Terminal LNG może nie powstać, bo brak chętnych na jego usługi
Zdaniem ekonomistów jedyny jak na razie kontrakt na dostawy skroplonego gazu ziemnego LNG do Polski (zamówione przez Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo 1,5 mld m sześc. LNG, przy możliwościach terminalu na poziomie 5 mld m sześc.) to za mało, by projekt budowy świnoujskiego gazoportu uznać za uzasadniony ekonomicznie.
Brak innych długoterminowych kontraktów na dostawy powoduje, że spółka Polskie LNG (PLNG) odpowiedzialna za budowę terminalu może mieć problem z finansowaniem tej inwestycji. Banki mają sfinansować do 30 proc. inwestycji.
- Na dziś przyszły gazoport ma 70 proc. wolnych mocy. Brak rzeczywistych kontraktów na dostawy skroplonego gazu ziemnego sprawia, że instytucje finansowe będą mieć wątpliwości, czy zaangażowanie w ten projekt jest bezpieczne - mówi Piotr Syryczyński, ekspert rynku w międzynarodowej firmie konsultingowej WS Atkins.
Aby uzasadnić budowę terminalu, potrzebne są kolejne umowy importowe, których nie ma. Analitycy podkreślają, że za granicą banki inwestują w projekty, które mają co najmniej 50-proc. pokrycie przyszłych mocy. - Między innymi z tego powodu od dwóch lat nie może zakończyć się budowa gazociągu przez Alaskę - wyjaśnia Piotr Syryczyński.
W Gaz-Systemie, spółce-matce PLNG, nie wątpią jednak, że w trwającej właśnie procedurze Open Season (operator systemu przesyłowego analizuje zapotrzebowanie na infrastrukturę, zawiera wiążące umowy na np. przesył gazu i na ich podstawie rozpoczyna budowę lub rozbudowę terminalu czy sieci) dla gazoportu uda się pozyskać kolejnych kontrahentów.
Michał Duszczyk