W oczekiwaniu na deszcz. Europa cierpi z powodu utrzymującej się suszy

Całe regiony Europy cierpią z powodu utrzymującej się suszy. Wymuszone przez nią ograniczenia mogą dotknąć także turystów. Tu i ówdzie zresztą już tak się dzieje.

Jezioro Garda (Lago di Garda) w północnych Włoszech zyskało nową atrakcję turystyczną. Na leżącą około 200 metrów od zachodniego brzegu Wyspę Królików (Króliki to nieoficjalna nazwa drugiej pod względem wielkości wyspy na tym jeziorze, która oficjalnie nazywa się Isola di San Biagio - przyp.) można teraz dojść suchą stopą.

W ostatnich tygodniach skorzystało z tego mnóstwo turystów. Przyczyna jest jednak poważna. Z powodu utrzymującej się w północnych Włoszech suszy stan wody na jeziorze Garda wynosi obecnie zaledwie 48 centymetrów powyżej umownego poziomu zerowego na wodowskazach. A tymczasem o tej porze roku powinien być dwa razy wyższy.

Reklama

Drastyczne skutki zmian klimatu

- Włochy Północne przeżywają obecnie fazę suchą, która trwa już dwa lata - mówi Mattia Gussoni z serwisu prognozowania pogody Il Meteo i podkreśla, że tej zimy odnotowano niezwykle wysokie temperatury i mało padało. - Nawet w Alpach opady były poniżej średniej i prawie nie ma śniegu - dodaje meteorolożka. Podobnie było już poprzedniej zimy. W rezultacie zaczyna brakować wody, co odzwierciedla się nie tylko w niskim stanie wód jeziora Garda, ale także Padu (po włosku Po) - najdłuższej rzeki kraju, która ma duże znaczenie dla rolnictwa.

Lokalne stowarzyszenie turystyczne Garda Dolomiti Azienda per il Turismo stara się nie dramatyzować sytuacji. - Wahania stanu wody na jeziorze Garda są normalne - twierdzi jego rzeczniczka Natasha Bontadi, podkreślając, że to jezioro o średniej głębokości 133 metrów jest najważniejszym zbiornikiem wody pitnej w całym kraju i z tego powodu jest stale monitorowane. W tej chwili dozwolone jest uprawianie wszelkich sportów wodnych, również promy pływają zgodnie z planem.

Latem ubiegłego roku okoliczne gminy podjęły działania, których celem jest oszczędzanie wody: zakazały napełniania prywatnych basenów, wyłączyły publiczne fontanny. - Z takimi krokami trzeba się też liczyć i w tym roku - ostrzega Bontadi. Właśnie jest przygotowywana kampania informacyjna, która ma na to uwrażliwić również turystów.

Niska woda odsłoniła zazwyczaj częściowo zatopiony wiadukt kolejowy Chanteloube na niedokończonej trasie kolejowej z Chorges do Barcelonnette we Francji, która odnotowuje najdłuższą zimową suszę od czasu rozpoczęcia pomiarów w 1959 roku.

Rejs bez statku

Także ludzie żyjący na północ od Alp myślą o nadchodzącej gorącej porze roku z troską. - Przez większą część lata stan wód na Renie będzie najprawdopodobniej niski - spodziewa się Daniel Thiriet, wiceprezes wspólnoty interesów armatorów żeglugi rzecznej IG RiverCruise z Bazylei. Prawdopodobnie w szczególnie krytycznych miejscach konieczne będzie przewożenie pasażerów autobusami, tak jak w zeszłym roku. - Planowanie czegoś takiego stało się już u nas zwyczajem - mówi Thiriet. - Żeby niska woda nas nie zaskoczyła.

Zbyt małe opady odbiły się tej zimy szczególnie na niżej położonych terenach narciarskich w Alpach i innych, niższych górach. W Szwajcarii na przykład, jak podaje tamtejsze stowarzyszenie kolei linowych, trzeba sztucznie naśnieżać 54 procent tras narciarskich. W oddzielającym Szwajcarię i Francję masywie Jury, gdzie szczyty nie sięgają dwóch tysięcy metrów (najwyższym jest Crêt de la Neige, 1720 m. npm.), liczba turystów w lutym była o 69 procent niższa od średniej z ostatnich pięciu lat.

Czas suszy z prognozą pogody

Susza dotknęła również Katalonię. Liczne zbiorniki wodne, które zapewniają zaopatrzenie w wodę pitną między innymi liczącej ponad półtora miliona mieszkańców Barcelony, osiągnęły historycznie najniższe poziomy wód  i coraz częściej stają się kuriozalnymi celami wycieczek, bo coraz wyraźniej wyłaniają się z nich zalane niegdyś przysiółki i wioski. Już przed kilkoma miesiącami władze Katalonii zdecydowały się na pierwsze kroki oszczędnościowe. Jeden z nich dotyczy Magicznej Fontanny (Font Màgica) w Barcelonie, która każdego wieczoru ściągała setki, jeśli nie tysiące ciekawskich na pokazy wody, światła i dźwięku. Na razie fontanna pozostaje jednak sucha.

Tymczasem uspokoiła się nieco sytuacja na Majorce, położonej około 200 kilometrów na południowy wschód od Barcelony największej wyspie archipelagu Balearów. W dużej jej części stan był bowiem alarmujący i istniały obawy, że nadchodzący sezon turystyczny może całkowicie wyczerpać i tak już niewielkie zasoby wody. Pod koniec lutego nad wyspą przeszedł jednak sztorm Juliette, który przyniósł ze sobą sporo deszczu, a nawet śnieg. Niektóre stacje meteorologiczne odnotowały pięciokrotnie wyższe opady niż długoterminowa średnia. Po miesiącach obniżania się poziomów wody w zbiornikach retencyjnych na Majorce, są one teraz znów napełnione w 90 procentach.

We Włoszech Północnych, jeśli chodzi o deszcz, można nadal mieć tylko nadzieję. Meteorolożka Mattia Gussoni nie widzi na razie żadnych oznak, żeby miało padać.

- Grozi, że nadchodzące lato będzie bardzo trudne - mówi. Zwłaszcza, że nawet kilka deszczowych dni nie wystarczy, by wyrównać deficyt wody. - Żeby tak się stało, musiałoby padać przez całą wiosnę - mówi. - Mamy tu do czynienia z najbardziej dramatycznym efektem zmian klimatycznych.

Jonas Martiny, redakcja Polska Deutsche Welle

Biznes INTERIA na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Zobacz również:


Deutsche Welle
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »