Ten podatek budzi emocje. "Nie sztuka zarżnąć kurę znoszącą złote jajka"
To danina, która od lat budzi ogromne emocje. Podatek od wydobycia kopalin, zwany popularnie podatkiem miedziowym, został wprowadzony w 2012 roku. Płaci go Skarbowi Państwa polski gigant KGHM – w skali globalnej jeden z czołowych producentów miedzi i największy producent srebra. I choć argumenty są takie, że cenne kopaliny należą do wszystkich Polaków, a więc spółka powinna dzielić się pieniędzmi ze społeczeństwem, płacąc podatek do budżetu państwa - to władze KGHM mówią wprost: ten podatek jest dla nas zabójczy, bo uniemożliwia konieczne inwestycje. Czy jest szansa na jego zniesienie lub modyfikację?
- Polski gigant miedziowy KGHM od dawna dopomina się o zniesienie lub zmianę formuły podatku od niektórych kopalin;
- Podatek ten, zwany też podatkiem miedziowym, coraz mocniej ciąży spółce, hamując jej rozwój i zieloną transformację - przekonuje koncern;
- KGHM i resort aktywów państwowych alarmują, że spółce brakuje środków na perspektywiczne inwestycje i "zazielenianie" własnego miksu energetycznego;
- Resort finansów odpowiada, że musi pilnować wpływów do budżetu państwa, ale jest otwarty na dyskusję o propozycjach zmian;
- Konkurencyjność KGHM względem innych spółek miedziowych jest dużo gorsza z powodu podatku - mówi nam ekspert.
Temat podatku miedziowego zdominował posiedzenie sejmowej Komisji Gospodarki i Rozwoju, która zebrała się 12 czerwca, by rozmawiać o perspektywach rozwoju przemysłów stalowego, miedziowego i metali kolorowych.
Już na początku posiedzenia zastępca przewodniczącego komisji, poseł Arkadiusz Sikora z Lewicy, wskazał, że w ostatnim czasie ten podatek jest szczególnie uciążliwy dla KGHM. - Nie jest sztuką, kolokwialnie mówiąc, zarżnąć kurę znoszącą złote jajka - stwierdził poseł, sygnalizując, że być może nadszedł czas, by podjąć dyskusję o zmianie formuły podatku i sposobu jego naliczania.
- Jest to rzeczywiście podatek bardzo wysoki, bardzo obciążający koszty funkcjonowania - zauważył wiceminister aktywów państwowych Robert Kropiwnicki. Przyznał zarazem, że podatek ten daje budżetowi państwa "bardzo istotny dochód", jednak odbywa się to kosztem przygotowania nowych złóż i inwestycji, które mogłyby wydłużyć funkcjonowanie KGHM. - Tu się złoża przygotowuje latami, żeby móc zacząć je wydobywać - tłumaczył wiceminister. - Zanim się tę tonę miedzi wytworzy, trzeba najpierw wykonać szereg prac przygotowawczych.
Jak zauważył, w ostatnim czasie KGHM musiał się zadłużać, by prowadzić prace inwestycyjne związane z wydobyciem. Zaapelował, by w porozumieniu z Ministerstwem Finansów rozważyć zmiany legislacyjne zmierzające do modyfikacji podatku, bo w 2012 r., kiedy podatek miedziowy był wprowadzany, KGHM był "zupełnie inną firmą", która mogła sobie pozwolić na płacenie takiej daniny. Od tego czasu liczba inwestycji w wydobycie znacząco spadła - podkreślił Kropiwnicki.
Ale te inwestycje to tylko część koniecznych z perspektywy spółki wydatków. W trakcie dyskusji na sejmowej komisji przypomniano, że KGHM - podobnie jak inne polskie firmy z szeroko pojętego sektora wydobywczego - muszą przyspieszyć kroczenie ścieżką transformacji energetycznej. Wiceminister rozwoju i technologii Waldemar Sługocki zauważył, że wyzwaniem stojące przed polskim przemysłem stalowym i metali nieżelaznych jest utrzymanie konkurencyjności przy jednoczesnej realizacji celów z unijnego pakietu "Fit for 55". - To szalenie duże wyzwanie, któremu próbujemy wspólnie sprostać, zwłaszcza w zakresie redukcji emisji CO2 i zwiększania poziomu OZE jako źródła energii - mówił, przywołując w tym kontekście pomoc wypłacaną firmom energochłonnym w związku z nagłym wzrostem cen energii elektrycznej oraz gazu ziemnego. - Poważnym wyzwaniem jest nawet zapewnienie płynności finansowej podmiotów z tego sektora - stwierdził wiceszef MRiT.
O wyzwaniach dla KGHM mówił obszernie prezes miedziowego kombinatu - Andrzej Szydło. Przyznał on, nawiązując do głosu z MAP, że zmiany w podatku miedziowym byłyby spółce po prostu na rękę, bo umożliwiłoby inwestycje mające wydłużyć życie aktywów wydobywczych.
Prezes KGHM zauważył, że firma ta należy do najdroższych producentów miedzi na świecie, bo kopalnie polskiego giganta to kopalnie głębinowe, a nie odkrywkowe. - Każdy, kto eksploatuje zboża, czyni to w pierwszej kolejności od najłatwiej dostępnych i najbogatszych. (...) To nie jest nic nadzwyczajnego, tak robią wszystkie firmy górnicze na świecie; to, co odróżnia KGHM, to jest głębokość tych złóż.
- KGHM w swojej historii zaczął eksploatację na poziomie 600-700 m; historycznie była to kopalnia Lubin - tłumaczył prezes. - Obecnie przesunęliśmy się dużo, dużo niżej: na poziom 1300 m z perspektywą do 1500 m i niżej, jak również przesunęliśmy się coraz dalej od centrów wydobywczych, czyli miejsc, w których wydobywamy rudę na powierzchnię, a następnie poddajemy ją procesowi wzbogacania do tzw. koncentratu miedzi (...) a następnie przetapiamy w hutach miedzi.
Prezes mówił dalej o coraz niższych zawartościach miedzi w rudzie i coraz dłuższych drogach odstawienia urobku. Wyjaśniał też, że schodzenie na coraz większe głębokości rodzi coraz większe potrzeby kosztowe związane z przewietrzaniem i wentylacją kopalń.
- Trzeba sobie powiedzieć jedną rzecz tutaj jasno: od 2012 roku (...) do roku 2024 wiele się zmieniło, również w KGHM - mówił. Według prezesa, większość nakładów inwestycyjnych, jakie KGHM w tym czasie poniósł, to nakłady na podtrzymanie możliwości wydobycia, odtworzenie - które Andrzej Szydło porównał do koniecznych remontów - i na dostosowanie do rosnących wymogów środowiskowych. W całym tym czasie - dodał - jedyną inwestycją "efektywnościową", podjętą w celu obniżki kosztów (ale też inwestycją dostosowawczą), była zmiana technologii w hucie miedzi Głogów I z technologii radzieckiej, pieców szybowych, na technologię pieca zawiesinowego.
- W najbliższym czasie KGHM musi, żeby utrzymać te swoje fronty wydobywcze, inwestować w ten tak zwany constans ok. 3,5 mld zł rocznie - stwierdził prezes.
Cele toczącej się dyskusji jest wypracowanie, jak w sposób kompromisowy zmodyfikować podatek od kopalin, by KGHM mógł się rozwijać - przekonywał prezes Szydło. Jak dodał, "złotówka odjęta od podatku od kopalin" i wydana na inwestycje nie będzie ze szkodą dla budżetu państwa, bo inwestycje oznaczają też rozwój regionu, w którym działa KGHM.
Na koniec prezes zaznaczył, że mimo trudnych warunków działania KGHM płaci 2000-2500 dolarów podatku za każdą wydobytą tonę miedzi, podczas gdy mediana światowa dla przemysłu miedziowego to poziom 500 dolarów za tonę. Jak stwierdził, kiedy nastąpi jakieś tąpnięcie na rynku miedzi, KGHM "nadal ten podatek zapłaci, ale straci konkurencyjność".
Wiceminister Kropiwnicki dodał ze swej strony, że KGHM jest też zapóźniony, jeśli chodzi o inwestowanie w zielone źródła energii na własne potrzeby. - Nie ma drugiej tak dużej spółki, która nie ma własnych farm fotowoltaicznych, własnych farm wiatrowych; nie wiem, co te zarządy robiły w ostatnich latach - ubolewał wiceszef MAP.
Prezes KGHM zauważył przy okazji, że rozważane za poprzednich władz spółki inwestycje w małe reaktory jądrowe, tzw. SMR-y, są obecnie zbyt kosztowne z perspektywy spółki. Jak powiedział, wedle jego wiedzy, koszt 1 MW mocy zainstalowanej w SMR sięga 20 mln dol.
Decydujący głos w sprawie modyfikacji podatku miedziowego siłą rzeczy musiał jednak należeć do Ministerstwa Finansów, które pilnuje wpływów do budżetu państwa. Jego przedstawicielka, dyrektor departamentu podatku akcyzowego i gier hazardowych Edyta Białas-Giejbatow, poinformowała komisję, że w MF nie toczą się prace zmierzające do zmian formuły podatku od miedzi.
- My, jako Ministerstwo Finansów, jesteśmy otwarci na to, by pochylić się nad różnymi propozycjami (...), ale to, co jest istotne z naszego punktu widzenia, to zapewnienie stabilności wpływów budżetowych - powiedziała dyrektor. Odnosząc się do porównania obciążeń podatkiem od kopalin w przypadku KGHM i światowych producentów (2000-2500 dolarów za tonę w KGHM, 500 dol. światowej mediany), zaznaczyła, że konstrukcje podatków i ich składowe w różnych krajach trzeba analizować kompleksowo, bo być może część obciążeń dla firm jest “zaszyta" w innych daninach.
Dyrektor Białas-Giejbatow dodała, że w MF mimo wszystko toczą się wewnętrzne rozmowy na temat podatku od kopalin, ponieważ w ciągu ostatniego miesiąca temat stał się "coraz bardziej żywy", a resort otrzymuje pytania z nim związane, w tym od podmiotów zagranicznych, które też chcą zmienić formę opodatkowania.
Czy w świetle różnych ścierających się racji polski gigant miedziowy może liczyć na zdjęcie z niego choćby części podatkowego brzemienia? Patrząc z perspektywy samej spółki, ale też inwestorów, byłoby to pożądane - mówi nam ekspert zajmujący się pokryciem analitycznym KGHM, Łukasz Prokopiuk z DM BOŚ.
- KGHM należy do najdroższych spółek miedziowych, czyli na tej krzywej kosztów jest prawie na samym końcu - podkreśla analityk. - Jeśli jeszcze weźmiemy pod uwagę podatek miedziowy, to konkurencyjność spółki względem innych jest dużo gorsza. W dłuższej perspektywie rodzi to obawy, że spółka nie będzie rozwijać się tak szybko, jak konkurencja.
- Inwestorom na pewno zależałoby na tym, żeby ten podatek zmniejszyć czy też zmienić jego formułę, tak, aby była mniej agresywna, mniej szkodliwa - albo też się go pozbyć. Byłoby to dobre dla akcjonariuszy i samej spółki, ale na drugiej szali są zapotrzebowania budżetowe i argumenty, że KGHM jest spółką, która praktycznie sprzedaje cały swój produkt na zewnątrz. Z tego punktu widzenia podatek miedziowy to jedyny sposób, żeby z działalności KGHM-u "wyciągnąć" coś dla gospodarki Polski.
- Dalsze losy podatku miedziowego to kwestia konsultacji międzyresortowych. MAP, z tego, co słyszę, chciałoby zmniejszenia daniny, MF - na pewno nie. Należy pamiętać, że sytuację budżetową mamy wyjątkowo napiętą, ze względu na bardzo złe zarządzanie finansami państwa w ciągu ostatnich paru lat. Jak to się zakończy, trudno powiedzieć - konkluduje ekspert.
W 2023 r. wpływy do budżetu państwa z tytułu podatku miedziowego wyniosły ok. 4,4 mld zł, a w budżecie na 2024 r. zaplanowano z tego tytułu 3,7 mld zł.
Katarzyna Dybińska