Ucieka nam cenny czas

Rozmowa z Jarosławem Pietrasem, ministrem ds. europejskich

Rozmowa z Jarosławem Pietrasem, ministrem ds. europejskich

Gazeta Prawna - Polska od kilkunastu miesięcy jest krajem członkowskim Unii Europejskiej. Jakie, pana zdaniem, są największe korzyści z tego wynikające?

Jarosław Pietras - Myślę, że Polska odniosła szereg korzyści, które są zauważalne, ale nie zawsze zdajemy sobie sprawę, że są to korzyści wiążące się ze wzrostem pozycji Polski w wyniku przystąpienia oraz postrzeganiem jej jako partnera w Unii Europejskiej. Dla przykładu, dynamicznego wzrostu eksportu nie da się wytłumaczyć jedynie zniesieniem barier celnych w obrocie z UE. Wielu przedsiębiorców w krajach Unii Europejskiej nabrało przekonania, że oto polski podmiot może być podmiotem wiarygodnym, ponieważ w Polsce, jako kraju należącym do Unii Europejskiej, jest jednolity system prawny. Dla państw trzecich istotne jest przekonanie, że otrzymują produkt, który nosi etykietę "Made in Europe", co bardziej przekonuje do zakupu. W związku z tym znaczny wzrost eksportu do Rosji i innych państw na wschód od Polski jest tłumaczony częściowo tym, że zmienił się sposób postrzegania Polski.

Reklama

Wśród innych korzyści wynikających bezpośrednio z akcesji mógłbym jeszcze wymienić wzrost współpracy gospodarczej oraz wzrost inwestycji, wynikający z większego zainteresowania inwestorów nie tylko udziałem w prywatyzacji, ale również inwestycjami typu "green field", gdzie bezpośrednio buduje się potencjał produkcyjny. Ponieważ Polska jest wewnątrz Unii, produkcja w naszym kraju daje zagranicznym inwestorom, takim jak Korea, znacznie lepszy dostęp na rynek unijny. Polska odczuła również pozytywny wpływ transferów finansowych. Nasz kraj wpłaca zdecydowanie mniej do budżetu unijnego, niż z niego uzyskuje.

- Patrząc na poszczególne grupy społeczne, czy możemy mówić o zwycięzcach i przegranych integracji?

- Niewątpliwie są grupy społeczne, które odczuły natychmiast efekty integracji. Rolnicy są zazwyczaj wymieniani jako grupa, która skorzystała. I ona skorzystała w bardzo różny sposób, po pierwsze, z powodu płatności bezpośrednich, jak również zmian i przekształceń relacji cenowych. Natomiast z mojego punktu widzenia najważniejsze korzyści dla rolnictwa, to nie są korzyści uzyskiwane dziś, ale polegające na tym, że uzyskujemy pewność, iż Wspólna Polityka Rolna przez wiele następnych lat wpłynie bardzo pozytywnie na polskie rolnictwo.

Wielu projektów, szczególnie infrastrukturalnych, nie daje się tak szybko zrealizować. To nie jest tylko kwestia systemu unijnego, ale na to nakłada się obiektywny problem nieopanowania technologii wytwarzania dróg i autostrad w Polsce.

Są też grupy społeczne, które na integracji straciły, ale na szczęście nie jest ich dużo i nie są to grupy liczne. Wśród nich są osoby, które musiały dokonać znaczących inwestycji w nowoczesną infrastrukturę, sprostać normom w odniesieniu do ochrony środowiska, jakości produktów, wymogów weterynaryjnych i sanitarnych. Jednak nie korzystają oni jeszcze z możliwości, które stwarza wzrost eksportu i włączenie się do rynku wewnętrznego Wspólnoty. Większość zakładów produkcyjnych dostrzega jednak to, że wysiłek dostosowawczy zaczyna im się opłacać, a bez tego nie mieliby żadnej szansy.

- Do roku 2006 Polska może otrzymać 8,6 mld euro dotacji z funduszy strukturalnych, jednak pod warunkiem że środki te wykorzystamy do roku 2008. Czy nie jest pan zaniepokojony niskim, 2-procentowym poziomem wypłat?

- Jestem zaniepokojony, ale moje zaniepokojenie wiąże się z tym, że sporo spraw, które mogły być wyjaśnione rok temu, nawet przed przystąpieniem Polski do UE, było bardzo powoli wyjaśnianych czy bardzo powoli tworzonych. Dotyczy to całego skomplikowanego systemu rozliczeń, skomplikowanego aparatu, który jest nałożony na system programowania i dystrybucji środków unijnych. Ale problemy tego typu dotyczą kogoś tworzącego system od początku. Więc być może tak być musiało, że pierwszy okres jest okresem niezwykle trudnym i powolnym. Tak więc w sposób naturalny, pomiędzy punktem startowym, w którym składane są wnioski, a punktem, w którym pieniądze są wydawane i pobierane z kont programowych, upływa sporo czasu.

Jeżeli popatrzymy na sytuację w ostatnich tygodniach czy miesiącach, to widać, że następuje wzrost wypłat. To jest spowodowane tym, że kończą się projekty i przedstawiane są faktury, ale, po drugie, też tym, że przy istniejącym prefinansowaniu, kiedy ktoś otrzymuje środki na wykonanie projektu, nie ma motywacji, aby przedkładać cząstkowe faktury po wykonaniu każdej z części, ponieważ i tak ma bieżące finansowanie.

- A co z właściwie niezauważalnymi inwestycjami w infrastrukturę?

- Rzeczywiście w tym obszarze postęp jest zbyt mały. Wielu projektów, szczególnie infrastrukturalnych, nie daje się tak szybko zrealizować, z funduszy nie unijnych, tylko publicznych. To nie jest tylko kwestia systemu unijnego, ale na to się nakłada obiektywny problem nieopanowania technologii wytwarzania dróg i autostrad w Polsce.

- Jaki obszar inwestycji finansowanych z funduszy strukturalnych powinien mieć znaczenie priorytetowe?

- Moim zdaniem są trzy główne kierunki, o które powinniśmy dbać niezwykle starannie. Po pierwsze, niewątpliwie jest to infrastruktura transportowa. To, co jest problemem wymienianym przez inwestorów zagranicznych, to brak tej infrastruktury. Po drugie, priorytetem powinno być dostosowanie do wymogów unijnych, żeby się nie okazało, że w niektórych obszarach z powodu niedostosowania albo przyjdzie nam płacić kary, albo przyjdzie nam być wyłączonym z jakichś przywilejów, na przykład wskutek tego, że polskie produkty są wytwarzane w warunkach niespełniających wymogów unijnych. Wreszcie trzeci obszar to ochrona środowiska. Mamy zapóźnienia odnoszące się do oczyszczalni ścieków, gospodarki odpadami stałymi, recyklingu.

- Po fiasku negocjacji w sprawie unijnego budżetu na lata 2007-2013 podczas szczytu luksemburskiego, inicjatywę przejęła Wielka Brytania, przewodząca Radzie Europejskiej od lipca 2005 roku. Jednak niewiele poczyniono w tym kierunku. Czy kompromis budżetowy jest obecnie możliwy?

- Gdyby Luksemburg osiągnął sukces w sprawie budżetu, obecna prezydencja w ogóle by się tą kwestią nie zajmowała. Przez ostatnie tygodnie prezydencji luksemburskiej Brytyjczycy nie zajmowali się nową perspektywą finansową inaczej niż tylko ze swojego narodowego punktu widzenia, nie zastanawiając się, czy będą musieli zajmować się tą kwestią jako prezydencja. I pewnie dlatego potrzebowali pewnego okresu na rozruch, ale naszym zdaniem trwa on już zbyt długo. Z zapowiedzi, które słyszymy, wydaje się, że intensywnej pracy we wrześniu 2005 roku jeszcze nie będzie. Wszystko wskazuje, że Brytyjczycy wyjdą z propozycją kompromisu na początku listopada. Mogłoby to być dla nas do zaakceptowania, gdybyśmy wiedzieli, co się wydarzy do tego czasu. Należy zachęcić Brytyjczyków do dyskusji w sprawie reform, otwierającej drogę do kompromisu.

- Podczas ostatniego szczytu polska delegacja, w której składzie pan był, udowodniła, że jesteśmy skłonni do pewnych poświęceń w imię osiągnięcia kompromisu budżetowego. Czy nadal utrzymuje pan takie stanowisko?

- My reagujemy na sytuację negocjacyjną. W tym momencie wracamy do punktu wyjścia co do naszych postulatów.

- Jakie to postulaty?

- Po pierwsze, Polska jest zainteresowana polityką spójności z tego względu, że jest to polityka, która może sprostać głównemu wyzwaniu, przed jakim stoi Unia Europejska, czyli wyrównaniu większego niż kiedykolwiek zróżnicowania poziomów rozwoju. Po drugie, Polska ma potrzebę wsparcia procesu modernizacji naszego rolnictwa i dlatego będzie się starannie przyglądać wszystkiemu, co tego dotyczy. Po trzecie, ważna jest dla nas kwestia uczestnictwa w tworzeniu Europy konkurencyjnej, także poprzez skierowanie funduszy na ten cel, które pozwoliłyby na pełne wykorzystanie potencjału badawczego nie tylko w państwach i zamożnych, ale również w nowych państwach członkowskich i na dorobku.

Fundusze łączne na politykę spójności powinny być co najwyżej ograniczone pułapem 4-proc. PKB, a nie niższym. Ponadto należy dostrzec specyficzną sytuację pięciu regionów w Polsce, które są najmniej zamożnymi regionami UE, i udostępnić tym regionom specjalny dodatkowy instrument. Zależy nam również na zachowaniu dużej alokacji w odniesieniu do rolnictwa. W odniesieniu do konkurencyjności zależy nam na wykorzystaniu naszego potencjału.

- Czy kompromis w sprawie unijnego budżetu jest dla nas konieczny?

- Jeżeli nie osiągniemy kompromisu, będziemy mieli świadomość, że ucieka nam cenny czas, a nie osiągnęliśmy żadnego rezultatu.

- Jak podsumowałby pan swoją kadencję na stanowisku ministra ds. europejskich?

- Na stanowisku ministra odpowiedzialnego za sprawy europejskie jestem od 4 maja 2004 roku i z tego okresu jestem bardzo zadowolony. Myślę, że Polska osiągnęła bardzo wiele, że przede wszystkim udało się wykorzystać szanse płynące z członkostwa, co potwierdził pierwszy rok i jego odbiór przez biznes, media, jak i społeczeństwo. Nie nastąpiło żadne poważne zahamowanie. Okazało się, że polska legislacja jest w znacznym stopniu dostosowana do europejskiej.

Naszym osiągnięciem jest to, że nikt w Europie nie kwestionuje i nie sugeruje nawet, że problemy, które mamy we Wspólnocie, wiążą się z faktem akcesji nieprzygotowanych państw. Okazało się, że nowe państwa członkowskie, w tym Polska, są przygotowane, dostosowane, mają wdrożone prawo europejskie w stopniu podobnym jak inne państwa i nie one są przyczyną problemów, które przeżywa Europa obecnie.

Rozmawiał Marcin Kowalczyk

Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: korzyści | Jarosław | Uciekaj!
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »