To nas wali po kieszeni
Kierowcy aut z silnikiem Diesla tankują już jedną szóstą drożej niż przed rokiem. Polacy zaczynają odczuwać skutki galopady ceny ropy.
Rekordową cenę prawie 116 dolarów trzeba było też zapłacić na zamknięcie giełdy w Londynie za baryłkę najważniejszej w Europie ropy gatunku Brent z Morza Północnego. Od wczoraj na światowych giełdach handluje się już ropą z dostawą w czerwcu i ceny nieco spadły. Ale analitycy branży naftowej uważają, że drożyzna nie minęła i wkrótce za baryłkę trzeba będzie płacić nawet 125 dolarów.
Państwa zrzeszone w klubie największych eksporterów ropy OPEC zapewniają, że na rynku nie ma niedoborów surowca i podwyżki nakręcają spekulanci. Tak samo ocenia sytuację Norwegia, która nie należy do OPEC, choć jest piątym co do wielkości eksporterem ropy na świecie.
Oszczędni płacą drożej
Drożyznę odczuwają już kierowcy w Polsce. Za litr benzyny 95 trzeba teraz zapłacić w Polsce średnio 4,31 zł, o 7 gr drożej niż przed rokiem. Dużo gorzej mają kierowcy, z silnikiem Diesla, które słyną z niewielkiego zużycia oleju napędowego. To paliwo był u nas tradycyjnie tańsze od benzyny. Teraz ceny oba gatunków paliwa są niemal takie same. Litr oleju napędowego kosztuje w Polsce średnio już 4,24 zł, o 56 gr drożej niż przed rokiem.
Więcej w "Gazecie Wyborczej"