Upragniony zawód po 40.

Problem z ograniczeniami dostępu do zawodu mają nie tylko absolwenci prawa, ale również inne grupy zawodowe, które przez różnorakie regulacje prawne bądź politykę prowadzoną przez korporacje zawodowe, aby uzyskać uprawnienia, muszą przejść prawdziwą drogę przez mękę.

GP otworzyła specjalną linię telefoniczną oraz skrzynkę e-mailową, gdzie czytelnicy mogą zgłaszać swoje uwagi do funkcjonowania samorządów zawodowych. Odzew był zaskakująco duży.

Najwięcej zastrzeżeń nasi czytelnicy mają do korporacji architektów. Otrzymanie uprawnień zawodowych architekta wymaga, oprócz ukończenia studiów magisterskich, dwuletniej praktyki w biurze projektowym oraz rocznego stażu na budowie (np. przy noszeniu cegieł). Jak podkreślają nasi rozmówcy, nie jest to sprawa prosta. Biura architektoniczne unikają praktykantów, za których muszą płacić, budowy natomiast chętnie przyjmują absolwentów architektury, zlecając im zazwyczaj prace fizyczne.

Reklama

- Wszystko to trwa bardzo długo i w efekcie dochodzi do paradoksu - młody absolwent architektury nie może wykonać samodzielnie nawet najmniejszego projektu zagospodarowania przestrzennego, gdyż nie posiada uprawnień. Ten sam projekt może natomiast bez przeszkód wykonać inżynier elektryk czy technik budowlaniec - mówi Joanna Piotrowicz, architekt z Zielonej Góry.

Kasta podpisywaczy

W Polsce są o wiele wyższe wymagania dla zdobycia uprawnień architekta niż w większości krajów UE. W efekcie zarejestrowanych jest zaledwie 7 tys. architektów, tyle co w samym Berlinie i pietnastokrotnie mniej niż w całych Niemczech.

Komornicy: rewir dla jednego

Patalogiczna sytuacja panuje w zawodzie komornika. W Polsce działa blisko 600 komorników. Jeden przypada na ok. 60 tys. mieszkańców. Tak mała ilość nie jest w stanie sprawnie obsłużyć całego rynku. Komornicy wzięli się więc na sposób i do pomocy za niewielkie pieniądze zatrudniają asesorów, którzy wykonują za nich część pracy. Tymczasem żaden z asesorów nie może otworzyć własnej kancelarii komorniczej, gdyż polska podzielona jest na rewiry, w każdym może działać tylko jeden komornik. Kiedy przed 15 laty uchwalano przepisy w tej sprawie, komornikiem mógł zostać praktycznie każdy, bez względu na wykształcenie. Obecnie po zmianie ustawy może to być jedynie osoba z wykształceniem prawniczym bądź administracyjnym. Znowelizowane przepisy umożliwiły jednocześnie pracę dotychczasowym komornikom. W efekcie dochodzi do paradoksów - u komornika z podstawowym wykształceniem może pracować absolwent prawa.

Tak wygórowane wymagania stawiają również w o wiele gorszej sytuacji młodych polskich architektów w porównaniu z ich kolegami z Unii Europejskiej, gdzie wymagania są o wiele niższe. Przykładowo w Niemczech prawo wykonywania zawodu posiada osoba, która ukończyła studia i zarejestrowała się w samorządzie zawodowym. To daje jej możliwość otwarcia firmy architektonicznej. W efekcie młody Niemiec, który przyjeżdża do Polski, aby wykonywać swój zawód, może to robić bez praktyk i stażów, gdyż w UE istnieje zasada wzajemnego uznawania kwalifikacji, natomiast znajdujący się w takiej sytuacji polski absolwent architektury musi jeszcze zaliczyć niezbędne staże i praktyki.

Inne są również zasady wykonywania tego zawodu. - Nad Wisłą projekt architektoniczny może sporządzić praktycznie każdy: inżynier budowlaniec, technik sanitarny itd. Ważne jest jedynie, aby na projekcie figurował podpis osoby z uprawnieniami - mówi J. Piotrowicz.

W rezultacie w środowisku architektów wykształciła się tzw. kasta podpisywaczy, którzy zarobkowo zajmują się jedynie podpisywaniem projektów, sporządzanych przez osoby nieposiadające uprawnień. - Efekt jest taki, że społeczeństwo nie odróżnia architekta od instalatora sanitarnego, ranga tego zawodu maleje - dodaje.

Topnieją również listy członków samorządu architektonicznego. Jeżeli jest to zawód rodzinny, tylko jedna osoba wciąga się na listy i podpisuje z nich projekty. - Wszystko po to, by pozostali nie musieli płacić korporacyjnego haraczu - mówi zielonogórski architekt.

- Traktuje się nas tak, jakby byliśmy byli trochę niedojrzali, nie czuli odpowiedzialności, że wykonujemy swój zawód - mówi Andrzej Stupak z Wrocławia, architekt.

LEP na lekarzy

Zgodnie z ustawą o zawodzie lekarza i zawodzie lekarza dentysty - staż i lekarski egzamin państwowy (LEP) są głównymi warunkami uzyskania prawa wykonywania zawodu lekarza. LEP jest też warunkiem postępowania kwalifikacyjnego na specjalizacje.

Sam egzamin budzi kontrowersje, a nawet wątpliwości prawne. Mimo upływu lat od wprowadzenia egzaminu w dalszym ciągu brakuje banku pytań, regulaminów, a książki, z których lekarze muszą przygotowywać się do egzaminów, przygotowane są przez amerykańskie wydawnictwo.

- Te podręczniki nie stanowią nawet przedmiotu nauczania na polskich studiach medycznych - mówi Ewa Górska-Marciniak, doktor nauk prawnych, Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

Jak się okazuje, LEP jest również polskim patentem, gdyż organizacji takiego egzaminu nie wymaga od nas Unia Europejska. Polska jest niestety jednym z trzech krajów UE, która wprowadziła egzamin państwowy jako końcowy, wpisując go na własne życzenie do Traktatu Akcesyjnego. Tymczasem ponad połowa krajów Unii nie przewiduje nawet stażu lekarskiego po studiach.

Również dostanie się przez lekarza na wybraną specjalizację graniczy niemal z cudem, wszystko przez sztywno określone limity miejsc.

- W efekcie zdarza się, że przez kilka kolejnych sesji kwalifikacyjnych lekarz nie ma żadnej możliwości, aby dostać się na wybraną specjalizację. Nie ma miejsc, gdyż limit jest ściśle określony - mówi dr Górska-Marciniak.

Czas trwania specjalizacji jest również dłuższy niż w krajach UE. Przykładowo - laryngologia trwa nad Wisłą 6 lat, w krajach UE - 3 lata. - Jest to paradoks, że lekarz po 6 latach studiów, po ukończonym stażu, nie ma możliwości podjęcia pracy przez wiele lat, bez specjalizacji. W rezultacie polscy lekarze zaczynają kariery po 40, jeżeli znajdą się rodzice gotowi ich utrzymać - mówi dr Górska-Marciniak.

- Horror wokół aplikacji prawniczych był duży, jednak niedostanie się na aplikacje nie zamykało absolwentom prawa świadczenia swoich usług. W przypadku nieprzejścia przez lekarza LEP-u nie może on w ogóle wykonywać swojego zawodu - kończy dr Górska-Marciniak.

Tomasz Pietryga

Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: egzamin | zawód | zawody | absolwent | zawodowe | marciniak | regulacje prawne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »