Twórcza księgowość jest oznaką poważnej choroby

Enronitis to choroba, której pierwszym objawem jest zaciemnianie wyników finansowych. To taka pomroczność jasna bilansu spółki. Przypadłość, której obawiają się dziś wszystkie cywilizowane rynki świata. Również polski.

Enronitis to choroba, której pierwszym objawem jest zaciemnianie wyników finansowych. To taka pomroczność jasna bilansu spółki. Przypadłość, której obawiają się dziś wszystkie cywilizowane rynki świata. Również polski.

Enronitis nie wybucha sam z siebie. Enronitis trzeba na spółkę sprowadzić. Nosicielami mogą być zarządy, ale i te nie zarażą bez pomocy księgowych.

Hasło "twórcza księgowość" robi dziś furorę. Poprawianie, drukowanie, rasowanie wyników spółek - jak się okazuje - jest plagą gospodarek. Plagą globalną. Wiele w tym przesady, ale upadek amerykańskiego Enronu, bardziej niż kiedykolwiek wyczulił obserwatorów rynków na sztuczki księgowe. Niby wiadomo, że nigdy nie należy do końca ufać zarządom spółek, ale podejrzliwość inwestorów przekracza dziś wszelkie granice. To nie uzdrowi atmosfery, a już na pewno nie zlikwiduje procederu poprawiania bilansów.

Reklama

Dobry księgowy to największy skarb każdej firmy.

Dobry księgowy może z wynikami finansowymi zrobić wszystko - spółkę perłę gospodarki przedstawić jako leżącego w rynsztoku bankruta, a bankruta jako perłę gospodarki. Dobry księgowy kilkoma ruchami pióra potrafi sprowadzić na rynek panikę albo wygasić największy pożar. I mimo - nie ma co ukrywać - podziwu wielu obserwatorów dla księgowej ekwilibrystyki, fakt pozostaje faktem - wszelkie rasowanie wyników jest nieuczciwe i tylko na krótką metę poprawia wizerunek spółki i unosi kurs jej akcji.

Na upartego można do dzisięcioletniego malucha dołożyć alufelgi, spoilery, przyciemniane szyby, rajdowe światła i wymalować na dzwiach jaskrawy napis ăracing power teamÓ. Ale to wciąż będzie ten sam, dziesięcioletni maluch, którego na ulicy wyprzedzi większość amatorów rowerów. I tak samo jest z drukowaniem zysków.

Choroba drukowania może dotknąć każdą firmę - bez względu na jej wielkość i jakość. Najgorsze jest jednak nie to, że są na świecie księgowi, którzy nie mają żadnych oporów etycznych, ale to, iż instytucje powołane do chronienia rynku przed tego rodzaju nieprawidłowościami, albo robią niewiele, albo - co gorsza - nie widzą problemu. Całe szczęście, że w Polsce nie mieliśmy jeszcze do czynienia ze skandalem na miarę Enronu. Obcy przykład powinien jednak uczulić rynek na zjawisko ukrywania strat za parawanem sztuczek księgowych. Tu dyskusja na ten temat nie jest wcale potrzebna. Potrzebne jest tylko wyraźne przypomnienie, że rasowanie wyników to nie tylko brak uczciwości wobec inwestorów, ale zwykłe, najzwyklejsze przestępstwo.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: choroby | świata | księgowość
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »