Trzy najciekawsze hobby miliarderów
Wrzuć do naczynia zainteresowania i wizje, a następnie delikatnie wstrząśnij. Dodaj dużo wytrwałości i chęci. Wszystko dobrze wymieszaj, a na koniec posyp szczyptą szczęścia. Oto krótki przepis na pasję, która stanowi "odskocznię" od trudów otaczającej nas rzeczywistości.
Jak widać, nie tylko luksusowe samochody, własne samoloty, ekskluzywne apartamentowce, jachty i wiele, wiele innych dóbr wyższego rzędu potrafią uszczęśliwiać najbogatszych. Przyglądając się poniższym zainteresowaniom, można utwierdzić się w tym, że pieniądze to nie wszystko. Jak urozmaicają sobie życie miliarderzy? A może jest szansa połączyć hobby z biznesem?
Richard Branson - miliarder z Wielkiej Brytanii - jest z pewnością osobą, która nie skupia się tylko na pieniądzach. Jednak już od dzieciństwa był bardzo przedsiębiorczy - w wieku 9 lat miał swoją plantację świątecznych choinek. Uwielbia dokonywać rzeczy niemożliwych, z tego powodu niektórzy nazywają go "dr Yes". Znany jest także z dalekodystansowych lotów balonem.
W bieżącym roku ma dwa cele do zrealizowania: komercyjne loty w kosmos i zbadanie dna Rowu Mariańskiego na Pacyfiku, usytuowanego na głębokości 11 tysięcy metrów.
Pierwszy, związany z największą pasją miliardera cel, jest naprawdę bliski ukończenia. Na pustyni w Nowym Meksyku, gdzie zlokalizowany jest kosmiczny terminal, już trwają loty testowe. Aby doświadczyć kilka minut nieważkości, trzeba będzie wydać ok. 200 tysięcy dolarów, ale chętnych nie brakuje. Lista zainteresowanych już liczy kilkaset osób i stale się wydłuża. Dr Yes wspomina także o budowie hotelu orbitalnego. Czy już niedługo będziemy więc mieli kosmiczne biura podróży? Sadząc po zaangażowaniu Richarda Bransona nie wydaje się to nazbyt futurystyczne.
Drugi, głębokościowy cel, również nie jest tylko przypadkowym zamysłem. Obecny na liście najbogatszych w UK Branson utworzył firmę Virgin Oceanic, która już prowadzi badania nad tym przedsięwzięciem. Gdy dojdzie do skutku, wybitni naukowcy z grubymi portfelami z pewnością nie odmówią sobie obejrzenia dna Rowu Mariańskiego. I tak słowa "do dna" nabierają nowego znaczenia.
To niezwykle skrajne oraz wyszukane zainteresowanie należy do amerykańskiego przemysłowca i filantropa Davida Rockefellera, 99-letniego przedstawiciela klanu Rockefellerów. Warto wiedzieć, że nie jest to hobby, które skupiło jego uwagę, gdy był już posiadaczem zacnego majątku, obecnie wycenianego na ok. 3 mld dolarów. Przygodę z owadami rozpoczął jeszcze w dzieciństwie. W wieku 7 lat złapał swojego pierwszego żuka.
Obecnie najstarszy miliarder na świecie uwielbia podróżować. Zawsze ma przy sobie specjalny pojemnik, na wypadek gdyby udało mu się znaleźć ciekawy okaz. W swojej kolekcji posiada owady z każdego kontynentu oprócz Antarktyki. Główne eksponaty w jego zbiorach to niespotykany okaz skarabeusza oraz nowy gatunek żuka, który został nazwany na cześć jego właściciela.
David Rockefeller to również osoba bardzo hojna. Jego celem już od dłuższego czasu nie jest pomnażanie majątku. Jak sam stwierdził, w pewnym momencie należy powiedzieć sobie "pas". Swoim życiowym dorobkiem dzieli się z innymi, przekazując pieniądze na różne cele charytatywne.
Inwestuje także w swoje największe zainteresowanie - entomologię (nauka o insektach). Z tego powodu osoby, które nie okazują sympatii wobec miliardera, nazywają go karaluchem.
Warto podkreślić, że "król nafty" może pochwalić się największym na świecie, bo liczącym 90 tysięcy owadów zbiorem. W przyszłości ma on być przekazany do Muzeum Zoologicznego Harvardu.
Takie zainteresowanie ma z kolei Clemmie Spangler, właściciel dużego pakietu akcji Bank of America, z majątkiem szacowanym na 1,6 mld dolarów. W latach 1986-1997 pełnił on funkcję rektora jednego z najstarszych uniwersytetów w USA - University of North Carolina, oraz przez rok był prezesem zarządu Harvard University. Na jego cześć w Harvard Business School nazwano nawet jeden z kampusów "The Spangler Center".
Swoje hobby odkrył w 1965 r., kiedy otrzymał od mamy zegarek należący niegdyś do jego dziadka. Był to Willard, pochodzący z 1790 roku. Kiedy w pewnym momencie zegarek przestał "tikać", Spangler zajrzał do mechanizmów, zrobił, co uważał, i zegarek ponownie zaczął działać. Sam do końca nie jest w stanie wytłumaczyć, skąd wiedział, co trzeba zrobić.
Obecnie posiada nawet swój warsztat, wyposażony w specjalne narzędzia, w którym spędza większość czasu. Główną uwagę poświęca renowacji zabytkowych zegarków będących niegdyś w posiadaniu jego dziadka. Większość z nich pochodzi z lat 1600-1830 i - jak twierdzi - każdy z nich jest inny.
Oprócz tego sam szuka nowych nabytków, przy których można trochę "pomajsterkować", głównie w sklepach antycznych bądź w tzw. junk stores - sklepach z różnymi towarami.
"Uważam, że wykorzystywanie naszych rąk i oczu jest relaksujące i podnoszące na duchu" - twierdzi Spangler.
Tomasz Hałaj