Urzędnicy dzielą kasę na łapu-capu

Mamy dowody na to, że Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości (PARP), uważana za wzorcową instytucję wdrażającą unijne pieniądze, nie przyłożyła się do oceny wniosków firm o dofinansowanie. Chodzi o styczniową, nieco zmodyfikowaną, rundę programu 2.2.1, w której do podziału było aż 680 mln zł. Po raz pierwszy PARP mogła dać jednej firmie tak duże wsparcie, sięgające nawet 40 mln zł, czyli więcej, niż dostali najwięksi inwestorzy.
- Od tego roku PARP będzie wdrażać fundusze przeznaczone także dla dużych firm. Ma oceniać wnioski na inwestycje od 2 mln aż do 40 mln EUR. Mimo że pieniądze będą znacznie większe, istnieje ryzyko, że będziemy się borykać z taką samą niestarannością, jak do tej pory - alarmują przedstawiciele firm konsultingowych.

Protokół rozbieżności

Zarzutów jest wiele. Jeden z nich to różne oceny identycznych projektów.
- Rozbieżności w ocenie mogą być spowodowane albo niestarannością wynikającą m.in. z pośpiechu, albo brakiem jednolitych standardów oceny, albo świadomością oceniających, że nie ma jakiejkolwiek kontroli zewnętrznej i weryfikacji ocen, jak było w dotychczasowych rundach aplikacyjnych - uważa Michał Gwizda, manager w Accreo Taxand.
- Choć w styczniowej rundzie oceny PARP nie różniły się od naszych oczekiwań, we wszystkich poprzednich w 5- -10 proc. przypadków kompletnie nie rozumieliśmy systemu oceny - przyznaje Robert Łapacz, prezes toruńskiej Faber Consulting.

Danuta Jabłońska, prezes PARP, zauważa, że członkowie grup roboczych mogli popełnić błędy.
- Przykro nam, jeśli te same projekty zostały ocenione w różny sposób. Oceniały je różne osoby - mówi Danuta Jabłońska.

Można jednak wygrać

Ma radę dla niezadowolonych z oceny.
- Trzeba złożyć odwołanie. Wszystkie czytam osobiście. Dotychczas otrzymaliśmy 344 odwołania, oceniliśmy 69 i w przypadku siedmiu zwróciliśmy wnioski do oceny grupy roboczej. To spory odsetek, ale jesteśmy tylko ludźmi i nie boimy się przyznać do błędu - podkreśla prezes PARP.

Ministerstwo Rozwoju Regionalnego ma 100 mln zł rezerwy na odwołania.
Szefowa PARP zaznacza, że często przedsiębiorcy błędnie rozumieją kryteria oceny (patrz ramka). Trudno się jednak spodziewać, by do takich nieporozumień dochodziło w przypadku wyspecjalizowanych firm doradczych. Te zaś sądzą, że jednym z powodów niedokładności PARP mógł być brak czasu i chęć zbyt szybkiego zakończenia oceny.
- Przyjmując, że agencja miała do rozpatrzenia 2,5 tys. wniosków w ciągu 40 dni kalendarzowych, czyli 30 dni roboczych, PARP musiała oceniać 60-80 wniosków na dzień. Przeciętny wniosek ma 15-20 stron, a biznesplan 40- -60. Nawet jeśli pracownicy agencji nie zaglądali do załączników, musieli czytać ze zrozumieniem około 70 stron z każdego wniosku. Tymczasem o dofinansowaniu powinna decydować jakość projektów i dlatego warto dołożyć starań, by dokonać najrzetelniejszego wyboru, nawet kosztem wydłużenia oceny wniosków - mówi Michał Gwizda.

Danuta Jabłońska uważa, że sprawdzanie średnio dwóch wniosków dziennie to nie za dużo.
- Grupa robocza składała się z 40 osób, w tym 10 pracowników PARP i 30 wyznaczonych przez instytucje partnerskie, np. Związek Banków Polskich, Naczelną Organizację Techniczną, Business Centre Club, Konfederację Pracodawców Polskich czy PKPP Lewiatan. Jej członkowie pracowali nawet w soboty, żeby dotrzymać terminu - uważa Danuta Jabłońska.

Źródło i remedium

Prezes PARP źródła problemu upatruje gdzie indziej.
- Dostajemy za mało środków. Do wsparcia zakwalifikowało się ich 1783 na kwotę ponad 4,5 mld zł, a mamy 680 mln zł - mówi Danuta Jabłońska. Jej zdaniem, pomogą nowe zasady oceny i 200 wyszkolonych promotorów projektów, którzy doradzą, jak przygotować wniosek. Możliwe będzie także poprawienie wniosku na każdym etapie, a także wysyłanie go w formie elektronicznej.

Małgorzata Grzegorczyk