UE wcześniej otworzy rynki pracy

Trzy pytania do Mirosława Zielińskiego, podsekretarza stanu w Ministerstwie Gospodarki i Pracy.

Trzy pytania do Mirosława Zielińskiego, podsekretarza stanu w Ministerstwie Gospodarki i Pracy.

GP: Nie sprawdziły się złe wróżby, że po otwarciu od 1 maja br. brytyjskiego, szwedzkiego i irlandzkiego rynku pracy Polacy masowo wyruszą tam w poszukiwaniu pracy. Czy może to wpłynąć na szybsze niż zapowiadano zniesienie restrykcji w swobodzie przepływu pracowników przez inne państwa członkowskie?

MZ: Prowadzimy w tej sprawie rozmowy ze wszystkimi krajami, które utrzymały obostrzenia. To, czy otworzą one swoje rynki pracy jeszcze przed upływem deklarowanego wcześniej okresu przejściowego, np. po upływie pierwszego dwuletniego okresu, zależy od równowagi sił w tych krajach między związkami zawodowymi a organizacjami pracodawców. Obecnie właściwie we wszystkich państwach Wspólnoty pracodawcy chcieliby jak najszybciej otworzyć rynki wewnętrzne, ale opór stawiają związki zawodowe. Taka sytuacja przesądza o tym, że zniesienie restrykcji w swobodzie przepływu pracowników nie zależy od analiz ekonomicznych, analiz rynku pracy poszczególnych krajów - są one właściwie jednoznaczne. Wyraźnie wskazują, że pracownicy z Polski oraz z pozostałych 10. nowych państw członkowskich są mile widziani, wszędzie potrzebni.
Podkreślić trzeba przy tym, że zatrudnianie polskich pracowników na europejskich rynkach wpływa na kształtowanie się poszczególnych rynków pracy. A to jest niekorzystne dla członków związków zawodowych - przynajmniej w ich subiektywnych odczuciach. Rezultat dyskusji o jak najszybszym swobodnym przepływie wszystkich pracowników w Unii Europejskiej, jakie toczą się w innych krajach, zależy przede wszystkim od ich wewnętrznej sytuacji politycznej oraz od tego, jak bardzo rząd danego kraju opiera się na politycznym wsparciu związków zawodowych. Tam, gdzie to wsparcie jest bardzo duże i potrzebne dla rządu, niestety okresy przejściowe prawdopodobnie zostaną wydłużone. Natomiast tam, gdzie silniejsze są powiązania rządu z przedsiębiorcami, tam - mamy nadzieję - rynek pracy może zostać otwarty całkowicie lub częściowo wcześniej.

Reklama

GP: Które kraje wobec tego mogą najszybciej, czyli już w 2006 r., zrezygnować z utrzymywania restrykcji w dostępie pracowników z nowych państw członkowskich do swoich rynków pracy?

MZ: Wcześniejszego zniesienia obostrzeń od dotychczas deklarowanego przez poszczególne kraje Wspólnoty na pewno nie należy spodziewać się w Niemczech. Tam jest największy opór związków zawodowych. W pozostałych państwach natomiast jest to bardzo prawdopodobne. Państwa Wspólnoty nie muszą obawiać się masowego napływu pracowników z Polski - przede wszystkim dlatego, że sytuacja na naszym rynku pracy poprawia się. Zmienia się też różnica w poziomie płac. Obecnie w Polsce średnia płaca wynosi około 560 euro. Jeszcze 15 lat temu, przed transformacją wynosiła zaledwie 20-30 euro (licząc po kursie wolnorynkowym).

GP: Nie ma też zagrożenia drenażem mózgów?

MZ: Tu zagrożenie jest, choćby dlatego, że wciąż czekamy na rzeczywistą reformę służby zdrowia, na to, by naukowcy mogli więcej zarabiać. Z tego powodu ludzie mogą wyjeżdżać za granicę. Typowy drenaż mózgów, czyli uciekanie wykształconych Polaków za granicę w poszukiwaniu pracy, często lepiej płatnej, należy do przeszłości. Kiedyś, jak wyjeżdżało się z Polski, to na zawsze. Teraz wyjeżdża się na kilka lat, głównie by zdobyć doświadczenie w zagranicznej firmie.

Rozmawiała Izabela Rakowska

Gazeta Prawna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »