Wojna chipowa

Półprzewodniki to podstawa nowoczesnego świata. Ich dotyczy też kryzysowa sytuacja wokół Tajwanu, która może - zdaniem analityków - doprowadzić do eskalacji gospodarczej rozgrywki między Chinami i USA.

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

Przez długie lata sprawa była prosta - królem produkcji chipów był Tajwan i stamtąd trafiały one do odbiorców na całym świecie. Sam koncern TSMC - Taiwan Semiconductor Manufacturing Company Limited miał 53 proc. udziału w globalnym rynku  produkcji półprzewodników. Reszta tajwańskich producentów dokładała do tego udziału jeszcze 10 proc.

Pandemia wszystko skomplikowała. Nastąpił nagły wzrost zapotrzebowania na układy elektroniczne. Wiązało się to z boomem na komputery i inne urządzenia niezbędne w związku z przestawieniem  się na pracę zdalną, ale też do zaspokojenia innych potrzeb ludzi zamkniętych w czterech ścianach - utrzymywania kontaktów czy rozrywki. Równocześnie zamykanie fabryk na czas epidemii doprowadziło do powstania niedoborów, co pokrzyżowało plany wielu producentów i konsumentów. Chipów brakowało do produkcji telewizorów, pralek i innych sprzętów domowych, które już nie potrafią się obyć bez nowoczesnej elektroniki. Z tego powodu opóźniały się premiery najnowszych smartfonów. Problem nabrzmiał jeszcze bardziej, gdy po covidowej przerwie zaczął odżywać rynek motoryzacyjny i okazało się że producenci aut muszą ograniczać produkcję, wyłączać linie produkcyjne, albo zubażać wyposażenie pojazdów, bo nie mają skąd brać koniecznych podzespołów.

Reklama

Półprzewodniki są także niezbędne w produkcji najnowocześniejszych rodzajów broni. Kto więc odetnie konkurencję od najbardziej zaawansowanych układów, będzie miał najpotężniejszą armię na świecie.

Uniezależnić się od Azji

Sprawą produkcji chipów mocno zainteresowali się Amerykanie. Jak stwierdzał raport Białego Domu z czerwca 2021 r. o łańcuchach dostaw - uznali oni, że cała gospodarka amerykańska jest zależna od tajwańskiego TSMC i koreańskiego Samsunga, które jako jedyne są w stanie wytwarzać nowoczesne układy w litografii 5 nm. To, jak czytamy w raporcie, "stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego USA oraz krytycznej infrastruktury w Stanach Zjednoczonych". Dlatego też dla Amerykanów niepodległość Tajwanu oznacza to, że główny producent chipów nie przestanie produkować układów, lub nie znajdzie się pod kontrolą Pekinu.

Chiny wykorzystałyby bowiem zajęcie Tajwanu do odcięcia świata od nowoczesnych technologii. "Chińczycy znacjonalizowaliby TSMC i zintegrowali fabryki ze swoimi własnymi przedsiębiorstwami" - tłumaczył niedawno w telewizji CNBC Abishur Prakash, założyciel firmy doradczej Center for Innovating the Future. Z kolei sam szef TSMC zapowiadał w wywiadzie dla CNN, że jego firma nigdy nie poszłaby na żadne układy z okupacyjnymi władzami i nie pracowałaby na potrzeby Pekinu. Słychać wręcz głosy, że zakłady wytwarzające półprzewodniki prędzej zostałyby zniszczone niż miałyby się znaleźć w rękach władz Chińskiej Republiki Ludowej.

Głównym celem USA jest jednak nie tylko zapewnienie niepodległości Tajwanu, ale także przeniesienie centrum produkcyjnego układów scalonych z Azji do Stanów Zjednoczonych.

Amerykanie skutecznie przekonują TSMC do otworzenia fabryk na kontynencie amerykańskim.

Pierwsza ma być gotowa w 2024 r. Uchwalona przez Kongres Ustawa o układach i nauce (Chip and science Act) zapewnia producentom układów, którzy zdecydują się otworzyć nowe fabryki półprzewodników w USA, dofinansowanie rzędu 52 mld dol. Ale pod warunkiem, że nie będą sprzedawać swoich wytworów chińskim firmom. Administracja Bidena podąża bowiem drogą, wytyczoną przez Donalda Trumpa, który wypowiedział wojnę chińskim gigantom, takim jak Huawei.

Drugim sposobem na zapewnienie dostaw niezbędnych układów są amerykańskie umowy handlowe. Podczas marcowej wizyty w Azji głównym celem prezydenta Joe Bidena były rozmowy zarówno z Koreą Południową, jak i Japonią o współpracy przy tworzeniu i produkcji półprzewodników oraz o zapewnieniu kontroli nad ich eksportem. Cel jest jasny - jak najmniej nowoczesnej elektroniki ma trafiać do Chin.

Pekin się nie podda

Chińczycy nie zamierzają czekać spokojnie na efekty amerykańskich ustaw oraz rozmów zarówno amerykańskich biznesmenów, jak i Nancy Pelosi z szefem TSMC Markiem Liu. Będą mocno inwestować w sektor mikroukładów. "Chińska strategia polegająca na wsparciu własnego sektora produkcji półprzewodników będzie coraz mocniejsza, a rosnące napięcia pomiędzy Pekinem a Waszyngtonem tylko wzmocnią te działania" - powiedział agencji Bloomberg Vey-Sern Ling, dyrektor zarządzający singapurskiego banku Union Bancaire Privee.

"Chiny będą chciały uniezależnić się od układów z USA" - stwierdził Brendan Ahern, szef działu inwestycji w funduszu inwestycyjnym KraneShares. "To niczym nie różni się od amerykańskiej ustawy o produkcji chipów" - dodał. Z kolei dyrektor działu inwestycji firmy Wangi Asset, Nie Chunbao ocenił, że chińskie firmy będą miały wielką szansę, by zastąpić importowane produkty.

Tuż po wizycie przewodniczącej amerykańskiego Senatu, Nancy Pelosi na Tajwanie, akcje największych producentów mikrochipów działających za Wielkim Murem poszły w górę w ciągu jednego dnia o ponad 20 proc. Indeks spółek technologicznych, produkujących półprzewodniki zanotował najlepszy tygodniowy wynik od dwóch lat.

Silikonowa tarcza dla Tajwanu

Pekin staje jednak przed poważnymi problemami, które utrudnią pościg za tajwańskimi potentatami. Amerykańskie sankcje uderzają bowiem w największego chińskiego producenta - SMIC. "SMIC zostało bowiem odcięte - przynajmniej na moment - od możliwości zdobycia najnowszego sprzętu do produkcji układów z holenderskiej firmy ASML - tłumaczył w telewizji CNBC Paul Triolo z firmy Eurasia Group, zajmującej się doradztwem w sprawie ryzyka. Bez holenderskich maszyn nie uda się Chińczykom produkować najbardziej zaawansowanych układów. Warto dodać, że sprzedaż tych maszyn zablokowała jeszcze administracja Trumpa, a zmiana w Białym Domu nie zmieniła polityki USA w tym zakresie.

Według Triolo, nawet przekonanie Amerykanów do zmiany decyzji i odblokowanie transakcji na razie niczego nie zmieni. "Chińczycy potrzebują lat, by być w stanie wyprodukować nowoczesne półprzewodniki w dużych ilościach" - tłumaczy.

"Nic więc dziwnego, że Pekin nie może na razie nałożyć sankcji na tajwańskich producentów układów" - mówił na antenie Al-Jazeery James Lee z Academia Sinica na Tajwanie. O ile bowiem te sankcje mocno zniszczyłyby gospodarkę wyspy, o tyle zaszkodziłyby też poważnie Chinom. Z raportu amerykańskiego Congressional Research Service z 2020 wynika, że Chiny importują lub kupują w chińskich fabrykach zagranicznych producentów 90 proc. potrzebnych im układów.

"Chiny są zależne od Tajwanu, bo o ile chińskie firmy są w stanie zaprojektować nowoczesne półprzewodniki, o tyle nie są w stanie wyprodukować potrzebnych ilości. Zwłaszcza tych najbardziej nowoczesnych" - dodał Lee. SMIC jest dopiero w stanie wyprodukować układy starszej generacji w litografii 7 nm, gdy TSMC produkuje 5 nm, a także wchodzi w proces 3nm.

Na to samo wskazuje w opinii dla Nikkei Liam Gibson, analityk z Tajwanu. Przypomina on, że obecnie Chiny importują więcej półprzewodników niż ropy naftowej. Dlatego też tajwańska produkcja układów to "silikonowa tarcza", która chroni wyspę przed atakiem chińskich wojsk. Jego zdaniem, sankcje na Rosję pokazały, co mogą zrobić restrykcje z gospodarką państwa, które jest uzależnione od importu nowoczesnej technologii, a sankcje nałożone na Pekin za próbę ataku na Tajwan byłyby jeszcze surowsze. Gibson dodaje jednak, że ta "silikonowa tarcza" nie powinna uśpić czujności Zachodu i władz w Tajpej i nie skłonić ich do rezygnacji z inwestowania w armię i zbrojne przygotowania do odparcia inwazji Pekinu.

Andrzej Mężyński, dziennikarz w dziennik.pl od powstania portalu, od 13 lat pracuje w Inforze; pisze przede wszystkim o nowych technologiach

Zobacz również:

Obserwator Finansowy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »