UOKiK odpowiada na pomysł Lewicy. "Niezgodne z prawem"
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów nie może pełnić funkcji mediatora między big-techami a wydawcami - uważa prezes urzędu Tomasz Chróstny, wskazując, że byłoby to niezgodne z polskim i europejskim prawem. To odpowiedź na propozycję Lewicy, która chciała, aby UOKiK był organem, który będzie prowadził negocjacje ws. umów między obiema stronami w przypadku braku porozumienia. Podczas dyskusji na senackiej komisji kultury poruszono także kwestię m.in. tantiem z reemisji.
W czwartek w Senacie odbyła się dyskusja na temat nowelizacji prawa autorskiego m.in. z przedstawicielami rządu, senatorów, twórców, reprezentujących ich organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi i pokrewnymi, reprezentantami wydawców oraz zainteresowanych projektem stron. Obrady zostały zakończone bez głosowania i będą wznowione 23 lipca, po spotkaniu roboczej grupy z przedstawicielami wydawców. Wówczas okaże się, które z przedstawionych do tego czasu poprawek uzyskają poparcie większości senatorów i w jakim kształacie projekt ponownie trafi do Sejmu.
Jedną z poruszanych kwestii na posiedzeniu komisji było odniesienie się do propozycji Lewicy mówiącej o udziale Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów w mediacjach między wydawcami a big-techami. Prezes urzędu, Tomasz Chróstny, wyraził negatywne stanowisko w tej sprawie, tłumacząc, że z punktu widzenia prawa UOKiK nie może pełnić takiej funkcji.
- Element ochrony (wydawców - red.) jest niezwykle istotny, tyle że on nie może się odbywać kosztem innych elementów chroniących uczestników rynku. (...) Sądy w polskim porządku prawnym mają wyłączność na rozstrzyganie sporów pomiędzy przedsiębiorcami i w myśl polskiego porządku prawnego nie może tego robić żaden organ administracji publicznej - mówił Chróstny.
Zwrócił uwagę, że zarówno "UOKiK, jak i każdy urząd monopolowy działa w interesie publicznym", więc nie może zabierać głosu w sprawach indywidualnych.
- Państwa członkowskie gwarantują warunki bezstronności unikania konfliktu interesów urzędom antymonopolowym, dlatego w żadnym z państw członkowskich rola mediacyjna nie była przypisana do urzędów antymonopolowych. Była przypisana do np. w modelu włoskim do Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Przypisanie nam tejże roli mogłoby nie tylko naruszać przepisy prawa europejskiego i przepisy prawa polskiego, ale przede wszystkim zmniejszać ochronę tam, gdzie państwo i podmioty rynku tego już dzisiaj bardzo mocno potrzebują - podkreślił.
Innym wątkiem poruszanym podczas dyskusji była kwestia zmiany definicji reemisji. Postulat taki zgłosił Związek Artystów Scen Polskich, a którego nie popierają inne OZZ, m.in. SFP-ZAPA. Co więcej, powrócono do tematu wprowadzenia zapisów o samych tantiemach z reemitowania do projektowanej ustawy. Teresa Wierzbowska ze Związku Pracodawców Prywatnych Mediów zwróciła uwagę, że dodano je już na etapie prac legislacyjnych w Sejmie, bez poprzedzenia koniecznymi analizami.
- Nadawcy i operatorzy już teraz płacą rocznie setki milionów złotych tantiem na rzecz OZZ (...) Z samego tytułu reemisji rocznie rynek płaci 200 mln zł. Nadawcy, płacąc OZZ biorą pod uwagę także w podstawie naliczenia swoich należności na rzecz OZZ przychody od operatorów, które są też liczone, biorąc pod uwagę liczbę abonentów, a więc także pośrednio i reemisję. Dorzucenie na ostatniej prostej zmian polegających na rozszerzeniu Art. 70 oznaczałoby zwielokrotnienie obciążeń z tego samego strumienia pieniędzy - powiedziała.
Wskazała, że w projekcie "nie określono łączego progu poziomu możliwych obciążeń nakładanych na te same podmioty, nawet z tego samego źródla dochodu".
- Wymuszenie zwiększonych płatności na rzecz OZZ wymusi na podmiotach medialnych szukanie źródła finansowania. Będziemy tego szukać w budżetach, które były wydawane na inwestycje w produkcje treści, w tym na wynagrodenia bezpośrednie twórcom - wskazała.
W środę marszałek Senatu i premier Donald Tusk spotkali się z przedstawicielami mediów. Szef rządu przekonywał, że "w interesie zarówno mediów, dziennikarzy, twórców, ale też w interesie każdej przyzwoitej władzy publicznej jest utrzymanie maksymalnego poziomu niezależności mediów (od big-techów - red.), i to nie tylko niezależności politycznej".
W trakcie spotkania ustalono, że powstanie grupa rządowa złożona z przedstawicieli wydawców, która ma wypracować rozwiązania satsfakcjonujące obie strony. Premierowi zależy, aby Sejm zajął się projektem jeszcze podczas sesji lipcowej, rozważając poprawki senackie. Senatorowie mają zająć się projektem na sesji plenarnej po spotkaniu zespołu roboczego.
Wicemarszałek Senatu Maciej Żywno (Trzecia Droga), który zasiada w Komisji Kultury i Środków Przekazu przedstawił podobną narrację do Chróstnego.
- UOKiK nie jest w żaden sposób przygotowany ani rekomendowany do uczestniczenia w negocjacjach. Ta instytucja służy do regulacji kwestii monopolistycznych, a nie bycia mediatorem, a jednak ta poprawka ma duże szanse na pojawienie się w Senacie - ocenił wicemarszałek.
Jego zdaniem celem prac Senatu jest analizowanie, czy proponowane przepisy są "życiowe dla zainteresowanych stron oraz instytucji, które będą je potem wprowadzać". Jak dodał, senatorowie Trzeciej Drogi planują złożyć własną poprawkę dotyczącą potencjalnego wykorzystania zawodowych mediatorów w negocjacjach. - Przy każdym sądzie okręgowym są mediatorzy zawodowi, więc są narzędzia instytucjonalne do prowadzenia oraz wsparcia dyskusji między Big Techami i wydawcami - tłumaczył wicemarszałek.
Ocenił, że rozwiązanie proponowane przez Lewicę może być jednak tematem jesiennych rozmów. - Nie jesteśmy ani w kontrze do Lewicy, ani do ich poprawki, ale chcemy oceniać konkretne pomysły przez pryzmat wykonawczy. Ta ustawa mówi tak naprawdę o prawie materialnym, natomiast te poprawki dotykają prawa procesowego. Tu są zupełnie odmienne od siebie przepisy i jedną poprawką nie załatwiamy tej sprawy skutecznie - dodał.