa lata temu. Jeżeli wierzyciel zgodzi się na częściową redukcję zadłużenia, proces przebiega szybciej niż w postępowaniu sądów powszechnych. A tam średni termin postępowania sądowego i odzyskiwania należności wynosi trzy lata. Warto przypomnieć, że wyroki sądownictwa arbitrażowego są obowiązujące i nie można od nich odstępować.
Każdy sposób postępowania jest dobry, jeżeli rokuje szybki skutek. Ale nie wolno stracić z oczu najważniejszego. W obecnej sytuacji to przedsiębiorstwa są dla siebie nawzajem głównym źródłem finansowania.
Muszą sobie sprzedawać nawzajem na kredyt i przy tym muszą mieć do siebie minimum zaufania. Jeśli zapanuje przekonanie, że każdy chce oszukać każdego, stracą wszyscy.
Nie czekać, aż będzie źle
- Monitorować płatności, zadzwonić 2-3 dni przed terminem i przypomnieć, że zbliża się termin przelewu. Przy okazji sprawdzić dane na fakturze, aby uniknąć pretekstu do opóźnienia - Jeżeli płatności się wydłużają, warto szybko reagować i ustalić harmonogram spłat. Nie czekać, aż minie miesiąc - Szybkie reagowanie chroni nas przed sytuacją, w której dostarczamy dłużnikowi kolejną partię towaru, pogłębiając jego dług, a samemu rozbrajając się z argumentu w postaci wstrzymania kolejnych dostaw - Wszelkie ustalenia dokumentować pisemnie - Naciskać, aby dłużnik spłacał mniejsze kwoty, ale często i regularnie - Na opóźnianie płatności należy się zgadzać w wyjątkowych sytuacjach, np. spowodowanych reklamacją
Piotr Stefaniak
BOŻENA KAWAŁKO DYREKTOR FINANSOWY RAFAKO
Ostrożny nie straci
Nasi aktualni klienci, wywodzący się z szeroko rozumianego sektora energetycznego, regulują swoje zobowiązania zgodnie z terminami płatności z umów, które ich obowiązują. Opóźnienia w regulowaniu naszych dostaw są zjawiskiem sporadycznym i nie odbiegają od normy sprzed poprzednich okresów.
To oraz właściwe zarządzanie finansami sprawia, że Rafako utrzymuje bardzo poprawne wskaźniki płynności.
Posiadamy procedury windykacyjne, które rozpoczynają się praktycznie w momencie otrzymania zapytania ofertowego. Jej elementem jest usługa wywiadowni, która ocenia zdolności płatnicze klienta. Analizujemy realność źródeł finansowania potencjalnego nabywcy, co przy zamówieniach publicznych jest bardzo transparentne. Aktualnie sporadycznie korzystamy z usług windykacyjnych firm zewnętrznych, ponieważ nie istnieje taka potrzeba.