Telekomunikacja: Koniec żartów

Teraz klient jest bezbronny w potyczkach z dostawcą usługi. Może złożyć sprawę do sądu lub prosić o mediację Urząd Komunikacji Elektronicznej. To za mało. Prezes UKE powinien mieć możliwość rozstrzygania sporów decyzją administracyjną - uważa Anna Streżyńska, prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej.

- Przez kilka miesięcy pracy na stanowisku prezesa UE zrobiła Pani więcej dla liberalizacji rynku telekomunikacyjnego niż Pani poprzednicy. Czy spotkała się Pani z pojęciem "efekt Streżyńskiej"?

- Tak, ale z tego co wiem, nie zostało ono jeszcze opisane przez naukę. To oczywiście żart. Nie są to żadne efekty, które wykraczałyby poza standard formalnej regulacji. Myślę, że to potrzeba chwili, może element szoku, spowodowały stworzenie takiego terminu.

- Podczas naszej ostatniej rozmowy, przed trzema laty, zwróciłem uwagę, że bardzo często podnosiła Pani postulat wzmocnienia pozycji regulatora i wskazywała na niepodejmowanie odpowiednich działań przez ówczesnego prezesa. Teraz może Pani naprawić ten kilkuletni zastój...

Reklama

- Tak. Jeszcze prowadząc praktykę doradczą, spotykając się z ludźmi rynku, specjalistami, ekspertami, mogłam zdiagnozować słabości regulatora i opracować strategię, wizję, określającą pozycję urzędu i najpilniejszych działań czekających na realizację.

- Została Pani powołana na stanowisko Prezesa jeszcze za czasów premiera Marcinkiewicza. Czy po zmianie rządu nadal czuje Pani poparcie zaplecza politycznego?

- Nie jestem politykiem, raczej ekspertem, co zresztą utrudnia działanie w środowisku politycznym. Od początku popierany był mój program, a nie ja. Dopiero po pewnym czasie, kiedy przedstawiciele PiS przekonali się, że moje działania przynoszą konkretne efekty dla rynku telekomunikacyjnego, poparcie dla pomysłu zaczęło się przekładać na wsparcie dla działań i ich autora. Stąd właśnie decyzja ówczesnego premiera Marcinkiewicza o powołaniu mnie na stanowisko prezesa UKE, wbrew opinii Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Natomiast po zmianie na fotelu premiera rzeczywiście był taki moment, że nie wiadomo było, jak zareaguje nowa. Ale w miarę jak czas płynie, wyraźnie dostrzegam, że to co robię, spotyka się wyłącznie ze wsparciem z ich strony.

- Pani program realizowany jest pod hasłami urynkowienia, liberalizacji. Jednak PiS nie jest kojarzony z liberalnym podejściem do gospodarki. Czy nie ma w tym sprzeczności?

- Moje poglądy na temat konieczności liberalizacji rynku telekomunikacyjnego są typowo zdroworozsądkowe. Każdy człowiek, który wie cokolwiek o konkurencji i jej wpływie na ostateczny efekt konsumencki, powinien poprzeć takie działania. Zresztą wokół niektórych stwierdzeń padających ze strony PIS-u, zwłaszcza na temat przedsiębiorców, narasta bardzo dużo emocji, są zbyt generalizowane. W kręgu ludzi PIS-u, w którym się obracam, nie spotkałam się z myśleniem "antyprzedsiębiorczościowym". Przykładem może być chociażby program strategii regulacyjnej, który powstał na długo przed wyborami i od początku był akceptowany przez obecną ekipę rządzącą.

- Czy rzeczywiście dynamiczna liberalizacja rynku telekomunikacyjnego jest konieczna i przyniesie korzyści konsumentom?

- Efekty podjętych działań można dostrzec już gołym okiem. Takim sztandarowym przykładem jest nowa, niższa cena za Neostradę, która powstała jako odpowiedź na wprowadzenie Bistream Access (od redakcji: dostęp do lokalnej pętli abonenckiej poprzez dostęp do węzłów sieci telekomunikacyjnej TP na potrzeby sprzedaży usług szerokopasmowej transmisji danych). To pokazuje, jak operator stara się zdobyć klienta, gdy czuje oddech konkurencji na plecach. I tak naprawdę całość działań, które podejmujemy w UKE, służy temu, by klient miał właśnie możliwość wyboru spośród konkurencyjnych ofert.

- Jakie będzie miejsce regulatora na uwolnionym rynku? Czy UKE nie będzie zbędny? Jest przecież UOKiK... (dop. red. Urząd Ochrony Konkurencji I konsumentów)

- Nawet w Wielkiej Brytanii, gdzie przecież rozpoczęto w latach 70. liberalizację rynku telekomunikacyjnego, nie odważono się na likwidację urzędu regulacyjnego. Przeciwnie, został połączony z innymi urzędami i stworzono Ofcom, który sprawuje również funkcje antymonopolowe w tym sektorze. I to jest właśnie odpowiednia ścieżka ewolucji, organ komunikacji elektronicznej musi bowiem "skonwergować się" z organem do spraw mediów. Należy skończyć ze sztucznym dzieleniem rynku, z próbami regulacji poszczególnych segmentów, ustawą medialną, telekomunikacyjną czy o świadczeniu usług drogą elektroniczną. Z drugiej strony, regulator musi zacząć działać w zakresie analizy antymonopolowej. I dyrektywy unijne to wyraźnie mówią: tam, gdzie rynek robi się bardziej konkurencyjny, odstępujemy od regulacji ex ante (czyli uprzedzającej) i przechodzimy na regulację antymonopolową (od red.: czyli interwencja następuje dopiero po podjęciu przez jakąś firmę działań noszących znamiona praktyk ograniczających konkurencję).

- Czy instrumenty prawne, które ma prezes UKE, są wystarczające, by reagować na obecny układ sił na rynku? Czy wraz ze zmianami na rynku, regulator powinien zyskiwać nowe uprawnienia?

- Teraz UKE postuluje dwie znaczące zmiany w prawodawstwie, które powinny usprawnić nasze działanie, ale przede wzmocnić pozycję konsumentów względem operatorów. Po pierwsze, zależy mi na polepszeniu egzekucji decyzji regulacyjnych. To jest wciąż niedopracowana strona prawa telekomunikacyjnego. Prawo, jeżeli ma być przestrzegane, musi być nieuchronne - naruszający prawo musi mieć świadomość nieuchronności kary. Drugim postulatem jest wzmocnienie pozycji konsumenta względem operatora. Teraz klient jest bezbronny w potyczkach z dostawcą usługi. W razie problemów, może złożyć sprawę do sądu lub udać się do nas i poprosić o mediację. Jednak to są działania niewystarczające. Moim zdaniem, prezes UKE powinien mieć możliwość rozstrzygania sporów decyzją administracyjną.

- To już prawie uprawnienia sądownicze...

- Tak, i liczę się z tym, że puryści legislacyjni będą temu przeciwni. Jednak dbałość o odrębność władzy sądowniczej od wykonawczej nie powinna przesłaniać dobra konsumenta. A prawodawstwo unijne wyraźnie mówi, że mechanizm ochrony konsumentów i rozstrzygania sporów z operatorami ma być efektywny i szybki. W całym unijnym prawodawstwie widać, że to konsument jest w centrum, a cała reszta regulacji służy ochronie jego interesów i wzmocnieniu jego pozycji.

- Czy regulator nie dostanie jednak zbyt wielkiej władzy?

- Oczywiście, decyzje UKE powinny podlegać weryfikacji przez sądy. Dlatego równolegle toczą się prace nad tym, by Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, rozpatrujący sprawy telekomunikacyjne, został wzmocniony kadrowo i merytorycznie. Przy takim układzie, z wzmocnioną pozycją administracyjną UKE oraz aktywnym sądem, następuje przeniesienie sporu na poziom, gdzie obie strony są w miarę równorzędne. Klient nie stoi sam wobec firmy, która ma sztab prawników.

- Czy rozpoczęły się już działania wzmacniające pozycję regulatora?

- We współpracy z ministrem transportu przygotowaliśmy nowelizację Prawa Telekomunikacyjnego, która zawiera wszystkie niezbędne regulacje.

- Wracając jeszcze do pozycji TP SA na polskim rynku: czy spór między UKE i TP nie jest demonizowany? W końcu jest to podmiot gospodarczy, jego celem jest osiągnięcie zysku, chce utrzymać pozycję rynkową. Czy działania regulatora nie ingerują zbyt mocno w sprawy rynkowe?

- Zdecydowanie jest to ingerencja w rynek, jednak ma ona chronić interes publiczny. Powodem ingerencji nie jest ochrona innego podmiotu gospodarczego, tylko użytkownika końcowego. To on jest celem regulacji. Zresztą, my nie mamy pretensji, że jakaś spółka się broni. Możemy mieć jedynie zastrzeżenia co do sposobów obrony.

- Jak Pani ocenia obecny kształt polskiego rynku telekomunikacyjnego?

- W stosunku do tego, co było kilka lat temu, widać bardzo duży postęp. Przy wszystkich przeszkodach regulacyjnych, zaszło wiele istotnych zmian, np. rozwój rynku telefonii komórkowej, gdzie dzieje się dużo dobrego, nawet w tym układzie oligopolistycznym. Istotnym wydarzeniem było wprowadzenie preselekcji (red.: możliwości wyboru operatora, przez którego będą obsługiwane połączenia). To tylko kilka z korzystnych zjawisk. Wciąż na rozwiązanie czekają kwestie abonamentu, szerokopasmowego dostępu do internetu i połączeń z sieci stacjonarnych do komórkowych. Mimo więc, że rynek w ostatnich latach zmienił się znacznie, nadal jesteśmy bardzo daleko za liderami liberalizacji.

- A porównując Polskę z innymi krajami europejskimi?

- Jeżeli chodzi o obowiązujące regulacje prawne, jesteśmy w czołówce. Brakuje natomiast wdrożenia ich w życie. Można powiedzieć, że polski rynek jest w momencie przełomowym. Stworzyliśmy pewne warunki do rozwoju i urynkowienia usług, a od szybkości i efektywności wdrożenia ich w życie będzie zależał efekt końcowy.

Rozmawiał: Jarosław Maślanek

Anna Streżyńska :
Na stanowisko prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej powołał ją 8 maja 2006 r. ówczesny premier Kazimierz Marcinkiewicz. Jest absolwentką Uniwersytetu Warszawskiego, prawnikiem specjalizującym się w zagadnieniach krajowego i europejskiego prawa telekomunikacyjnego i mediów, a także krajowego i europejskiego prawa konkurencji i ochrony praw konsumentów. W latach 1995-1997 pracowała jako wicedyrektor departamentu w Urzędzie Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Następnie jako prawnik w kancelariach prawniczych. W latach 1998-2001 była doradcą trzech kolejnych ministrów łączności, a w latach 2000-2001 dyrektorem departamentu w Ministerstwie Łączności. W latach 2001-2004 w Instytucie Badań nad Gospodarką Rynkową na stanowisku dyrektora. W 2004 r. była założycielem Centrum Studiów Regulacyjnych i szefem tej niezależnej jednostki badawczej. Jest autorką licznych projektów dotyczących telekomunikacji, a także wielu publikacji poświęconych temu sektorowi. Od listopada 2005 r. do maja 2006 r. była podsekretarzem stanu ds. łączności w Ministerstwie Transportu i Budownictwa. Od 14 stycznia 2006 r. pełni obowiązki prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej.

Dowiedz się więcej na temat: Anna Streżyńska | UKE | Prawo i Sprawiedliwość | telekomunikacja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »