Uczelnie na rozdrożu
Konieczność zmiany w systemie szkolnictwa wyższego to pogląd podzielany przez wszystkich obecnych na spotkaniu Klubu Polska 2015+. Wydaje się, że uczestnicy dyskusji byli zgodni co do diagnozy obecnego stanu rzeczy, na tym jednak kończą się podobieństwa, a zaczynają różnice, bo dwóch przedstawionych wizji reformy systemu nie sposób pogodzić. Pozostaje pytanie o dalsze losy strategii i refleksja, ile w edukacyjnym biznesie miejsca na biznes, a ile na edukację.
Trudno nie zgodzić się z poglądem, że w ciągu minionych dwudziestu lat dokonaliśmy w Polsce znaczącego postępu w dziedzinie edukacji na poziomie wyższym. Zarówno dostępność studiów, jak i współczynnik skolaryzacji znacząco wzrosły, niemniej wśród uczestników spotkania w Klubie Polska 2015+ panuje powszechna opinia, że obserwowany pęd do wiedzy dokonał się w dużej mierze kosztem jakości kształcenia.
Wiele osób podziela pogląd, że stawiając na ilość, zapomnieliśmy o innych priorytetach i dzisiaj, po okresie edukacyjnego boomu lat poprzednich, system szkolnictwa wyższego zaczyna przeżywać kryzys. Międzynarodowa pozycja polskich uczelni wciąż pozostawia wiele do życzenia.
Według publikowanych na świecie rankingów lokują się one na bardzo odległych pozycjach - dokładnie mówiąc, dopiero w czwartej setce - i nawet kraje o porównywalnym poziomie rozwoju do Polski, czy nawet te słabiej rozwinięte, radzą sobie lepiej.
Poza nielicznymi wyjątkami ilość cytatów z prac polskich naukowców jest bardzo niska, a polskie uczelnie nie są w stanie efektywnie konkurować z uniwersytetami z innych krajów. Zbyt duży nacisk na samą dydaktykę i zaniedbania w sferze nauki zapędziły nas w ślepą uliczkę, lokując tę sferę działalności na globalnych peryferiach. Coraz częściej słychać głosy, że bez nowej, dobrze przemyślanej i przede wszystkim akceptowanej przez wiele zaangażowanych środowisk strategii, system szkolnictwa wyższego w Polsce czeka dryf rozwojowy.
Lista grzechów polskiego szkolnictwa wyższego jest bardzo długa - złe finansowanie uczelni, nieefektywne zarządzanie infrastrukturą, przestarzały model kariery naukowej, brak mobilności kadry wykładowców i studentów, słabość elit, niedostateczna konkurencja i powiązanie z gospodarką . Zdaniem wielu komentatorów to tylko wierzchołek góry lodowej. Problem jest już na tyle widoczny, że zarówno rząd, jak i środowiska akademickie oraz eksperckie podjęły prace nad jego rozwiązaniem.
Wprawdzie debata o potrzebie reorganizacji systemu mniej lub bardziej intensywnie toczy się już od wielu lat, jednak w ostatnim czasie przybrała dość niefortunny obrót. Niemal jednocześnie powstały dwa projekty strategii dalszego rozwoju polskich uczelni - opracowany na zlecenie Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego projekt ekspercki konsorcjum Ernst & Young i Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową oraz projekt środowiskowy, sygnowany przez konferencję rektorów polskich uczelni.
O ile wszyscy zgadzają się co do podstawowych celów i kierunków zmian - podniesienia poziomu jakości kształcenia, zwiększenia nacisku na rozwój badań naukowych, dywersyfikacji ról poszczególnych uczelni oraz konieczności kształtowania postaw obywatelskich, nadal trwa ożywiona dyskusja wokół sposobów ich realizacji.
Intencje w obu przypadkach są bardzo podobne, w końcu wszystkim zależy na prestiżu rodzimych uczelni i możliwie najwyższych standardach kształcenia przyszłych elit, ale to chyba jedyny element, który naprawdę je łączy. Dodatkowe emocje wzbudza fakt, że środowisko akademickie nie mogło uczestniczyć w przetargu ministerstwa na opracowanie strategii, choć zdaniem wielu uczestników dyskusji - powinno. Według profesora Łukasza Turskiego z Centrum Fizyki Teoretycznej PAN, reforma wręcz musi być przeprowadzona przez środowisko naukowe.
- Po prostu żadna inna reforma bez jego udziału się nie powiedzie - przekonuje profesor dr Bohdan Wyżnikiewicz, kierujący projektem opracowania strategii rozwoju szkolnictwa wyższego ze strony IBnGR, jest jednak przeciwnego zdania - to fatalny pomysł, żeby system szkolnictwa reformowali rektorzy, podobnie jak fatalne jest reformowanie systemu ochrony zdrowia przez dyrektorów szpitali - komentuje.
Według Bohdana Wyżnikiewicza, najważniejsze jest usprawnienie systemu w trzech głównych obszarach - jakości kształcenia, badań naukowych oraz szeroko rozumianych relacji uczelni z otoczeniem społecznym.
Kierowany przez niego zespół zaproponował w swoim opracowaniu rozwiązania, które dotychczas nie znajdują jednak zrozumienia w środowiskach akademickich, budząc liczne kontrowersje. Eksperci z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową, opracowując dokument, wzorowali się na już istniejących modelach strategicznych z innych krajów.
Według ich projektu, postawione cele trzeba zrealizować przez zwiększenie różnorodności uczelni i programów nauczania. Proponują stworzenie nowego rodzaju uczelni badawczych, które będą koncentrować się wyłącznie na badaniach naukowych i w ten sposób odciążą kadrę dydaktyczną, pozwalając na stopniową redukcję dysproporcji między polskimi i zagranicznymi ośrodkami naukowymi. Takie rozwiązanie pomoże również w likwidacji wieloetatowości wśród kadry akademickiej.
Warunkiem realizacji głównych celów jest większa otwartość ośrodków akademickich na otoczenie, także w aspekcie międzynarodowym, zwiększenie mobilności wykładowców oraz studentów, między innymi poprzez zakaz zatrudniania własnych doktorów oraz wprowadzenie konkurencji między uczelniami o środki publiczne.
Dalej idące kroki zakładają odejście od sztywnych kierunków studiów na rzecz programów dyplomowych, likwidację studiów jednolitych, w miejsce których miałby zostać wprowadzony pełny system boloński (oparty o studia licencjackie, magisterskie i doktoranckie), a także całkowitą likwidację studiów niestacjonarnych - zaocznych i wieczorowych.
Postulowane zmiany dotyczą również ustroju uczelni wyższych, co w zamierzeniach autorów powinno prowadzić do większej efektywności zarządzania środkami finansowymi. Zdaniem Bohdana Wyżnikiewicza, reformowanie systemu polskiego szkolnictwa wyższego powinno mieć charakter ewolucyjny - jakiekolwiek radykalne posunięcia nie są przewidywane.
Prof. Jerzy Woźnicki, prezes Fundacji Rektorów Polskich i były rektor Politechniki Warszawskiej, patrzy na propozycje strategii przygotowanej przez Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową z dużym sceptycyzmem. - Choć zgadzam się w pełni z celami strategicznymi, sposoby ich osiągania są nie do przyjęcia - mówi profesor. W jego ocenie aż trzy czwarte głównych postulatów zawartych w dokumencie jest do odrzucenia.
Popierany przez niego projekt środowiskowy zakłada natomiast większą autonomię uczelni wyższych i decentralizację, czego jego zdaniem brakuje w strategii IBnGR. Strategia środowiskowa w wielu aspektach wzoruje się na systemie brytyjskim, który uważany jest za najbardziej skuteczne rozwiązanie w Europie. Jednak według prof. Woźnickiego przenoszenie gotowych rozwiązań na polski grunt, jak ma to miejsce w strategii IBnGR, nie jest najlepszym pomysłem.
Najistotniejszym elementem, który należy traktować jako wzorzec, jest powołanie właściwej agencji, która negocjowałaby z Ministerstwem Nauki i Szkolnictwa Wyższego zadania dydaktyczne dla uczelni i alokowała zasoby w zależności od wyników, co wpłynęłoby na poprawę konkurencyjności. Jednocześnie głównym zarzutem w stosunku do projektu eksperckiego jest ryzyko upolitycznienia uniwersytetów, które o środki publiczne musiałyby negocjować samodzielnie.
Profesor kładzie również duży nacisk na podmiotowość studentów, ideę life-long learning, a także konsolidację, wykorzystywanie i doskonalenie istniejących zasobów w celu tworzenia uniwersytetów badawczych. Zdaniem Jerzego Woźnickiego, żadna z obecnie istniejących uczelni w Polsce nie podoła wyzwaniu samodzielnego stworzenia infrastruktury zdolnej do konkurowania z międzynarodowymi instytucjami.
- W obszarze nauki potrzebujemy zaś postępu skokowego, który musi dokonać się w przeciągu najbliższej dekady - przekonuje - i dlatego trzeba przejść od dydaktyki do nauki, tworząc centra, które w innych krajach nazywa się superuniwersytetami. Wydaje się, że i u nas takie rozwiązanie jest pożądane.
Obie strategie różnią się w wielu innych aspektach, z których jednym jest ciągle niedoprecyzowana kwestia opłat za studia. Póki co decyzja w tej materii leży w gestii polityków, podobnie jak sprawa zwiększenia nakładów na naukę do 2 proc. PKB.
Kompromis w kwestii ostatecznej strategii raczej nie wchodzi w grę - takie rozwiązanie nie satysfakcjonowałoby nikogo, dlatego potrzebne są dalsze konsultacje i w których efekcie, jak twierdzi profesor Woźnicki, powinna powstać hybryda rozwiązań zaproponowanych przez środowisko. Nie można jednak debatować w nieskończoność - świat na nas nie poczeka, a na dalsze pozostawanie w tyle nikt się już nie chce godzić.
Jacek Gieorgica