Wiosłowanie

Wszystko to przypomina wiosłowanie łódką tylko jedną ręką, dlatego kręcimy się w kółko - tak obecną sytuację gospodarczą komentuje profesor Marek Belka, prawdopodobnie przyszły minister finansów.

Wszystko to przypomina wiosłowanie łódką tylko jedną ręką, dlatego kręcimy się w kółko - tak obecną sytuację gospodarczą komentuje profesor Marek Belka, prawdopodobnie przyszły minister finansów.

Nadal program gospodarczy lewicy znany jest tylko w dość ogólnych zarysach. O tym, co zmieni się po wyborach, można jedynie sądzić na podstawie wypowiedzi niektórych polityków. Większość z nich nie kryje obaw związanych z coraz bardziej dramatyczną sytuacją finansów publicznych. Według Marka Belki, doradcy ekonomicznego prezydenta, używanie słowa kryzys w klasycznym znaczeniu jest w naszych realiach ryzykowne, jednak, bez wątpienia, mamy do czynienia z kumulacją negatywnych zjawisk gospodarczych.

Taką opinię można było usłyszeć na seminarium zorganizowanym przed kilkoma dniami przez Instytut Gospodarki i Społeczeństwa (którego profesor Belka jest prezesem). Świadczyć ma o tym zwalniający wzrost PKB - jego zdaniem w ostatnich miesiącach to już nie wzrost, lecz inercja statystyczna - i coraz szybciej rosnące bezrobocie, będące efektem drugiej fali restrukturyzacji gospodarki. Tym bardziej groźne, że stopa bezrobocia liczona według BAEL (ekonomicznej aktywności ludności) jest dziś wyższa niż stopa liczona w tradycyjny sposób.

Reklama



Ślepy zaułek

Profesor Belka zwrócił także uwagę na coraz gorszą sytuację budżetu państwa. Zabrnęliśmy w ślepy zaułek. Budżet jest zdestabilizowany, stan gospodarki fatalny i absurdem jest oczekiwać, że w tej sytuacji nastąpi zaciśnięcie polityki fiskalnej i spadek deficytu. Jego zdaniem, o grozie sytuacji świadczy fakt, że w pierwszym półroczu tego roku mieliśmy do czynienia z nominalnym spadkiem podatkowych dochodów budżetu o około 2 procent. Jest to tym bardziej niepokojące, że rząd obiecywał ponad 16-procentowy ich wzrost.

Notorycznie przyjmowane są kosztowne ustawy z datą wejścia w życie od 1 stycznia przyszłego roku, co obciąży przyszłoroczny budżet. Wyborców chce się przekonać gestami, których samemu nie będzie się finansować ? twierdzi Marek Borowski, wicemarszałek Sejmu, który ocenia przyszłoroczny deficyt nawet na 40 do 60 miliardów złotych, gdyby zrealizowano wszystkie te ustawy. Uważa on, że niezależnie od tego jaki rząd powstanie po wyborach, będzie on musiał przejrzeć uchwalone ostatnio ustawy i zdecydować, na które zdecydowanie nas nie stać.

Przyszłoroczny budżet rysuje się dość pesymistycznie także w ocenie profesora Andrzeja Wernika z Instytutu Finansów Wyższej Szkoły Ubezpieczeń i Bankowości. Największym problemem nie jest jeszcze sam deficyt, lecz sposób jego finansowania. Obsługa tak dużego deficytu prowadzi do drenażu oszczędności krajowych. Ponadto wpadamy w pułapkę zadłużenia - koszty obsługi długu tak szybko rosną, że budżet musi pożyczać coraz więcej. A to prowadzi do katastrofy finansów publicznych. W tej sytuacji, jego zdaniem, należy poważnie zastanowić się nad przyszłorocznymi wydatkami budżetu. Obawiam się, że najpóźniej w 2003 lub 2004 roku będziemy musieli zdecydować się na bardzo drastyczne cięcia wydatków socjalnych - dodaje.

Co w tej sytuacji powinien zrobić nowy rząd? Według Marka Belki, razem z realistycznym projektem budżetu na przyszły rok, rząd musi przedstawić plan finansów publicznych na kolejne lata, który powinien przedyskutować z NBP. Bez tego nie ma szans, by wzmocnić tendencje rozwojowe w gospodarce.

Podobną receptę proponuje Marek Borowski: Prawdziwa dyskusja powinna koncentrować się nie na bieżącej polityce pieniężnej prowadzonej przez RPP, ale na celach długookresowych. Borowski przytacza badania, z których wynika, że ekonomicznie uzasadniony cel inflacyjny na najbliższe lata to 6 - 7 procent. Nowy rząd powinien zacząć od przeglądu sytuacji finansów publicznych i położenia tego na stół przed Radą Polityki Pieniężnej. Jeżeli do porozumienia nie dojdzie, to Rada weźmie całą odpowiedzialność za ewentualny kryzys. Najważniejsza jest teraz walka z bezrobociem a nie inflacją.



Odkryje karty

Na pytanie, czy już teraz mamy do czynienia z sytuacją kryzysową Marek Belka odpowiada - Kryzys jest wtedy, gdy nikt poważny nie śmie twierdzić, że go nie ma i protestować przeciw środkom nadzwyczajnym.

Ustępujący rząd odkryje karty za tydzień, przedstawiając projekt przyszłorocznego budżetu.

Gazeta Bankowa
Dowiedz się więcej na temat: kryzys | Borowski | Marek | Marek Belka | budżet | Belka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »