W Nowym Jorku też klepią biedę

Problem biedy dotyczy też w dużym stopniu krajów bogatych i dobrze rozwiniętych. Głód dotyka też mieszkańców bogatego i całkiem dobrze zarządzanego Nowego Jorku. W tym amerykańskim mieście, rozsławionym m.in. w filmach Woody'ego Allena, głoduje co szósty nowojorczyk.

Rośnie liczba mieszkańców Nowego Jorku, którzy są uzależnieni od pomocy żywnościowej dostarczanej przez organizacje charytatywne - to smutny wynik raportu organizacji walczącej z głodem w tym mieście wynika, że blisko co szóstego nowojorczyka nie stać na jedzenie.

Według New York City Coalition Against Hunger (NYCCAH) w latach 2003-2005 ok. 15,4 proc. mieszkańców miasta nie mogło pozwolić sobie na kupno wystarczającej ilości jedzenia. W latach 2000-2003 odsetek ten wynosił 14 proc.

W 2004 roku ok. 1,2 mln nowojorczyków, w tym 417 tys. dzieci, żyło w domostwach, gdzie brakowało jedzenia.

Reklama

Blisko11 proc. mieszkańców miasta skorzystało w tym roku z darmowych posiłków sponsorowanych przez miasto. W ubiegłym roku do potrzebujących trafiło o 20 tys. posiłków więcej niż rok wcześniej.

Około 1,1 mln na 8,1 mln mieszkańców Nowego Jorku korzysta z pomocy żywnościowej w postaci zaopatrzenia w tzw. znaczki żywnościowe (food stamps), które realizowane są w sklepach spożywczych. Ocenia się, że istnieje zapotrzebowanie na kolejnych kilkaset tysięcy takich znaczków.

Na świecie problem głodu dotyka ok. 1 miliarda ludzi. W Afryce z braku jedzenia umiera dziennie 40 tys. osób. W Polsce ok. 25 proc. dzieci w wieku do lat 14 jest niedożywionych - mają szansę tylko na jeden posiłek dziennie.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »