Walka o chińskie biustonosze
Wyprodukowane w Chinach biustonosze, bluzki i koszulki piętrzą się na wszystkich bazarach UE. Jeszcze nie dawno kraje europejskie alarmowały o zalewie taniego importu z Państwa Środka. Przypomnijmy iż już w połowie roku przekroczono limity importu chińskich tekstyliów.
Odkąd na początku tego roku Światowa Organizacja Handlu (WTO) wprowadziła limity, detaliści w całej Europie naciskają na ich zwiększenie - relacjonuje The Economist. Nie pomógł nawet fakt, że w czerwcu nieznacznie podniesiono limity. Już niecały miesiąc później kolejne rodzaje importowanych tekstyliów przekraczały ustaloną ilość. Problem nie dotyczy na razie Polski.
Poszukiwanie rozwiązania
Komisja Europejska próbuje znaleźć rozwiązanie, które zadowoli wytwórców, sprzedawców i Chińczyków. Jej idea "pożyczania" wysokości limitów z innych kategorii produktów albo limitów z następnego roku spotkała się z bardzo chłodnym przyjęciem ze strony Chińczyków. EuroCommerce, lobby detalistów, hurtowników i firm handlowych naciska na Petera Mandelsona, komisarza ds. handlu, aby pozwolił na wjazd do Europy wszystkich dóbr zamówionych przed 12. czerwca, czyli przed dniem przekroczenia limitów.
Chiny stały się członkiem WTO w roku 2001. Stało się to pod specjalnymi warunkami, które pozwalały importującym krajom wprowadzać obostrzenia w handlu, jeśli tylko wykazały, że chińskie tanie produkty działają na niekorzyść rodzimych producentów. Było jasne, że kraje z dużą produkcją tekstyliów - jak Francja, Hiszpania i Włochy - będą naciskały na wprowadzenie blokad.
Krytyka limitów
"Limity zostały wprowadzone za szybko" - powiedział w środę Andrzej Faliński z Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji (należą do niej m.in. sieci wielkich hipermarketów w Polsce). "W Polsce straty z powodu wprowadzenia limitów nie są duże, ale w skali europejskiej sięgają one około 200 mln euro" - dodał. Faliński uważa, że najlepszym rozwiązaniem powinno być umożliwienie firmom realizacji tych kontraktów na import tekstyliów, które zawarto jeszcze przed ustaleniem limitów.
Opóźnianie nieuniknionego
Okazuje się, że limity tylko opóźniają nieuniknione. Pracownicy w krajach rozwiniętych nie są w stanie konkurować z nisko opłacanymi zatrudnionymi w Chinach. Szacuje się, że we Francji pomiędzy rokiem 1993 a 2003 straciła pracę jedna trzecia z zatrudnionych w przemyśle tekstylnym. Eksport ubrań z Włoch przestał się opłacać, gdy kraj wszedł w strefę euro. Wielu producentów przeniosło się po prostu z Chin do innych nierozwiniętych krajów jak Bangladesz czy Kostaryka.
Protekcjonizm, który wprowadziła Europa, w pewnym stopniu pomoże rodzimym producentom, ale będzie dużo kosztował konsumentów i detalistów. Duzi sprzedawcy znajdą zapewne nowe źródła dla sprowadzenia ubrań jesiennych i zimowych, lecz małe sklepy mogą bankrutować przez niemożność sprowadzenia towaru. Konsumenci będą kupować drożej i będą mieć mniejszy wybór niż wcześniej.
Kraje wewnątrz Unii Europejskiej są podzielone. Te o małej produkcji tekstyliów, jak Dania, Szwecja, Finlandia i Niemcy, wypowiadają się przeciw limitom. Ameryka, która powiększyła swoje ograniczenia na chiński import, próbuje wypracować z Pekinem umowę w sprawie tekstyliów. Może ona być podpisana już w przyszłym miesiącu. Ale, tak jak i Europa, USA czeka wypracowywanie rozwiązań, które zadowolą krajowych pracowników tekstylnych. Jeszcze cięższa praca czeka rozwinięte kraje nad sprawieniem, by decyzje nie były tylko tymczasowym odsunięciem nieuniknionego.