Wojciech Szeląg: Maj 2022, a Polska to...

"Piosenka serca nam uzbraja i naprzód prowadzi nas, piosenka o Pierwszym Maja - święcie ludowych mas" (autor: Krzysztof Gruszczyński, 1950). Kiedy piszę te słowa, w samym centrum stolicy kraju, w którym przedsiębiorcy narzekają na brak rąk do pracy, pierwszomajowi manifestanci skandują, że domagają się... właśnie pracy. Pochód z lewicowymi hasłami i flagami rusza w południe przy dźwiękach... kościelnych dzwonów. Polska to ciekawy kraj.

Demonstranci skandują też "wolna Ukraina!", a na ich czele maszerują politycy Lewicy, którzy kilka dni temu odkryli tajną broń, jaka pomoże walczącym z agresją sąsiadom. Otóż - ich zdaniem - trzeba zmniejszyć limit prędkości na polskich autostradach ze 140 do 120 km/h. Auta będą wtedy zużywać mniej paliwa, a to wykończy tego drania Putina. Pytanie co jeszcze - w celu niewątpliwie słusznym - zaproponują lewicowi geniusze: konfiskatę aut? Demontaż dróg? Maksymalną prędkość samolotów pasażerskich? Limit temperatury wody w kranie? Polska to intrygujący kraj.

Reklama

Pierwszy maja to także rocznica wejścia Polski do Unii Europejskiej. "Solidarna Europa była marzeniem Polaków, które należy obronić dla przyszłych pokoleń" - napisał więc premier, który przy każdej możliwej - i niemożliwej też - okazji krytykuje Europę, oskarża ją o brak pomocy dla uchodźców, o którą sam "zapomniał" poprosić, nie reaguje też gdy jego podwładny - właśnie teraz - żąda by Polska przestała płacić unijną składkę czyli z UE de facto wyszła. Polska to kraj aroganckiej niekonsekwencji. 

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

W rocznicę akcesji jak co roku media publikują raporty o poparciu dla UE. Z danych Polskiego Instytutu Ekonomicznego wynika, że ok. 80 proc. dorosłych mieszkańców Polski w tzw. "wieku produkcyjnym" docenia ekonomiczne korzyści z członkostwa w UE, uważa że dzięki niemu wzrósł ich standard życia i poprawiła się sytuacja na rynku pracy. Zarazem jednak wciąż najwięcej Polaków deklaruje w sondażach, że chce by nadal rządziło nami ugrupowanie, które z walki z Unią (upartą w sprawie obrony własnych zasad, co skłoniło polskiego premiera do oskarżenia jej o próbę wywołania "Trzeciej Wojny Światowej") uczyniło swój znak rozpoznawczy i gotowe jest zaryzykować w niej nawet utratę setek miliardów złotych - dla tych właśnie Polaków. Polska to kraj paradoksów. 

Według tych samych sondaży Polacy gotowi są dać kolejne lata władzy politykom, którzy doprowadzili do eksplozji inflacji (ostatnie 12,3 proc. w kwietniu to jej najwyższy poziom od 24 lat). O tym jak rząd walczy ze wzrostem cen, do którego sam doprowadził, pisze w tych dniach - jak zwykle błyskotliwie - Robert Gwiazdowski. Polska to kraj niekompetencji.

W maju rozstrzygnie się los Adama Glapińskiego. Na drugą kadencję w fotelu prezesa Narodowego Banku Polskiego promuje go prezydent Polski i nie przeszkadza mu fakt, że w ocenie inflacyjnych perspektyw szef NBP popełnił wszystkie możliwe błędy, z grzechem uporu trwania w nich na czele. Słuchając jego zapewnień, że "prawdopodobieństwo podwyżki stóp procentowych wynosi zero" wielu Polaków zaciągnęło kredyty na mieszkanie z którymi ma dziś coraz większy kłopot. Pomóc ma im rząd - oczywiście pieniędzmi samych Polaków, którym jednak wcale nie przeszkadza to wszystko w obdarzaniu prezydenta RP największym zaufaniem wśród polityków. Polska to kraj drwiny z własnej pamięci i inteligencji.

"Polska musi do psychiatry, chory Bałtyk, chore Tatry" (autorka: Maria Peszek, 2021). Amen

Wojciech Szeląg

Felietony Interia.pl Biznes
Dowiedz się więcej na temat: inflacja | drożyzna | wzrost cen
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »