Unia Europejska szykuje nam potrójny nadzór
Ministrowie finansów krajów Unii Europejskiej, obradujący wczoraj w Brukseli, porozumieli się w sprawie ustanowienia nowych organów europejskiego nadzoru finansowego, które UE wprowadza w odpowiedzi na kryzys - dowiedziała się PAP ze źródeł dyplomatycznych.
Po kilku godzinach negocjacji, ministrowie finansów krajów Unii Europejskiej porozumieli się w środę w Brukseli co do ustanowienia nowych organów europejskiego nadzoru finansowego. UE wprowadza je w odpowiedzi na kryzys, uznając, że jednym z jego powodów był brak takiego nadzoru.
Uzyskaliśmy kompromis co do całościowego pakietu nadzoru finansowego. Unia Europejska stanęła na wysokości zadania, wdrażając ważne środki, które ograniczą ryzyko kolejnych kryzysów - mówił w imieniu szwedzkiego przewodnictwa minister finansów Anders Borg.
Powstaną trzy unijne organy nadzorcze
dla poszczególnych rynków finansowych: Europejski Organ Nadzoru Bankowego (EBA), Europejski Organ Nadzoru Ubezpieczeń i Pracowniczych Programów Emerytalnych (EIOPA) oraz Europejski Organ Nadzoru Giełd i Papierów Wartościowych (ESMA). Będą one wchodzić w skład Europejskiego Systemu Organów Nadzoru Finansowego, do którego wejdą także krajowe organy nadzoru. Zajmą się nadzorem poszczególnych instytucji finansowych (tzw. nadzór mikroostrożnościowy). Do Europejskiego Organu Nadzoru Giełd i Papierów Wartościowych będzie też należało sprawowanie bezpośredniego nadzoru nad agencjami ratingowymi.
Minister finansów Jacek Rostowski wyraził zadowolenie, że mimo oporu Wielkiej Brytanii nowe organy będą miały wiele uprawnień. To - jak tłumaczył - ważne dla krajów takich jak Polska, które goszczą zagraniczne instytucje finansowe. "Będziemy mogli się odwoływać do tych organów europejskich, w sytuacji konfliktu między nadzorem polskim a nadzorem spółki-matki Np. we Francji czy w Niemczech. To dla nas ważny przełom" - powiedział.
"Ważnym elementem będzie także możliwość decyzji ze strony organów europejskich w sytuacji, kiedy rada ministrów finansów ogłosi stan kryzysu w UE (...). W sytuacji kryzysowej fakt, że nasze spółki i instytucje finansowe są córkami dużych grup międzynarodowych oznacza, że nasz nadzór jest w trudniejszej sytuacji w relacji z tymi spółkami (...) niż nadzór kraju macierzystego. Takie zagrożenia mogą powstać szczególnie w sytuacjach kryzysowych" - powiedział.
Wstępnie zakłada się, że nowe organy znajdą się w wielkich stolicach finansowych Europy: Londynie, Paryżu, czy Mediolanie. We Frankfurcie - z uwagi na lokalizację tam Europejskiego Banku Centralnego EBC - ma mieścić się Europejska Rada Oceny Ryzyka Systemowego (European Systemic Risk Council - ESRC) z udziałem szefów 27 banków centralnych.
Polska nie będzie zgłaszała kandydatur żadnego miasta w Polsce - zapewnił Rostowski, dodając, że chce "uciąć spekulacje". Argumentował, że po umieszczeniu w Warszawie unijnej agencji ds. granic Frontex, Polska wyczerpała pulę. To, co nam przysługiwało, już dostaliśmy. Czy to była wówczas najsensowniejsza decyzja, stanąć w kolejce po taką instytucję jak Frontex? Mam wątpliwości, ale nie możemy do tego wracać - powiedział.
Jednym z punktów spornych, do ostatniej chwili, był system podejmowania decyzji w nowych organach. Ostatecznie - zgodnie z propozycją szwedzkiego przewodnictwa - stanęło na tym, że będzie obowiązywać zasada jeden kraj-jeden głos i podejmowanie decyzji zwykłą większością głosów. Jest jednak wiele wyjątków przewidujących większość bezwzględną albo kwalifikowaną, kiedy to ma obowiązywać system głosów ważonych podobnie jak w Radzie UE (np. w sprawach takich jak wyznaczanie standardów czy ogólne wytyczne dla całego sektora).
Głosowanie systemem jeden kraj-jeden głos, jest oczywiście pozytywne dla krajów goszczących takich jak Polska, bo takich krajów jest dużo więcej - powiedział Rostowski. "Ważniejsze dla nas było, aby kraje, które są w podobnej sytuacji do naszej, miały większą siłę, niż powiedzieć: my jako większy kraj chcemy głosowania ważonego - dodał.
Przyznał, że ostatecznie "każdy w pewnym sensie jest niezadowolony z tego kompromisu, jak to z kompromisami bywa". Spory dotyczyły mediacji w przypadku konfliktu między krajowymi organami nadzorczymi, bowiem w ostateczności organy unijne mają wydawać wiążące decyzje. Brytyjczycy nie chcieli się zgodzić na oddanie im dużych kompetencji, które mogłyby mieć konsekwencje budżetowe - np. w przypadku ratowania jakiegoś banku. Dlatego kompromis zakłada system odwołań od unijnych decyzji.
Kryzys unaocznił słabości unijnych ram nadzorczych podzielonych wzdłuż granic narodowych i konieczność lepszego nadzoru ponadgranicznych instytucji finansowych, których w UE działa ok. 40-50, a także potrzebę rozwiązywania konfliktów o nadzór nad dużymi grupami finansowymi między władzami krajów, gdzie mieszczą się firmy-matki, a krajami takimi jak Polska, które goszczą jedynie ich filie.
Dotychczasowe rozwiązania faworyzowały kontrolę nad międzynarodowymi grupami przez nadzory tych krajów, gdzie mają one główną siedzibę, minimalizując rolę instytucji nadzorczych (w Polsce Komisji Nadzoru Finansowego - KNF) krajów, gdzie działają filie. Dlatego polski rząd konsekwentnie popierał propozycje KE oparte na opublikowanym w lutym raporcie grupy ekspertów (pod przewodnictwem byłego szefa MFW Jacquesa de Larosiere'a, z udziałem prof. Leszka Balcerowicza).
Przyjęty przez kraje członkowskie kompromis może być jeszcze zmieniony w toku prac w Parlamencie Europejskim. Koordynatorzy największych frakcji: chadeków, socjalistów, liberałów i Zielonych skrytykowali we wspólnym komunikacie wynik środowych negocjacji w Radzie UE, przestrzegając przed odejściem od pierwotnej wizji de Larosiere'a. Mimo tych uwag, PE wstępnie zapowiada, że przyjmie rozporządzenia w pierwszej połowie przyszłego roku, tak by umożliwić wejście w życie nowych regulacji w drugiej połowie.