USA pracują by ograniczyć gazowy szantaż Nord Stream 2

Rzecznik Departamentu Stanu USA Ned Price powiedział w środę, że sankcje są tylko jednym z narzędzi, by zapewnić, że gazociąg Nord Stream 2 nie będzie wykorzystywany przez Moskwę jako "broń geopolityczna". Innym narzędziem jest dyplomacja - dodał. Wcześniej szef dyplomacji USA Antony Blinken stwierdził w Senacie, że Stany Zjednoczone nie miały szans na zatrzymanie konstrukcji gazociągu Nord Stream 2. Dodał, że wspólnie z Niemcami pracuje nad ograniczeniem negatywnych skutków gazociągu.

Price był pytany przez dziennikarzy podczas środowej konferencji prasowej o szczegóły niemieckiej oferty w sprawie minimalizacji szkód związanych z gazociągiem. Według niektórych doniesień jest taka sama, jak złożona już dwa lata temu, i przewiduje m.in. rekompensaty finansowe dla Ukrainy, rewers gazu z gazociągu na Ukrainę oraz możliwość automatycznych sankcji przeciwko Rosji.

Rzecznik nie odniósł się bezpośrednio do tej kwestii, powtarzając, że Waszyngton "zrobi wszystko, co możliwe", by zapewnić, że prawie ukończony już gazociąg nie będzie mógł zostać użyty jako "broń geopolityczna" do szantażu m.in. Ukrainy.

Reklama

Jak powiedział, mimo krytyki rządu amerykańskiego ze strony polityków obydwu partii w Kongresie USA za odstąpienie od części planowanych sankcji wobec projektu, a także ze strony przywódców państw Europy Środkowo-Wschodniej, sankcje są jedynie jednym z narzędzi w tej sprawie.

Jak dodał, innym sposobem jest dyplomacja, zaś gazociąg będzie przedmiotem wielu rozmów z europejskimi przywódcami oraz rosyjskim prezydentem Władimirem Putinem podczas rozpoczętej w środę podróży zagranicznej prezydenta Bidena.

Wcześniej Departament Stanu powiedział PAP, że nadal "przygląda się" podmiotom zaangażowanym w NS2 pod kątem sankcji i sprzeciwia się projektowi.

Zeznając przed senacką komisją ds. wydatków, Blinken zaznaczył, że kiedy nowa administracja objęła władzę, "fizyczna rzeczywistość była taka, że konstrukcja gazociągu właściwie została zakończona".

Jak przyznał, administracja Bidena zrezygnowała z objęcia sankcjami spółki Nord Stream 2 i jej niemieckiego szefa Matthiasa Warniga, ale zaznaczył, że decyzja ta może zostać odwrócona.

Blinken odpowiedział w ten sposób na pytania republikańskiego senatora Richarda Shelby'ego, który zarzucił administracji Bidena hipokryzję: jednoczesne zamknięcie projektu rurociągu Keystone XL łączącego USA i Kanadę i pozwolenie na ukończenie Nord Stream 2.

Antony Blinken zdawał się sugerować, że ukończenie budowy rurociągu nie musi oznaczać, że zostanie on uruchomiony.

- Jest różnica między fizycznym ukończeniem rurociągu i osiągnięciem pełnej operacyjności. (...) Ciągle nad tym pracujemy, a zwłaszcza chcemy zapewnić, by Europejczycy podjęli konieczne kroki, aby zminimalizować jakiekolwiek negatywne konsekwencje - powiedział. Jak dodał, wprowadzenie dodatkowych sankcji mogłoby temu zagrozić.

- Teraz najważniejsze jest pytanie, co możemy zrobić w przyszłości, by chronić interesy Ukrainy i innych dotkniętych krajów, a także nasze własne. W mojej ocenie najgorszy scenariusz wyglądałby tak: gazociąg ukończony, zatrute relacje z naszym najbliższym partnerem, Niemcami, w rezultacie sankcji i usunięcie jakichkolwiek zachęt dla Niemiec, by pracować razem z nami, by zmniejszyć szkody wywołane przez gazociąg - uzasadniał minister.

Jak dodał dyplomata, w rezultacie podjętych decyzji, USA i Niemcy "blisko współpracują", by zminimalizować szkodliwe skutki, m.in. zapewnić, by Rosja nie mogła używać gazu jako środku szantażu, a także, by wprowadzić "automatyzm" w reakcji na inne wrogie działania Moskwy.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Nord Stream 2 | sankcje USA | sankcje dla Rosji
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »