Tankowanie miliardowych zysków
Drożyzna na rynkach paliw cieszy nie tylko arabskich szejków, ale także nasze krajowe rafinerie. W ub.r. PKN Orlen osiągał rekordowe zyski - 2,4 mld zł. Grupa Lotos zainkasowała pół miliarda złotych. Ten rok zapowiada się jeszcze lepiej.
Świadczą o tym wyniki płockiego koncernu za pierwszy kwartał, w którym zarobił on 630 mln zł. Jeśli reszta roku będzie równie dobra, rafineria - z zyskiem 2,5 mld zł - pobije kolejny rekord zyskowności. Na razie wszystko zmierza w tym kierunku. Ceny ropy na światowych rynkach osiągają historyczne szczyty i cena 60 dolarów za baryłkę ropy kaspijskiej i z Morza Północnego nikogo już nie dziwi.
Na Wschodzie taniej
Polskie rafinerie czerpią zyski nie tylko z wyjątkowo drogiej ropy, ale dodatkowo zarabiają na różnicach cen - kupują surowiec od naszego wschodniego sąsiada, tańszy niż towar oferowany na giełdach w Londynie czy Nowym Jorku. Ropa sprowadzana z Rosji jest pośledniejszego gatunku niż np. lekka ropa brent z Morza Północnego. Zasiarczona, wymaga dodatkowej obróbki, ale polskie rafinerie mają odpowiednie instalacje do jej przerobu - na razie tylko PKN, ale Lotos za główny cel stawia sobie budowę takich urządzeń. Dzięki temu wychodzą na swoje. Za baryłkę Ural Brent płacą bowiem nawet o 5 dolarów mniej niż gdyby kupowali ją od dostawców z krajów arabskich.
Niestety, Polska, jako kraj ubogi w złoża ropy - własne zasoby zaspokajają zaledwie 3 proc. zapotrzebowania - jest skazana na import. Co roku musimy sprowadzić zza granicy przeszło 18 mln baryłek ropy. Niedawno pojawił się pomysł częściowego chociaż uniezależnienia się od tych dostaw, poprzez dzierżawę terenów roponośnych w innych krajach. Nafta Polska, PKN Orlen, Grupa Lotos i PGNiG zamierzają utworzyć konsorcjum, by wspólnymi siłami szukać ropy naftowej oraz gazu gdzie tylko się da, choćby i w Kuwejcie. Pod uwagę brane są takie kraje jak Iraku, Libia, Kazachstan, Sudan i Ukraina.
Skoro o Iraku mowa - wielkie nadzieje, jakie wiązano z tamtejszymi gigantycznymi złożami ropy naftowej, do których nasze rafinerie miały być dopuszczone, w ramach podziękowania za zaangażowanie się po stronie Amerykanów, okazały się wielką mrzonką. Niestabilna sytuacja polityczna w tym kraju, zamachy na pracowników cywilnych i infrastrukturę do wydobywania i przesyłu ropy stawiają te plany pod dużym znakiem zapytania.
Potrzebna wojna cenowa
Chociaż pomysł z Irakiem nie wypalił, polskie rafinerie wcale nie zamierzają zamykać się na lokalnym podwórku. Krajowy rynek jest za ciasny dla Orlenu, który postanowił rozwinąć skrzydła i ruszył do boju o zagranicznych kierowców. Dwa lata temu PKN kupił w Niemczech sieć 500 stacji benzynowych. Transakcja opiewająca na sumę 140 mln euro, została okrzyknięta przełomowym wydarzeniem w historii polskiego młodego kapitalizmu, który opuścił opłotki i wszedł na europejskie salony. Po dwóch latach w Płocku panują minorowe nastroje - Orlen Deutschland miewa się nienajlepiej. Sieć kupiona za pieniądze polskich kierowców przynosi straty, gdyż Niemcy nie chcą kupować paliwa na stacjach mało znanego sobie producenta i wolą tankować u znanych dystrybutorów.
A mają w czym wybierać. W Niemczech działa ponad 20 tys. stacji, czyli trzy razy więcej niż u nas. Za zachodnią granicą koncerny paliwowe prowadzą między sobą ostrą walkę o klienta i w celu przyciągnięcia nowych kierowców nie boją się poświęcić nawet własnej marży. Obecnie w Niemczech stacja paliw zarabia na litrze benzyny tylko 5 centów - dwa razy mniej niż przed kilku laty.
W Polsce rafinerie i dystrybutorzy konkurują ze sobą w sposób znacznie bardziej cywilizowany i nic nie wskazuje na to, by nagle mieli oni skoczyć sobie do gardeł. Różnice w cenach na stacjach konkurujących ze sobą sieci są niewielkie, albo wcale się od siebie nie różnią. Trudno się zresztą dziwić, bo większość dystrybutorów zaopatruje się u tego samego dostawcy, czyli w Orlenie.
Główny rozgrywający
PKN jest głównym rozgrywającym na krajowym rynku, z najlepiej rozwiniętą siecią dystrybucji - prawie 2 tys. stacji nosi jego logo. Co trzeci litr benzyny sprzedawany Polsce pochodzi z płockiej rafinerii. Koncern zaopatruje nie tylko własną sieć, ale także sprzedaje paliwo konkurentom, chociażby takim gigantom, jak Shelowi, czy BP. Oprócz wspomnianej sieci Orlen Deutschland w Niemczech, firma posiada 17 proc. udziałów w czeskim rynku paliw, kontrolowane za pośrednictwem kupionej niedawno lokalnej spółki Unipetrol.
Skromniejsze udziały, ale wielkie apetyty ma jedyny liczący się konkurent PKN-u - Grupa Lotos, w skład której wchodzi Rafineria Gdańska i kilka przetwórni na południu Polski: w Czechowicach, Gorlicach i Jaśle. Należy do niej 22 proc. w rynku paliw, lecz tylko 5 proc. w rynku detalicznym. Kilkuletnia strategia rozwoju grupy zakłada wzrost udziałów odpowiednio do 30 i 12 proc. oraz zwiększenie wydobycia z 300 tys. ton obecnie do 1 mln ton.
Liczba stacji paliw w Polsce (stan na koniec 2004 r.):
Conocophillips (Jet) - 228 (w tym 68 patronackie, franczyzowe i partnerskie)
ExxonMobile (Esso) - 72
Fortum (Neste A24) - 52
Grupa Lotos - 349 (w tym 73 własne)
J&S Energy (Duo) - 2
Shell - 225
Slovnaft - 12
Statoil - 224 (152 własne)
PKN Orlen - 1906 (1279 własne)
Norsk Hydro - 1
AS 24 - 15
Hipermarkety:
Auchan - 12
Intermarche - 10
Carrefour/Champion - 9
Geant - 5
Tesco - 4
Leclerc - 4
Hypernowa - 2
Niezależni operatorzy - 3500
Razem - 6742
Zużycie oleju napędowego i benzyny w latach 1999-2004
1999 r. - 5 530 tys. ton benzyny, 5787 tys. ton ON
2000 r. - 5 090 tys. ton, 5 163 tys. ton
2001 r. - 4 711 tys. ton, 4 724 tys. ton
2002 r. - 4 423 tys. ton, 4 765 tys. ton
2003 r. - 4 240 tys. ton, 5 700 tys. ton
2004 r. - 4 282 tys. ton, 6 400 tys. ton