W Polsce wzrost najwyższy!

Unijna gospodarka powoli wychodzi z kryzysu - podała Komisja Europejska w opublikowanych w czwartek prognozach gospodarczych dla największych gospodarek Unii Europejskiej. W Polsce wzrost gospodarczy ma być najwyższy i ma wynieść w 2010 r. 2,6 proc. PKB.

Tym samym KE zrewidowała własne prognozy sprzed trzech miesięcy, w których podawała, że polska gospodarka rozwijać się będzie w br. w tempie 1,8 proc.

Po rewizji prognoza KE bliższa jest opiniom analityków oraz rządowej aktualizacji programu konwergencji, która zakłada, że wzrost gospodarczy w 2010 r. wyniesie 3 proc. PKB.

KE podtrzymała natomiast swoje prognozy odnośnie całej UE jak i strefy euro, gdzie wzrost gospodarczy ma wynieść 0,7 proc. Spośród sześciu największych unijnych gospodarek, Hiszpania jest wciąż na minusie z prognozowanym spadkiem PKB o 0,6 proc. W Niemczech i we Francji, które są największymi unijnymi gospodarkami, wzrost ma zdaniem KE wynieść 1,2 proc. PKB.

Reklama

Prognozy na cały 2010 r. dla UE i strefy euro nie zmieniły się, mimo rewizji prognoz w górę w dwóch pierwszych kwartałach br. Wynika to z gorszych wyników w drugiej połowie ub.r. "Ożywienie unijnej gospodarki następuje, ale jest wciąż kruche" - powiedział nowy unijny komisarz ds. gospodarczych i walutowych Olli Rehn.

Dane nie napawają optymizmem

KE wskazuje, że mimo polepszenia nastrojów inwestorów, dane o produkcji przemysłowej czy sprzedaży detalicznej nie napawają optymizmem. Choć są perspektywy wzrostu eksportu, inwestycje utrzymują się na niskim poziomie, w tym także w budownictwie mieszkaniowym. A to oznacza, że sytuacja na rynku pracy nie będzie się znacząco poprawiać, co z kolei odbije się negatywnie na konsumpcji gospodarstw domowych.

KE prognozuje wzrost inflacji w br. w Polsce o 2,3 proc. w miejsce wcześniej prognozowanego 1,9 proc. Natomiast w strefie euro inflacja ma wynieść 1,1 proc; w całej UE 1,4 proc.

KOMENTARZ

Prognozy Komisji Europejskiej dotyczące tegorocznego wzrostu PKB Polski są po raz pierwszy od wybuchu kryzysu podobne do oczekiwań krajowych analityków - ocenia główny ekonomista BRE Banku Ryszard Petru. W ogłoszonej w czwartek prognozie KE przewiduje, że PKB Polski wzrośnie w tym roku o 2,6 proc., a inflacja wyniesie 2,3 proc. Petru przyznał w rozmowie z PAP, że spodziewa się nieco wyższych wskaźników. Według niego, PKB wzrośnie o 3 proc., a inflacja może wynieść 2,5 proc. "Różnica jest niewielka, fundamentalnie nie ma znaczenia" - ocenił.

Zwrócił uwagę, że do tej pory Komisja Europejska była bardziej pesymistyczna od przewidywań strony polskiej, a jej prognozy bardziej konserwatywne. "Po raz pierwszy od początku kryzysu prognozy KE są bardzo zbliżone do średnich oczekiwań polskich analityków" - powiedział. Zaznaczył, że prognoza KE wskazuje, że Polska jest krajem wychodzącym z kryzysu z w miarę szybkim tempem wzrostu. "To jest jeden z najlepszych wskaźników w całej Unii Europejskiej" - dodał ekonomista.

Zdaniem Petru, rząd ma świadomość, że inflacja będzie znacznie wyższa niż przyjęto podczas prac nad ustawą budżetową (1 proc. - PAP). "Prawdopodobnie dzięki temu, że inflacja będzie wyższa, budżet będzie miał wyższe dochody. To oznacza, że sytuacja fiskalna w tym roku będzie lepsza niż przewiduje ustawa budżetowa (dopuszczalny deficyt określono na poziomie 52,2 mld zł - PAP)" - uważa ekonomista.

Według niego, tegoroczne dochody budżetu, uwzględniające wyższą inflację, wyższy wzrost PKB i wpłatę zysku z NBP powinny być wyższe o ok. 20 mld zł. Przy usztywnionych wydatkach będzie to oznaczać, że deficyt będzie niższy od określonego w "konserwatywnym" budżecie. "Trzeba pamiętać, że budżet to plan, a jeżeli sytuacja jest lepsza niż plan, to mamy wyższe wpływy" - dodał.

Co z problemami Grecji?

Pytany o wpływ sytuacji w Grecji na możliwość przystąpienia Polski do strefy euro, Petru odpowiedział, że strefa euro ma teraz ważniejsze problemy niż myślenie o przyjmowaniu do niej kolejnych krajów."Kraje strefy euro będą chciały mieć pewność, że kandydat do euro nie będzie stwarzał problemów takich samych jak Grecja. Sytuacja fiskalna kandydata musi być bardzo bezpieczna i wiarygodna. Patrząc z tego punktu widzenia, wejście do strefy euro może być trudniejsze" - ocenił.

Zastrzegł jednak, że wiarygodność Polski może wzrosnąć, jeżeli Polska udowodni, iż potrafi sobie radzić w kryzysie, reformować gospodarkę i w miarę szybko osiągnąć niski deficyt. "Jeżeli Polska będzie wiarygodna - w kontrze do Grecji - to byłoby to mocnym argumentem za przyjęciem nas do strefy euro. Obawiam się, że tak się może nie stać, raczej będzie więcej przeciwników niż zwolenników przyjęcia Polski do euro. Poszerzenie strefy o kraj, który ma wysoki deficyt i może mieć problemy ze spełnieniem kryteriów z Maastricht, będzie osłabiać wspólną walutę, a nie wzmacniać ją" - powiedział.

Traktat z Maastricht określa pięć warunków, które powinna spełniać gospodarka kraju aspirującego do przystąpienia do strefy euro. Na przykład inflacja nie może przekraczać w ciągu jednego roku o więcej niż 1,5 pkt proc. średniego wskaźnika inflacji z trzech krajów UE o najbardziej stabilnych cenach. Ponadto poziom deficytu sektora finansów publicznych nie może na trwałe przekroczyć 3 proc. PKB, a dług publiczny - 60 proc. PKB. Z kolei stopy procentowe nie mogą być wyższe o 2 pkt od średniej stóp w trzech krajach o najbardziej stabilnych cenach.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »