Turcja w trybunale arbitrażowym domaga się od Rosji obniżenia ceny gazu
Turecki koncern paliwowy Botas skierował do trybunału arbitrażowego w Sztokholmie pozew przeciwko rosyjskiemu Gazpromowi, domagając się obniżenia ceny gazu - poinformował we wtorek dziennik "Kommiersant", powołując się na Ministerstwo Energetyki Turcji.
Botas zażądał od Gazpromu zrewidowania kontraktu zawartego w grudniu 2014 roku. Wezwanie na arbitraż skierował do niego w poniedziałek. Turcja jest drugim pod względem wielkości dostaw - po Niemczech - odbiorcą rosyjskiego gazu. W 2014 roku kupiła w Rosji 30 mld metrów sześc. surowca.
- Skierowanie pozwu do arbitrażu jest jednym z wariantów przewidzianych w kontrakcie. Jest to normalne - oświadczył rzecznik Gazpromu Siergiej Kuprijanow, cytowany przez "Kommiersanta". Nie wykluczył on zarazem pozasądowego uregulowania sporu.
Botas i Gazprom spierają się o cenę gazu od roku. W grudniu 2014 roku prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin obiecał Ankarze zniżkę w wysokości 10 proc. w zamian za jej zgodę na budowę gazociągu Turkish Stream (Turecki Potok), mającego przez Morze Czarne transportować gaz z Rosji do Europy z ominięciem Ukrainy. Jednakże z powodu kryzysu rządowego w Turcji rozmowy na temat ułożenia tej magistrali zostały przerwane. Nowych kontraktów z niższą ceną gazu nie podpisano.
Na początku października Gazprom o połowę zmniejszył dostawy błękitnego paliwa do Turcji. Obiecał, że wznowi jej w pełnym wymiarze po wyborach parlamentarnych w tym kraju, wyznaczonych na 1 listopada.
Źródła "Kommiersanta" utrzymują, że Botas już kilka miesięcy temu chciał pozwać Gazprom do arbitrażu, jednak sprzeciwił się temu turecki rząd. Wszelako w ostatnich tygodniach stosunki między Ankarą i Moskwą uległy pogorszeniu z powodu udziału Rosji w operacji wojskowej w Syrii. Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan zagroził nawet ograniczeniem współpracy gospodarczej z FR, w tym w sferze gazowej.
Forsowany przez Gazprom gazociąg Turkish Stream przez Morze Czarne do Europy Południowej i Środkowej ma zastąpić omijającą Ukrainę magistralę South Stream (Gazociąg Południowy), od której układania koncern odstąpił po zablokowaniu budowy przez Komisję Europejską.
Rosyjski gigant planował, że zamiast South Streamu do Bułgarii zostanie ułożona do Turcji, a następnie do jej granicy z Grecją magistrala o takiej samej mocy przesyłowej, tj. 63 mld metrów sześciennych rocznie. Gazprom chciał, by docelowo Turecki Potok składał się z czterech nitek o przepustowości po 15,75 mld metrów sześciennych gazu rocznie. 47 mld metrów sześciennych surowca Gazprom zamierzał dostarczać do projektowanego hubu gazowego na granicy Turcji i Grecji.
Gazprom zapowiadał, że do budowy tej magistrali przystąpi w czerwcu 2015 roku, a jej pierwszą nitkę uruchomi w grudniu 2016 roku. Wiadomo już, że terminów tych nie dotrzyma. Gaz z pierwszej nitki ma być w całości przeznaczony na rynek Turcji.
Rosja nie podpisała jeszcze żadnych porozumień o budowie tego gazociągu - nie tylko z Turcją, ale także z Grecją.
Na początku października prezes Gazpromu Aleksiej Miller poinformował, że koncern zrezygnował z połowy mocy przesyłowych Turkish Stream. Miller ogłosił, że przepustowość planowanej magistrali wyniesie 32 mld metrów sześciennych surowca rocznie. Wcześniej minister energetyki FR Aleksandr Nowak oświadczył, że Turecki Potok powinien mieć dwie nitki. Nowak wyjaśnił, że surowiec z jednej nitki byłby przeznaczony dla odbiorców w Turcji, a z drugiej - w Europie Wschodniej.
Rosja dostarcza Turcji gaz za pośrednictwem uruchomionego w 2002 roku gazociągu Blue Stream (Błękitny Potok). Część rosyjskiego surowca dociera do tego kraju Gazociągiem Transbałkańskim, biegnącym przez Ukrainę, Mołdawię, Rumunię i Bułgarię.
Gazprom kilkakrotnie zapowiadał, że Rosja twardo zamierza zrezygnować po 2019 roku z usług Ukrainy jako kraju tranzytowego dla rosyjskiego gazu przeznaczonego dla obiorców w Europie. Również minister Nowak niejednokrotnie mówił, że Rosja nie planuje przedłużenia wygasającego w 2019 roku kontraktu na tranzyt surowca przez terytorium Ukrainy.
Gazpromowi zależy na tym, aby doprowadzić gaz do Turcji, a potem dalej do Europy Południowej i Środkowej, zanim Unia Europejska zrealizuje swoją strategię, przewidującą sprowadzanie surowca z Azerbejdżanu, Turkmenistanu i Iranu, albo ograniczy zakup gazu w Rosji przez mechanizm przyszłej unii energetycznej.