Ukraina oferuje USA rzadkie metale. Ale ich wydobycie nie będzie łatwe
Udział w eksploatacji złóż metali ziem rzadkich w zamian za finansowe wsparcie wojny z Rosją - to propozycja, jaką złożył prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski Donaldowi Trumpowi. Prezydent USA upomniał się w tym tygodniu o metale warte 500 miliardów dolarów. Argumentował, że od początku agresji Rosji Stany Zjednoczone przekazały największą ze wszystkich krajów pomoc dla Kijowa. Czy jednak USA mogą szybko i łatwo wzbogacić się na dostępie do ukraińskich bogactw? Eksperci mają wątpliwości.
Metale ziem rzadkich to 17 pierwiastków, których złoża występują zwykle w niewielkim stężeniu. Są niezbędnym składnikiem wielu współczesnych technologii - od samochodów hybrydowych po turbiny wiatrowe i laptopy. Są też wykorzystywane w telefonach komórkowych, systemach rakietowych, turbinach i sprzęcie elektronicznym.
Mimo, że Australia i Stany Zjednoczone zwiększyły w ostatnim czasie ich produkcję, 80-proc. udział w globalnym wydobyciu metali ziem rzadkich wciąż mają Chiny. Brak kontroli nad zasobami tych surowców stanowi dla USA strategiczną słabość. Dlatego, zdaniem ekspertów, oferta prezydenta Ukrainy może zainteresować Waszyngton.
"Waszyngton i Kijów wydają się zbliżać do umowy w sprawie metali ziem rzadkich, w ramach której ukraińskie zasoby mineralne zostałyby udostępnione w zamian za dalszą pomoc USA" - informuje agencja Reutera. Branżowi eksperci ostrzegają jednak, że na drodze do realizacji planu stoją ogromne przeszkody. Argumentują, że doprowadzenie do wydobycia tych surowców może potrwać lata i będzie wymagać znacznych inwestycji.
Około połowy ukraińskich złóż metali ziem rzadkich znajduje się na terenach kontrolowanych i okupowanych przez Rosję. W dodatku nie są one eksploatowane. Zdaniem ekonomistów, w Ukrainie nie funkcjonuje ani jedna kopalnia metali ziem rzadkich. Portal US Geological Survey - służby geologicznej Stanów Zjednoczonych - podał, że w kraju nie produkowano tych metali przez ostatnie dekady.
Ukraina dysponuje wysoko wykwalifikowaną i stosunkowo niedrogą siłą roboczą oraz rozwiniętą infrastrukturą, ale inwestorzy wskazują na szereg przeszkód, między innymi nieefektywny i skomplikowany proces załatwiania formalności oraz trudny dostęp do danych geologicznych.
Realizacja podobnych projektów trwałaby lata i wymagałaby zainwestowania z góry znacznych środków - uważają eksperci.
"Trump może mieć lepsze relacje z Putinem, ale nie da się zbudować kopalni od zera i wydobywać surowców w ciągu trzech czy czterech lat" - zaznaczyła ekspertka Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych w Waszyngtonie Gracelin Baskaran. "To przedsięwzięcie na dekady" - powiedziała, dodając, że uruchomienie kopalni trwa przeciętnie 15 lat.
Poza tym wydobycie surowców stanowi tylko część problemu. Trzeba jeszcze zbudować łańcuch dostaw, co także wymaga inwestycji. W sytuacji, gdy trwa wojna, nie ma dużego popytu wśród prywatnych przedsiębiorców, by pracować na Ukrainie - zaznaczyła Baskaran
Ukraina - według tamtejszego Instytutu Geologii - posiada złoża takich metali ziem rzadkich, jak lantan i cer, wykorzystywanych w telewizorach i oświetleniu. Posiada również neodyn używany w turbinach wiatrowych i akumulatorach samochodów elektrycznych, a także erb i itr, używane w energetyce nuklearnej i w laserach. Według UE, Ukraina ma też złoża skandu. W sumie posiada 22 z 34 minerałów określanych przez Unię Europejską jako krytyczne.
Są wśród nich również surowce wykorzystywane w budownictwie, metale szlachetne i nieżelazne. Szczegółowe dane są utajnione. Prezydent Zełenski zapewnił, że jego kraj ma największe w Europie złoża tytanu i uranu. Zgodnie z danych Światowego Forum Ekonomicznego wynika, że Ukraina mogłaby zostać kluczowym dostawcą litu, berylu, manganu, galu, cyrkonu, grafitu, apatytu, fluorytu i niklu.
Kijów oszacował całkowity potencjał inwestycyjny sektora na 12-15 mld dolarów do 2033 r. Przed miesiącem rząd poinformował, że pracuje nad umową z zachodnimi sojusznikami. Na liście krajów zainteresowanych eksploatacją zasobów znalazły się: Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Francja i Włochy. Wspólną licencją i być może wspólną eksploatacją zostałoby objętych około 100 miejsc wydobycia.