Wielka wymiana

Operacja, jaką jest wprowadzenie do obiegu euro, będzie dotyczyć nas wszystkich, a niektóre polskie firmy mogą mieć z tego powodu przejściowe kłopoty.

Operacja, jaką jest wprowadzenie do obiegu euro, będzie dotyczyć nas wszystkich, a niektóre polskie firmy mogą mieć z tego powodu przejściowe kłopoty.

Za kilka tygodni, pierwszego stycznia, staniemy wobec nowej rzeczywistości. Wprowadzenie euro będzie zauważalne nie tylko dla posiadaczy kont w walutach narodowych krajów Eurolandu. Odczują to wszyscy, którzy dokonują transakcji międzynarodowych, korzystają z czeków wystawianych za granicą lub wybierają się do któregoś z krajów "dwunastki".

Banki centralne w krajach Unii Walutowej będą wymieniały własne waluty narodowe na euro przez wiele lat, często bez ograniczeń czasowych. Jeśli idzie o waluty jednych krajów Eurolandu obecne w innych (np. marki niemieckie we Francji) - wymiana będzie trwała na ogół do końca czerwca 2002 roku. Oszczędności i depozyty naszych obywateli i naszych firm, znajdujące się na rachunkach w polskich bankach, a także zaciągnięte kredyty i pożyczki, zostaną 1 stycznia automatycznie i bez dodatkowych opłat przeliczone na euro. Natomiast pieniądze przechowywane poza bankami będą mogły być wymieniane w placówkach NBP i bankach komercyjnych, posiadających uprawnienia walutowe, do końca 2002 roku, ale już nie za darmo. Ustawa o skutkach wprowadzenia euro reguluje jednak tylko zasady wymiany w odniesieniu do obywateli polskich, nie wspomina o firmach i cudzoziemcach.

Reklama

Zdążyć przed północą

Od 1 stycznia euro pojawi się w formie gotówkowej w dwunastu krajach UE. Poza strefą euro pozostają Wielka Brytania, Dania i Szwecja. Większość krajów "dwunastki" wprowadza przejściowy okres dwuwalutowości, do 28 lutego.

Trzy kraje - Holandia, Irlandia i Francja - wprowadzają krótsze okresy przejściowe, a Niemcy w ogóle z niego rezygnują. Marka niemiecka traci ważność już 1 stycznia 2002 roku.

Pośpiech, z jakim Niemcy - nasz największy partner handlowy - przechodzą na euro, może stać się przyczyną kłopotów polskich firm. Może się zdarzyć, że polska firma w końcówce roku otrzyma zapłatę w gotówce w markach niemieckich. Zgodnie z przepisami, ma prawo przyjąć zapłatę w tej formie do określonego pułapu. Jeśli nie zdąży jej wpłacić na konto bankowe do końca grudnia, nie dojdzie do konwersji marek na euro, a marka przestaje być środkiem płatniczym już 1 stycznia. Problem ten dotyczy również kantorów. Podmiotowe zawężenie, występujące w ustawie, może utrudnić firmom wymianę w późniejszym terminie.

Niektóre banki odbierają już sygnały od zaniepokojonych klientów. Małgorzata Czerska, z Komitetu Sterującego ds. Euro Banku Przemysłowo-Handlowego twierdzi, że rozwiązaniem byłaby odpowiednia interpretacja przepisów. Ustawa o skutkach wprowadzenia euro stanowi, że banki posiadające uprawnienia walutowe mają obowiązek wymiany starych walut Eurolandu na euro polskim obywatelom do końca 2002 roku. Można by przyjąć zasadę, że w stosunku do innych podmiotów nie wymienionych w ustawie - firm i cudzoziemców - banki mogłyby dokonywać wymiany nieobowiązkowo, według własnego uznania. Dlatego BPH zwrócił się do departamentu prawnego NBP o pisemną wykładnię w tej sprawie.

Anna Gromko, z Komitetu Sterującego ds. Euro Raiffeisen Bank Polska twierdzi, że Raiffeisen uczula swoich klientów, zwłaszcza kantory, które obsługuje, iż marki niemieckie, skupione ostatniego grudnia, powinny trafić jeszcze tego samego dnia na rachunek bankowy.

Ciągłość umów

Ustawa o skutkach wprowadzenia euro, choć ma niedomówienia, reguluje najważniejsze kwestie, w tym poszanowanie ciągłości umów.

Zasada ciągłości umów oznacza, że fakt zamiany waluty narodowej na euro nie może stanowić podstawy do zmiany umowy zawartej przed 1 stycznia 2002 roku. Wprowadzenie euro jest czysto techniczną procedurą wymiany. Gdyby nie obowiązywała zasada ciągłości, BPH na przykład musiałby wypowiedzieć ponad czterdzieści tysięcy umów.

Konwersja nie pociągnie za sobą automatycznego scalania rachunków. Tak więc wszystkie konta dewizowe prowadzone przez banki w walutach narodowych "dwunastki" powinny zostać automatycznie przewalutowane na euro, ale z zachowaniem dotychczasowej numeracji rachunków. Scalanie rachunków może się odbyć tylko na życzenie klienta. Są argumenty przemawiające za scalaniem (lepsze zarządzanie środkami dewizowymi), są i przeciwne (lepsza kontrola wpływu należności). Warto wiedzieć, że również przewalutowanie może się odbyć wcześniej, przed 1 stycznia, jeśli klient złoży w banku odpowiednią dyspozycję.

Pokusa dla nieuczciwych

Wielka wymiana jest wielką pokusą zarówno dla tych, którzy chcą wyprać pieniądze pochodzące z nielegalnych źródeł, jak i dla fałszerzy. Kwestia ewentualnego prania pieniędzy została uregulowana poprzez odpowiednią interpretację przez NBP ustawy "praczej" (o przeciwdziałaniu wprowadzaniu do obrotu finansowego wartości majątkowych pochodzących z nielegalnych źródeł). Jej przepisy, regulujące kwestie związane z wpłatami gotówki na rachunki, będą również stosowane przy wymianie walut.

Jeśli zaś idzie o fałszerzy, to zdaniem znawców, będą oni mieli utrudnione zadanie. Nowe banknoty (siedem nominałów od 5 do 500 euro) są wystarczająco zabezpieczone. Specjalny papier, znaki wodne, nitki, technika druku wklęsłego, specjalna farba oraz folie ochronne, a także znaki ochronne widoczne wyłącznie przy zastosowaniu specjalnego urządzenia, są niezmiernie trudne do podrobienia. Również monety (osiem nominałów: 1, 2, 5, 10, 20, 50 centów oraz 1 i 2 euro), posiadają bogaty system zabezpieczeń, przede wszystkim zaś trudny do podrobienia materiał. Ale sceptycy zauważają, że skoro w obiegu znajdzie się 112 rodzajów monet (wspólny europejski awers, narodowe rewersy), może być trudno - przynajmniej na początku - odróżnić fałszywkę od autentyku.

Jednak nie w nowych pieniądzach upatruje się głównego zagrożenia. Do bankowców docierają ostrzeżenia przed wzmożonym atakiem fałszerzy na obecne waluty narodowe. Podobno upodobali sobie oni niemieckie marki i włoskie liry. Zalecana jest więc szczególna czujność przy transakcjach gotówkowych w tych walutach.

Poszliśmy dalej

Bankowcy mówią, że roczny obowiązek wymiany walut narodowych na euro to okres zbyt długi. Kraje Eurolandu na wymianę innych walut niż własne dają zwykle pół roku. Nasze banki będą więc w sytuacji szczególnie uciążliwej (konieczność ciągłego kontaktowania się z dwunastoma bankami centralnymi), co zapewne odbije się na wysokości opłat za wymianę. Szczególnie uciążliwa będzie wymiana monet. Im później konsumenci zdecydują się na wymianę, tym prawdopodobnie więcej za nią zapłacą. Banki mają więc nadzieję, że w praktyce okres wymiany będzie krótszy niż przewiduje ustawa.

Banki, zwłaszcza te, które mają spółki macierzyste za granicą, utrzymują, że są dobrze przygotowane do wymiany. Choć banki komercyjne z krajów "dwunastki" mają prawo dostarczać euro do swoich zagranicznych filii od 1 grudnia, niektóre ich polskie filie chwalą się, że już wcześniej dostały próbki nowych pieniędzy, co umożliwiło wczesne rozpoczęcie szkolenia kasjerów.

Banki nie chcą podawać kosztów operacji euro, tłumacząc, że nie są one jeszcze w pełni znane. W Raiffeisen Bank Polska usłyszeliśmy, że nie będą to koszty specjalnie wysokie, za to bank ma szansę zostać jednym z głównych dealerów euro na rynku międzybankowym. Prawda jest taka, że banki, które mają powiązania z Eurolandem, są w lepszej sytuacji od pozostałych i na wielkiej wymianie mogą nieźle zarobić.

Gazeta Bankowa
Dowiedz się więcej na temat: bank | polskie firmy | wymiana | waluty | Polskie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »