Wejście Polski do UE z nowym ministrem finansów?
Odejście wicepremiera i ministra finansów Marka Belki może mocno osłabić pozycję Polski w negocjacjach z Unią Europejską.
Dymisja Belki może zaszkodzić próbom ograniczenia wydatków publicznych i pobudzania wzrostu
gospodarczego a przez to zmniejszyć wiarygodość Polski jako członka UE a w szerszej
perspektywie także jako członka strefy euro.
Dziennik "Financial Times" twierdzi, że ustąpienie dwóch ministrów finansów, w tym
odpowiedzialnego za nadzór nad rozdziałem funduszy unijnych może spotęgować ogólną
"niepewność polityczną" w Polsce. Źródłem niepewności są obawy, że następca Belki,
prof.Kołodko nie będzie w równym stopniu co on przeciwstawiał się poluzowaniu polityki
fiskalnej.
Belka był gwarantem realizacji czteroletniego planu, dzięki któremu Polska miała powrócić
na ścieżkę 5% wzrostu PKB w 2004 roku. Opierał sie presji zwiększenia wydatków
budżetowych na walkę z bezrobociem i był przeciwny angażowaniu się rządu w
spór z NBP. Faktem jest, że miał spore kłopoty z zabezpieczeniem
źródeł współfinansowania wydatków związanych z ewentualnym wstąpieniem Polski do UE w takich
dziedzinach jak rolnictwo czy rozwój infrastruktury, jednak kłopoty te nie wynikały
z nie trafionej polityki ministerstwa finansów lecz z nacisków świetnie zorganizowanych
grup interesów, występujących z własnymi, coraz to nowymi żądaniami.
Rozchwianie polityki budżetowej, które po zmianie ministra finansów jest realnym
zagrożeniem dla Polski może mieć bezpośredni, negatywny wpływ na zdolnoość funkcjonowania
Polski jako członka UE. Polska musi kontrolować wydatki jeśli chce wejść do strefy euro po
przystąpieniu do Uni w 2004 roku. Jak podaje "Financial Times" ekonomiści ostrzegają, że
Polska może nie spełnić kryteriów deficytu budżetowego i długu publicznego.
Z kolei "The Wall Street Journal" podkreśla, że Polska jest w krytycznym momencie
negocjacji z Unią Europejską, dlatego też ustąpienie ministra może zachwiać wiarą
inwestorów w zdolność rządu do rozwiązywania najważniejszych problemów gospodarczych:
rosnącego deficytu, niskiego wzrostu gospodarczego i wysokiego bezrobocia.
Postulowana we wcześniejszych publikacjach obecnego ministra finansów Grzegorza
Kołodki dewaluacja złotego a następnie sztywne powiązanie go z kursem euro
(tzw. currency board) jest, według Mieczysława Czerniawskiego szefa sejmowej Komisji
Finansów Publicznych, zbyt ryzykowne. Czerniawski twierdzi, że gdyby dokonano tej operacji
bez głębokiej restrukturyzacji naszej gospodarki, możliwe byłoby nawet powtórzenie
scenariusza podobnego do argentyńskiego.
Rzecznik Komisji Europejskiej i inni dyplomaci unijni, pytani przez dziennikarzy
co sądzą o pomysłach nowego polskiego ministra finansów, przypomnieli, że UE raczej odradza
krajom kandydującym sztywne wiązanie kursów walut z euro. Unia podkreśla, że powinno to
być zwieńczeniem stabilizacji gospodarki i jej dostosowania do UE a nie odwrotnie.
"Reżimy sztywnego kursu wymiany, w tym tzw. currency board, są do utrzymania w małych
i otwartych gospodarkach z dostateczną elastycznością płac i cen, surową dyscypliną fiskalną
i zdrowymi systemami finansowymi" głosi raport dla przywódców Piętnastki, przyjęty przez
nich na szczycie w Nicei w grudniu 2000 roku.
"To, że istnieje kilka przypadków pomyślnych doświadczeń z systemem currency board nie
oznacza, że takie systemy powinny być wszędzie postrzegane jako panaceum. W istocie
ich przyszły ewentualny system zależy w znacznym stopniu od woli zainteresowanych krajów,
żeby podołać wewnętrznej dyscyplinie, jaką narzuca ten szczególny system kursowy"
ostrzegła Rada ministów gospodarki i finansów.
Na rozjaśnienie obecnej sytuacji przyjdzie nam jednak trochę poczekać, bowiem premier
Miller zapowiedział, że nowy minister finansów ma dwa, trzy tygodnie na zaprezentowanie
strategii gospodarczej, na którą czeka cały rynek.
Magdalena Wolańska
studentka IV roku Akademii Ekonomicznej w Krakowie
Specjalność: Studia Europejskie