Widmo bankructwa zawisło nad Polską

Nie można wykluczyć scenariusza argentyńskiego i bankructwa państwa - ostrzegł Leszek Balcerowicz, prezes NBP. Jerzy Hausner, minister gospodarki i pracy także mówił o ryzyku katastrofy finansów publicznych. Ekonomiści przyznają, że sytuacja jest bardzo poważna.

Na przestrzeni jednego tygodnia szef banku centralnego i wicepremier odpowiedzialny za gospodarkę ostrzegli, że grozi nam kryzys finansów publicznych.

- Poziom długu publicznego już jest niebezpieczny. Nie można wykluczyć scenariusza argentyńskiego, że państwo zbankrutuje. Tolerowanie wysokich strat górnictwa, hutnictwa i przemysłu stoczniowego, czy PKP zagraża pozostałym branżom oraz całemu budżetowi - mówi Leszek Balcerowicz, prezes NBP.

- Jeżeli nie podejmiemy reform to w 2006 r. deficyt budżetowy sięgnie 60 proc. PKB - ostrzegał Jerzy Hausner, minister gospodarki i pracy.

Reklama

Teoretyczne bankructwo

Ekonomiści przyznają, że utrzymujący się wzrost zadłużenia publicznego jest poważnym zagrożeniem.

- Biorąc pod uwagę skalę przyrostu potrzeb pożyczkowych budżetu w tym i w przyszłym roku, to zagrożenie jest znaczne - twierdzi Dariusz Filar, główny ekonomista Pekao SA.

- Mamy obecnie wysoki poziom deficytu budżetowego i umiarkowany poziom długu publicznego. Znajdujemy się jednak na ścieżce wzrostu zadłużenia. Oznacza to, że w przyszłości możemy nie być w stanie obsłużyć długu. Grozi nam wówczas taka sytuacja jak niedawno w Rosji, która przestała spłacać zadłużenie wewnętrzne - dodaje Maciej Krzak, główny ekonomista Banku Handlowego.

Obaj twierdzą jednak, że choć tendencje są negatywne, mówienie o bankructwie jest pewną przesadą. Zdaniem Macieja Krzaka jest to zagrożenie teoretyczne, ale ono istnieje.

Widmo recesji

Rosnący deficyt może jednak zagrozić rysującemu się ożywieniu gospodarczemu. Leszek Balcerowicz ostrzega, że wraz z rosnącymi potrzebami pożyczkowymi rządu, inwestorzy będą się domagać wyższej premii za ryzyko.

- Mamy obecnie przecenę papierów rządowych, która w Polsce jest głębsza niż na świecie. Oznacza to pojawienie się zaniepokojenia za strony inwestorów - twierdzi Dariusz Filar.

Rosną wówczas koszty pozyskania długi i jego obsługi, w związku z czym zadłużenie narasta coraz szybciej.

- W tej sytuacji następuje wzrost rynkowych stóp procentowych, co z kolei zwiększa koszty inwestycji. Takie zjawisko prowadzi do wystraszenia inwestorów i grozi deprecjacją złotego, czyli wzrostem inflacji. To może spowodować z kolei podniesienie stóp procentowych przez NBP. Pojawia się ryzyko recesji - tłumaczy Maciej Krzak.

Możliwe jest jednak, że przez długi czas będzie utrzymywać się optymizm inwestorów i będą oni gotowi finansować deficyt. Kapitał będzie wówczas napływał, a złoty umacniał się. Uśpi to czujność polityków.

Taka sytuacja nie będzie jednak trwała wiecznie - w pewnym momencie może zabraknąć środków na obsługę zadłużenia.

Pomoże konstytucja

Cała nadzieja w uregulowaniach prawnych oraz w wejściu Polski do strefy euro. Ustawa o finansach publicznych i konstytucja uniemożliwiają bowiem konstruowanie deficytowych budżetów, gdy dług publiczny sięgnie 60 proc. PKB. Jerzy Hausner przyznał, że działania zapobiegawcze trzeba podjąć teraz. We wrześniu rząd ma przyjąć plan racjonalizacji wydatków publicznych oraz strategię finansowa na lata 2004-2007, przygotowującą Polskę do wejścia do strefy euro. By jednak mogło to nastąpić, nasz kraj musi spełnić tzw. kryteria konwergencji. Jedno z nich nakazuje utrzymanie deficytu budżetowego poniżej 3 proc. PKB, drugie - pozostawanie długu publicznego poniżej poziomu 60 proc. PKB.

- Wicepremier Hausner zdaje sobie sprawę, że im większy dług publiczny, tym poważniejsze będą problemy z przystąpieniem do strefy euro - podkreśla Marcin Mróz, ekonomista Societe Generale.

Puls Biznesu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »