Tąpnięcie na akcjach Newagu po doniesieniach o skandalu. Spółka zawiadomi służby
W środę nowosądecki Newag, czołowy polski producent taboru kolejowego, jest najsłabszą spółką na szerokim rynku Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie. Zaraz po tym, jak wystartował środowy handel na GPW, akcje spółki tąpnęły o ok. 17 proc do poziomu 19,5 zł za walor. Później, około godziny 10:30, spadek wynosił 8,7 proc., a cena jednej akcji firmy kontrolowanej przez miliardera Zbigniewa Jakubasa oscylowała wokół poziomu 21 zł. Po godz. 12 spadki nieco złagodniały i sięgały nieco ponad 6 proc., a na zamknięciu kurs akcji Newagu spadł o 6,52 proc. i wyniósł 21,5 zł. W tle są doniesienia o skandalu związanym z rzekomo sterowanymi odgórnie awariami lokomotyw i zespołów trakcyjnych. Co dokładnie się stało?
Wszystko zaczęło się od informacji medialnych dotyczących rzekomego wywołania przez Newag awarii lokomotyw, które trafiły na przeglądy techniczne do konkurencyjnych firm. Do zaskakującego wniosku, że za usterkami taboru stał właśnie ich producent, doszła grupa hakerów, którzy zajęli się tajemniczymi usterkami na zlecenie firm kolejowych z całego kraju.
W rozmowie z portalem Onet hakerzy stwierdzili, że według ich ustaleń Newag sam wywoływał awarie po to, by przejąć kontrakty na naprawę swoich lokomotyw. Nowosądecka spółka nie ma bowiem wyłączności na serwisowanie swoich pociągów - takie kontrakty, z założenia niezwykle intratne (opiewające na milionowe kwoty), mogą też dostawać inne firmy.
Jedną z takich firm była spółka spod Bydgoszczy, SPS Mieczkowski, która wygrała przetarg na serwisowanie lokomotyw i zespołów trakcyjnych Newagu. Kiedy z powodu usterek pojazdy Newagu zaczęły wypadać z rozkładów jazdy - działo się tak m.in. na Dolnym Śląsku - firma ta, jak pisze Onet, nabrała podejrzeń, że ktoś ingerował w ich oprogramowanie. Sam SPS nie był w stanie naprawić pociągów, naliczane mu były z tego tytułu kary umowne, a kiedy pociągi ostatecznie trafiały do Newagu, okazywało się, że problem awarii był szybko rozwiązywany. Firma SPS wynajęła więc hakerów, żeby sprawdzili jej podejrzenia. Po niej podobne zlecenia zaczęły spływać do tej samej grupy hakerskiej także z innych firm serwisujących tabor kolejowy.
Spółka zaprzeczyła tym doniesieniom, a w odpowiedzi na pytania skierowane do niej przez Onet wystosowała oświadczenie, w którym podkreśliła, że już w 2022 r. stwierdziła "ingerencję w systemy sterowania elektrycznymi zespołami trakcyjnymi serii 'Impuls', dokonaną przez podmioty trzecie, bez zgody i wiedzy Spółki." Dodała, że o tym fakcie zostały powiadomione odpowiednie służby, a użytkownicy taboru zostali pouczeni o konieczności sprawowania właściwego nadzoru nad wykorzystywaniem i serwisowaniem pojazdów Newagu.
Newag w tym kontekście odwołał się do swoich oświadczeń publikowanych jeszcze w połowie 2022 r., w których odnosił się do "wprowadzających w błąd informacji dostępnych w domenie publicznej" dotyczących usterek Impulsów i ich genezy.
Źródła, na które powołuje się Onet, twierdzą, że sprawę bada Centralne Biuro Antykorupcyjne (CBA). Służba ta potwierdziła, że zna sprawę, ale jest ona "bardzo złożona" i na jakiekolwiek ustalenia trzeba będzie poczekać.
Główny akcjonariusz Newagu, miliarder Zbigniew Jakubas, w komentarzu dla serwisu Business Insider Polska podkreślił, że nie zgadza się z zarzutami wobec spółki, i że sprawę muszą wyjaśnić odpowiednie służby. Jak napisał biznesmen, "publikacja Onet jest nierzetelna, wprowadzająca w błąd i narusza nie tylko dobra osobiste Newag i moje, ale stanowi manipulację notowaniami akcji Newag S.A. Tą sprawą muszą zająć się wszystkie organy i służby państwa. Stosowne zawiadomienia i pozwy przeciwko wszystkim osobom mającym wpływ na powstanie tego szkodliwego materiału zostaną złożone niezwłocznie".
Aktualizacja: Już po zamknięciu notowań na GPW, akcje Newag obniżyły się o blisko 6,5 proc. do 21,5 zł za papier.
Spółka przekazała swoje stanowisko także do redakcji Interii Biznes. Wskazano w nim, że "nieprawdą jest, że wywoływaliśmy usterki naszych pociągów, by rzekomo przejąć zlecenia na ich naprawę. To oszczerstwo. Firma serwisująca tabor dla Kolei Dolnośląskich nie potrafiła wywiązać się ze zlecenia serwisu pociągów naszej produkcji i aby uniknąć kar umownych stworzyła tę spiskową teorię na potrzeby mediów".
- "Z Onetu dowiedzieliśmy się, że wynajęła hakerów, którzy dla niej mieli stworzyć raport nas obwiniający" - powiedział cytowany w dementi prezes Newagu Zbigniew Konieczek.
- "Nie znamy tego dokumentu, nie wiemy w jaki sposób powstał, jaka jest przyjęta metodologia, na podstawie czego sformułowano jego bezpodstawne względem Newag, tezy. Poza gołosłownymi zarzutami nie przedstawiono żadnego dowodu na to, iż to nasza firma celowo zainstalowała wadliwe oprogramowanie. W naszej ocenie prawda może być zupełnie inna - że np. to konkurencja ingerowała w oprogramowanie. Powiadomiliśmy w tej sprawie właściwe służby" - dodał.
Jednocześnie spółka wskazała listę argumentów, które mają potwierdzić powyższe stwierdzenia. Wskazano w nich m.in., że:
- pojazdy będące w posiadaniu Kolei Dolnośląskich czy Kolei Mazowieckich były poza gwarancją. Pojazdy Kolei Dolnośląskich zostały dostarczone w 2017 r. Od tego czasu przez 6 lat pozostawała pod kontrolą innych niż NEWAG podmiotów;
- nawet najlepszy haker może co najwyżej próbować poznać treść określonego zapisu cyfrowego. Żaden haker nie jest natomiast w stanie, na podstawie samego zapis cyfrowego, wskazać kto konkretnie jest "autorem" określonego zapisu cyfrowego;
- Opisywane przez dziennikarzy portalu onet.pl pojazdy, których zhakowanie zlecił Podmiot Konkurencyjny, były przedmiotem drobiazgowych odbiorów przed sprzedażą, od dawna nie są w posiadaniu Spółki, oprogramowanie systemu sterowania jest zainstalowane na fizycznym nośniku zamontowanym w danym Pojeździe i ma charakter "offline" (brak połączenia z siecią), przez co faktycznie niemożliwa jest jakakolwiek ingerencja zdalna ze strony NEWAG.
Treść i pisownia została zaczerpnięta bezpośrednio z nadesłanego komunikatu spółki Newag.