Szukali zguby, przypadkiem znaleźli skarb. W ogrodzie pod drzewem przeleżał 1200 lat
Skarb sam wpadł im w ręce, choć w ogóle się za nim nie rozglądali. Spoczywający w ziemi pod drzewem czekał 1200 lat, by zostać odkrytym i stało się to całkiem przypadkiem, akurat gdy rodzina poszukiwała kolczyka. Zgubiony element biżuterii naprowadził na inne błyskotki z epoki, które noszone byłe w czasach wikingów. I choć mowa o dwóch kawałkach metalu, to wszystko wskazuje, że najprawdopodobniej należały do arystokratki żyjącej na przełomie VIII i IX wieku n.e. w Skandynawii. Co więcej, odnalezienie skarbu ma też swój wpływ na historię regionu.
- Skarb znaleźli całkiem przypadkiem. W ogrodzie rodzina poszukiwała bowiem zgubionego kolczyka.
- Zamiast znaleźć zgubę, rodzinie udało się przypadkiem doprowadzić do odkrycia skarbu sprzed 1200 lat.
- Znalezisko jest szczególnie ważne, bo zmienia wszystko, co myśleli lokalni mieszkańcy, o swojej ziemi.
Skarb, który wpadł całkiem przypadkiem w ręce rodziny, odnaleziony został w Norwegii. Jedna z rodzin, która żyje na wyspie Jomfruland u wybrzeży kraju, zabrała się za szukanie zgubionego kolczyka. W tym celu postarali się o użycie wykrywacza metali, który naprowadził ich na biżuterię, jednak taką, która liczy sobie 1200 lat.
Liczący około 1200 lat skarb możliwe, że nigdy nie zostałby odnaleziony, gdyby nie doszło do zgubienia kolczyka w rodzinie. Bliscy postanowili na porządnie zabrać się za szukanie zguby, załatwili w tym celu detektor metali, a poszukiwania zaczęli pod drzewem rosnącym w ogródku. Szybko okazało się, że urządzenie coś wykrywa, bo zaczęło wydawać charakterystyczne dźwięki.
Po następnych kilku chwilach kopania w ziemi, odnalezione zostały dwie broszki, płytko zakopane pod drzewem. Znaleziona biżuteria nie przypominała jednak niczego współczesnego, dlatego norweska rodzina wezwała na miejsce archeologów. Ci, jak donosi lokalna organizacja "Dziedzictwo kulturowe w gminie powiatowej Vestfold i Telemark", potwierdzili, że to znalezisko z czasów wikingów.
Wstępne datowanie pozwoliło ocenić wiek skarbu na 1200 lat. Dwie broszki - jedna okrągła, a druga owalna - mają pochodzić z grobu wikińskiej arystokratki. Jak przypuszczają eksperci, większa z broszek, owalna, służyła do zapinania sukni na ramionach. Mniejsza miała być używana wespół z większą, ale przypinała odzież w innym miejscu ciała.
Co ciekawe, identyfikacja okrągłej broszki wskazuje na to, że powstała w Ribe w Danii, a wskazują na to formy do wykonywania podobnych broszek. - Formy pochodzą ze znalezisk datowanych na lata 780-850 n.e. - mówi radny Rune Nordsetera z Rady Okręgu Vestfold i Telemark.
- Jest to dość typowe znalezisko w pochówkach kobiet z epoki wikingów, a styl dekoracji datuje je na IX, a nie X czy VIII wiek - wskazuje z kolei archeolog Vibeke Lia cytowana przez PAP.
Skarb w postaci dwóch broszek sprzed 1200 lat faktycznie przedstawia sobą niemałą wartość. Broszek nie wyceniono, ale muszą być warte fortunę. Nie tylko są bardzo stare, ale także wykonane z brązu, a w czasach swojej świetności z wierzchu pokryte były złotem.
Dla lokalnej społeczności odnaleziony skarb ma szczególną wartość. Broszki potwierdzają bowiem aktywność wikingów na wyspie. Dotąd na Jomfruland odnajdywano kopce grobowe, jednak nie był zbyt wiele dowód łączących je z wikingami. Odnalezienie broszek jest przełomowe, bo biżuterię uznaje się z oficjalne i jednoznaczne znalezisko wikińskie.
- Broszki to typowe znaleziska w grobach z epoki żelaza. Znalezienie ich tak blisko siebie i w tak dobrym stanie, choć znajdowały się tak płytko, sprawia, że interpretacja o znajdującym się w tym miejscu grobie staje się najbardziej prawdopodobna - podsumowuje radny Nordseter.
Przemysław Terlecki