Unia Europejska będzie mocarstwem
Szef Komisji Europejskiej Jose Barroso udzielił "Dziennikowi" wywiadu, w którym mówi o konstytucji, granicach i przyszłości Europy.
"Dziennik": Jaka jest pańska wizja Unii Europejskiej za kilkadziesiąt lat?
Jose Barroso: - Na pewno nie jest to wizja Europy miniaturowej, nostalgicznej i szowinistycznej, takiej, która panicznie boi się globalizacji. Wyobrażam sobie Europę jako wielkie mocarstwo, silniejsze niż kiedykolwiek.
Rozszerzoną? Jak daleko?
- Na pewno rozszerzoną. To dzięki rozszerzeniu Unia Europejska jest dziś bardziej szanowana i bardziej wpływowa. Przypomnijmy: zaczęło się od sześciu krajów, a dziś tworzymy wspólnotę 27 państw i jest to jednym z największych sukcesów integracji europejskiej. Nigdy w historii nie zdarzyło się, że tak duża grupa niepodległych państw przyłączyła się do takiego związku, który jest czymś więcej niż wspólnym rynkiem. Czasami używam określenia "pierwsze nieimperialne imperium", które zbudowano nie za pomocą siły, podbojów i narzucania woli, ale na zasadzie porozumienia, dobrowolności oraz na wspólnych wartościach: pokoju, wolności i solidarności. Wyobrażam sobie Europę, która jest dumna z tego, co osiągnęła, solidarna, potrafi wspólnie planować przyszłość oraz promować wartości, a także wspierać tych, którzy potrzebują naszej pomocy.
Nie powiedział pan, gdzie byłyby granice takiej Europy.
- Granice Unii Europejskiej zależą od decyzji politycznych. Powiem tyle: w tych granicach na pewno powinniśmy widzieć te państwa, którym już obiecaliśmy członkostwo w UE. Jeżeli oczywiście spełnią wszystkie kryteria. Jednak nie sądzę, by właściwe było sztuczne wyznaczanie granic Wspólnoty. W ogóle nie podoba mi się mówienie o jakichkolwiek granicach, bo w ten sposób ograniczamy swoje możliwości, a po co mielibyśmy to robić? Strategicznym interesem Unii jest powiększanie jej obszaru, jeżeli tylko przyjmowane kraje są w stanie spełnić kryteria polityczne, prawne i gospodarcze.
Jakieś granice integracji muszą istnieć. Choćby geograficzne.
- Nie sądzę, byśmy byli w stanie jednomyślnie i zgodnie takie granice Europy wyznaczyć. Nawet geografowie nie zawsze są co do tego zgodni. Poczekajmy i dajmy przyszłym pokoleniom możliwość kształtowania Unii Europejskiej.
A co zrobić z obecnym pokoleniem Europejczyków - tych, którzy zaczynają wątpić w sens Unii? Najczęściej ich niechęć skupia się na Brukseli.
- Nie sądzę jednak, by wina za złe nastroje lub obawy mieszkańców kontynentu leżała wyłącznie po stronie Brukseli. Wystarczyłoby spytać ludzi o ocenę działań instytucji narodowych. Bylibyśmy zaskoczeni, w jak wielu krajach obywatele bardziej ufają Unii Europejskiej niż narodowym rządom. UE mimo wszystko z niektórymi problemami radzi sobie lepiej.
Niemiecka kanclerz Angela Merkel chce, by niedzielna uroczystość w stolicy Niemiec oraz Deklaracja Berlińska były pierwszym krokiem w kierunku kompromisu w sprawie konstytucji europejskiej. Czy wierzy pan, że Unia będzie mieć konstytucję w 2009 r., tak jak zaplanowano?
- Chciałbym, aby Unia Europejska miała wreszcie nowy traktat, bez względu na to, czy zostanie on nazwany konstytucją, czy też inaczej. Potrzebujemy tego traktatu, by UE była skuteczniejsza, zdolna do podejmowania decyzji oraz bardziej demokratyczna. Dlatego gorąco wspieram wysiłki przewodniczącego obecnie UE niemieckiego rządu, by posunąć tę sprawę do przodu.