W rosyjskich centrach handlowych spada ruch, słabną przychody
Rosyjski rynek detaliczny poniósł poważne straty po inwazji Rosji na Ukrainę - zawieszenie działalności w Rosji ogłosiło już 160 międzynarodowych sieci. Ostateczne wyjście większości z tych marek spowodowałoby utratę przez centra handlowe nawet do 70 proc. przychodów - szacują eksperci. Obecna sytuacja zmusza deweloperów centrów handlowych do odkładania otwarć nowych galerii.
Rosyjskie media oceniają, że sytuacji raczej nie uratuje zastąpienie tych marek sieciami z "zaprzyjaźnionych krajów" i lokalnymi wyrobami. Ci pierwsi boją się ryzykować rozwojem biznesu w Rosji, a możliwości krajowych producentów są niewielkie. Krajowe firmy musiałyby postawić na rozwój, a to zajęłoby im dwa-trzy lata.
Jak podaje Knight Frank, duża część marek, które zawiesiły działalność w Rosji, to firmy odzieżowe (21 proc.), ale też dealerzy samochodów (13 proc.) i producenci towarów konsumpcyjnych (10 proc.).
Dotychczas tylko sześć podmiotów ogłosiło ostatecznie, że wycofuje się z tamtejszego rynku, ale lokalni eksperci liczą się z tym, że podobne decyzje mogą też podjąć inni ze względu na fakt, że sytuacja geopolityczna jest bardzo niestabilna, a presja na międzynarodowe marki, by działać odpowiedzialnie, jest bardzo silna.
Michaił Wasiliew, szef działu badań i doradztwa w firmie Focus, cytowany przez dziennik "Kommiersant", ocenia, że kwestia ta rozstrzygnie się w ciągu sześciu miesięcy. Albo sieci, które zawiesiły prace, same zdecydują, że na stałe zamkną i opuszczą sklepy, albo jasnych deklaracji wymagać będą od nich centra handlowe, które borykają się z dużym spadkiem ruchu. - Jeśli wszystkie marki, które zapowiedziały tymczasowe zamrożenie pracy, rzeczywiście opuszczą rynek, centra handlowe stracą 30-70 proc. swoich przychodów - uważa Marina Małahatko z firmy doradczej i inwestycyjnej CBRE.
Już dotychczasowe działania właścicieli zachodnich marek doprowadziły do poważnych problemów wielu centrów handlowych, w tym w Moskwie i Petersburgu, gdzie te firmy wynajmują 15-25 proc. powierzchni. Z tygodnia na tydzień spada frekwencja. W Moskwie liczba odwiedzających zmniejszyła się w ostatnim tygodniu marca o 9 proc. rok do roku, a w Petersburgu o 17 proc.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Małahatko informuje, że na razie firmy, które wstrzymały działalność, wciąż płacą czynsze i nie zwalniają miejsca. Knight Frank spodziewa się jednak wzrostu pustostanów w centrach handlowych w drugim i trzecim kwartale. Najemców, według jego szacunków, może stracić 30-35 proc. powierzchni handlowej.
Tych, którzy zdecydowali się wyjść z rynku, właściciele centrów starają się zastąpić firmami z Indii, Chin, Turcji czy Korei Południowej. Jednak eksperci oceniają, że dla nowych międzynarodowych marek wejście na rynek rosyjski jest problemem ze względu na to, że trudno stworzyć jasne, przejrzyste kilkuletnie plany rozwojowe. Trudno przewidzieć rozwój wydarzeń z tygodnia na tydzień, a co dopiero w dłuższym terminie.
Bardziej realną opcją jest wypełnienie luki rodzimymi firmami. Ale Knight Frank ocenia, że te będą potrzebować od dwóch do trzech lat, by zwiększyć skalę działania. Być może niektóre międzynarodowe marki wrócą poprzez franczyzobiorców lub organizując sieci logistyczne w krajach partnerskich Rosji. Na razie jednak operatorzy muszą planować działalność bez nich.
Masowe wycofywanie się zagranicznych brandów z rosyjskiego rynku zmusza deweloperów centrów handlowych do odkładania otwarć. W pierwszym kwartale w Moskwie nie uruchomiono ani jednego obiektu. Firma Colliers International nie wyklucza, że niektóre z istniejących centrów handlowych mogą zostać przeformatowane, ale będą to raczej odosobnione przypadki. Z kolei budowa nowych obiektów będzie ograniczona, także ze względu na wysokie koszty kredytowania, rosnące ceny materiałów budowlanych i wykończeniowych.
Monika Borkowska