Wielka polsko-czeska awantura. Nie my ją wywołaliśmy
- Wewnętrzna instrukcja czeska jest niezgodna z prawem europejskim, narusza ona zasady zaufania służb inspekcyjnych UE i podważa wiarygodność służb czeskich - uważa minister rolnictwa Marek Sawicki. O sprawie chce porozmawiać z czeskim ministrem rolnictwa.
- Czekam na rozmowę z ministrem rolnictwa Czech, będę go o tym informował, bo być może nie wie, że takie instrukcje wewnętrzne służby inspekcyjne wydają - powiedział w poniedziałek dziennikarzom Sawicki. Dodał, że taka instrukcja jest, bo ma ją u siebie na biurku. Jednocześnie przyznał, że do tej pory nie ma sygnałów od polskich eksporterów o jakichkolwiek formach szykanowania.
Jak mówił, Czesi od wielu lat próbują walczyć z polską żywnością. Im bardziej walczą, tym staje się ona bardziej popularna na tamtym rynku. Podkreślił, że najlepszym kontrolerem polskiej żywności są sami Czesi, którzy kupują nasze produkty nie tylko w czeskich sklepach, ale także specjalnie przyjeżdżają do miast przygranicznych, by ją nabyć.
Tłumaczył, że Polska w ostatnich latach dokonała ogromnych zmian w rolnictwie i przemyśle przetwórczym stając się znaczącym eksporterem żywności. "Czesi nie dokonali takich zmian i dzisiaj nie są konkurencyjni, jeżeli chodzi o jakość i ocenę żywności" - dodał Sawicki.
O popularności polskich produktów świadczą wyniki w handlu żywnością z Czechami. Za trzy kwartały tego roku wartość eksportu była na poziomie ok. 1 mld euro. Minister wyraził przekonanie, że "w tym roku jesteśmy w stanie przekroczyć 1,4 mld euro". W ubiegłym roku wartość eksportu rolno-spożywczego wyniósł ponad 1,3 mld euro. Czechy są trzecim co do wielkości odbiorcą naszej żywności.
Zapytany o spotkanie z ministrem rolnictwa Czech, Sawicki powiedział że najbliższą okazją może być posiedzenie unijnych ministrów rolnictwa w Brukseli 15 grudnia br.
Także minister gospodarki Janusz Piechociński zapewnił w poniedziałek dziennikarzy, że Polska podjęła stosowne działania w sprawie kontroli naszej żywności w Czechach. Nie chciał wyjaśnić, o jakie działania chodzi. "O niektórych rzeczach nie mówi się, tylko je robi. Zapewniam, że z wielką determinacją walczymy o to, aby wszelkie próby protekcjonistyczne, niedopuszczalne na jednolitym rynku europejskim, i wszelkie działania tępić w zarodku" - zaznaczył wicepremier.
Chodzi o szczegółowe kontrole polskiej żywności - w tej sprawie specjalną instrukcję wydał dyrektor Departamentu Kontroli Laboratoryjnej i Certyfikatów Państwowej Inspekcji Rolnej w Czechach. Radca handlowy ambasady RP w Pradze Wojciech Pobóg-Pągowski powiedział PAP, że jeśli to prawda, sprawa będzie bardzo poważna.
- Od dawna iskrzyło z Czechami. To jest spowodowane m.in. względami politycznymi. Jeden z ważnych polityków postanowił, że wyprze świetnej jakości polską żywność z czeskiego rynku. Podjęliśmy w tej sprawie stosowne działania - powiedział w poniedziałek dziennikarzom w Warszawie szef resortu gospodarki.
Minister gospodarki pytany, kiedy poznamy szczegóły podjętych działań ws. kontroli polskiej żywności w Czechach, odparł: "Szczegóły najlepiej zna się wtedy, kiedy się śledzi statystyki eksportowe. Wtedy już wiemy, że blokady administracyjne zostały zdjęte" - podkreślił.
Czeskie służby otrzymały specjalną instrukcję, która zaleca szczególnie dokładne kontrolowanie artykułów spożywczych pochodzących z Polski. PAP zapoznała się z wewnętrzną instrukcją wydaną przez dyrektora Departamentu Kontroli Laboratoryjnej i Certyfikatów Państwowej Inspekcji Rolnej w Czechach Jindricha Pokorę. Dokument nosi tytuł: "Nadzwyczajna kontrola bezpieczeństwa i jakości oraz oznaczenia wybranych rodzajów artykułów spożywczych pochodzących z Polski".
Mimo prób, PAP nie udało się skontaktować ani z rzecznikiem prasowym Państwowej Inspekcji Rolnej, ani z Jindrzichem Pokorą - autorem instrukcji.
Instrukcja została wydana w związku z zakazem importu do Rosji żywności z Unii Europejskiej. Już na wstępie wytłuszczonym drukiem podana jest informacja, że kontrola dotyczy przede wszystkim produktów spożywczych pochodzących z Polski. Dalej wymienione są konkretne towary, na które kontrolerzy mają zwrócić szczególną uwagę. Są to między innymi owoce i warzywa (w szczególności jabłka), mięso i wyroby mięsne, mleko i nabiał, ryby oraz ich przetwory.
W instrukcji Jindrich Pokora określa też konkretne parametry, jakie powinny być kontrolowane w każdej grupie produktów. Ponadto wskazuje się konkretne osoby odpowiedzialne za przeprowadzanie analiz laboratoryjnych w Pradze i Jihlawie. Instrukcja zawiera również informację, że koszty tej nadzwyczajnej kontroli oraz analiz będą pokrywane z budżetu Departamentu Kontroli Laboratoryjnej i Certyfikatów.
Akcja nadzwyczajnej kontroli polskich produktów została opatrzona również specjalnym kodem (Z21), który ma być używany przez kontrolerów w czasie wykonywania instrukcji.
O tym, że Czesi chcą chronić swój rynek spożywczy w związku z blokadą rynku rosyjskiego czeskie ministerstwo rolnictwa informowało już 22 września. Jednak wtedy rzecznik resortu Hynek Jordan zapewniał, że "kontrole muszą wynikać z takich samych przesłanek i być prowadzone w sposób niedyskryminujący oraz z taką samą intensywnością, jak w przypadku kontroli towarów wyprodukowanych w Czechach".
Oficjalna instrukcja Jindrzicha Pokory jest sprzeczna z komunikatem rzecznika ceskiego resortu rolnictwa Hynka Jordana o równym traktowaniu wszystkich producentów, ponadto stoi w sprzeczności z unijnymi przepisami o jednolitym rynku.
Polskie artykuły spożywcze od przeszło dwóch lat spotykają się w Czechach z dyskryminacją i fałszywymi oskarżeniami. Do tej pory otwartą walkę z polskimi rolnikami prowadzili przede wszystkim czescy producenci żywności oraz jednoczące ich organizacje. Z kolei resort rolnictwa oficjalnie starał się zachować bezstronność.
Natomiast radca handlowy ambasady RP w Pradze Wojciech Pobóg-Pągowski powiedział PAP, że jeśli instrukcja okaże się prawdziwa, to mamy do czynienia z bardzo poważną sprawą. "W mojej ocenie może ona podważać wiarygodność nie tylko polskiego, ale i unijnego systemu kontroli jakości i bezpieczeństwa żywności. Okazuje się bowiem, że Czesi nie wierzą, że żywność produkowana w Polsce przechodzi odpowiednie kontrole. To zaś oznacza, że nie wierzą w sprawne działanie przepisów o jednolitym rynku unijnym" - powiedział PAP Pobóg-Pągowski.
Szef czeskiego resortu rolnictwa Marian Jureczka twierdzi na Twitterze, że kontrole prowadzone przez podległe mu służby dotyczą w takim samym stopniu produktów pochodzących ze wszystkich krajów. "Chciałbym jasno powiedzieć, że nasze organy kontrolne mierzą wszystkich taką samą miarą. I nie jest prawdą, że bardziej przyglądamy się towarom z Polski" - napisał Jureczka.
Zapowiedział też, że jeszcze w poniedziałek po południu będzie telefonował do swego odpowiednika w Polsce, by osobiście wyjaśnić całą sprawę.
Głos w sprawie oskarżeń o dyskryminację zabrał również rzecznik czeskiej Państwowej Inspekcji Rolnej Pavel Koprziva, który w specjalnym oświadczeniu napisał: "Nie wiemy, czym dysponują polskie media. Dopóki dokument nie dostanie się do naszych rąk, nie możemy się w tej sprawie wypowiadać. Może to być falsyfikat lub dokument wyrwany z kontekstu". Koprziva dodał, że w rozmowie z nim domniemany autor instrukcji Pokora zaprzeczył, jakoby miał rozsyłać taki dokument.
Tymczasem ambasador RP w Pradze Grażyna Bernatowicz przygotowuje specjalną notę dyplomatyczną skierowaną do czeskiego ministra rolnictwa z żądaniem wyjaśnienia pojawiających się w mediach informacji.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze