Uderzyć podatkiem w najbogatszych

Podwyższona danina dla najbogatszych (którzy zarabiają ponad 250 tys. USD rocznie) i cięcia wydatków na wojnę w Iraku mają pozwolić na obniżenie deficytu budżetowego USA z 1,3 bln USD (równa się 9,2 procent PKB) do 533 mld USD na koniec pierwszej prezydentury. W 2013 r. deficyt budżetowy ma wynosić już tylko 3 proc. PKB. Obama jest przekonany do obniżki deficytu - zadłużanie się państwa utrudnia bowiem wzrost gospodarczy i tworzenie nowych miejsc pracy. Kierunek ten prezydent ogłosi na dzisiejszym spotkaniu ze 130 osobistościami gospodarki i polityki USA (w tym 50 parlamentarzystów z obydwu partii). 26 lutego prezydent ogłosi założenia do nowego roku budżetowego, który zaczyna się 1 października br.

Pomysł zabierania pieniędzy od bogatszych Amerykanów niewątpliwie nie spodoba się rynkowi, stąd mogą pojawić się spadki głównych indeksów. Ale przy okazji przypomina się w Stanach, że gdy prezydent Bill Clinton podniósł podatek dla 2 procent najbogatszych obywateli stworzono 24 mln nowych miejsc pracy i boom gospodarczy trwał osiem lat, co było sukcesem bez precedensu w drugiej połowie XX wieku. Obama chce także podnieść opodatkowanie przychodów funduszy hedge i przedsięwzięć typu private equity z 35 procent do 39,6 procent. W USA podatek od zysków kapitałowych wynosi 15 procent.

Obama nie tylko zabiera, ale też realizuje "program stymulacyjny" (wart 787 mld USD). Od 1 kwietnia typowa rodzina dostanie więcej o 65 USD skutkiem obniżenia opodatkowania pracujących. Ma to rozruszać popyt wewnętrzny i jest pierwszym krokiem w wychodzeniu z kryzysu. Dodatkowych 275 mld USD administracja przeznaczy na pomoc dla osób zadłużonych na zakup domów. Sytuacja na tym rynku jest tak zła, że ceny domów spadły w grudniu 2008 r. o 18,3 procent (r/d/r). Fatalnie jest także w branży motoryzacyjnej - sprzedaż nowych aut w styczniu br. była najniższa od 26 lat.

Krzysztof Mrówka, Interia.pl