W referendalnym sporze obie strony nie grają fair

Wczorajsze drugie podejście posłów do ustawy o referendum ogólnokrajowym zakończyło się ponownym skierowaniem projektu do komisji, która musi rozpatrzyć ponad 100 zgłoszonych poprawek.

Wczorajsze drugie podejście posłów do ustawy o referendum ogólnokrajowym zakończyło się ponownym skierowaniem projektu do komisji, która musi rozpatrzyć ponad 100 zgłoszonych poprawek.

Ustawa zostanie uchwalona na pierwszym posiedzeniu Sejmu po feriach, przypuszczalnie w same Walentynki. Jednak 14 lutego głosowanie na pewno nie przebiegnie w atmosferze serdeczności...

Nowa ustawa o referendum, zastępująca pochodzącą z roku 1995, skażona jest syndromem doraźności. Teoretycznie ma to być kompleksowy akt prawny na lata, jednak uchwalany jest - jak zwykle u nas - w ogromnym niedoczasie i "pod" konkretne referendum unijne, planowane na 8 czerwca. Rządząca w kadencji 1997-2001 koalicja AWS-UW (ostatni rok - sama AWS) uchwaliła ustawę o referendum lokalnym, natomiast nie widziała potrzeby przygotowania zgodnych z Konstytucją przepisów o referendum ogólnokrajowym. Przez cztery lata temat zaniedbał również Aleksander Kwaśniewski, chociaż jego łatwiej można zrozumieć - Sejm III kadencji z założenia traktował prezydenckie inicjatywy w myśl zasady "pisz ustawę na Berdyczów".

Reklama

Po zawetowaniu ustawy biopaliwowej, prezydent zaapelował do klubów poselskich o rozpatrzenie jego argumentacji w aspekcie czysto technologicznym, a nie politycznym. Szkoda, że równie czysta, tyle że proceduralnie, ustawa o referendum (nie zawierająca przecież konkretnych pytań czy wariantów) stała się tak napiętą politycznie liną. Jej rozwiązaniami szczegółowymi jeszcze się zajmiemy, dzisiaj zaś definiujemy dwie największe nieuczciwości wysokich zwaśnionych stron:

- Koalicja prounijna chce pominąć przepis istniejący w dotychczasowej ustawie, iż sprawa będąca przedmiotem referendum może stać się nim ponownie najwcześniej po 4 latach. Tymczasem jeśli 8 czerwca, przy frekwencji przewyższającej 50 proc., społeczeństwo powiedziałoby NIE wstąpieniu Polski do Unii, to taki wynik byłby WIĄŻĄCY bezwzględnie i na długo. Jest to scenariusz czarny, ale jeśli by się sprawdził - to nie powinniśmy nawet pomyśleć o podejmowaniu np. w październiku kolejnej referendalnej próby!

- Antyunijna opozycja forsuje interpretację, że jeśli 8 czerwca frekwencja nie przekroczy 50 proc., to będzie to oznaczać - bez względu na rozkład głosów tych, którzy pofatygowali się do lokali wyborczych - że odrzuciliśmy wstąpienie do Unii Europejskiej!

Zamiast rozstrzygać, która ze stron jest bardziej zakłamana, proponujemy całej klasie politycznej zapoznanie się z diagramem, przypominającym RZECZYWISTE - odnoszące się do liczby wszystkich obywateli uprawnionych do głosowania - wyniki ostatniego przeprowadzonego w Polsce referendum.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: referendum. | referendum
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »