USA chcą szerszej kontroli nad przelewami
Administracja Baracka Obamy planuje zażądać od banków amerykańskich, by donosiły o wszelkich przelewach pieniędzy za granicę i zza granicy do USA w celu skuteczniejszego śledzenia transakcji terrorystów - poinformował wczoraj "Washington Post".
Według dziennika instytucje finansowe musiałyby ujawniać wszelkie transfery, niezależnie od ich wysokości. Obecnie są do tego zobowiązane w wypadku transakcji, opiewających na co najmniej 10 tys. dolarów.
Ministerstwo skarbu ma ogłosić propozycje nowych przepisów w tej sprawie w poniedziałek na swoim portalu internetowym. Rząd argumentuje, że wytropienie transakcji finansowych terrorystów ma kluczowe znaczenie dla unieszkodliwienia siatek terrorystycznych takich jak Al-Kaida.
Najnowsze propozycje są odpowiedzią na uchwaloną w 2004 r. ustawę o reformie wywiadu i prewencji antyterrorystycznej, która ma zapobiec powtórzeniu się ataku na skalę taką jak w 2001 roku.
Spotkały się one jednak z krytyką ze strony obrońców prawa do prywatności. Uważają oni propozycje rozszerzonej kontroli przelewów za wyraz niepokojącego trendu - dążenia rządu do kontrolowania coraz większej ilości danych osobistych.
Banki skarżą się poza tym, że są już przeciążone koniecznością dostarczania władzom rozmaitych danych, których ujawnianie uzasadnia się potrzebą walki z terroryzmem.
Prawnicy i eksperci finansowi wypominają rządowi, że nie dowiódł dotychczas użyteczności przekazywania mu coraz więcej danych bankowych. Jak obliczono, co roku instytucje finansowe dostarczają rządowi około 1,3 miliona raportów o podejrzanej aktywności ich klientów i 14 milionów raportów o transakcjach przekraczających 10 tys. dolarów.