Wojna o opłaty w punktach kasowych

O prowizję z 50 mln rachunków domowych wartych 6 mld zł miesięcznie walczą banki, poczta i agencje finansowe. Te ostatnie mają szansę na spory sukces. Warunek - wiarygodny wizerunek w oczach klienta.

Punkty kasowe przyjmujące opłaty za rachunki zarzucają kolejny raz Poczcie Polskiej, że w nieuczciwy sposób odbiera im klientów.

Pośrednicy zarzucają

Do osób opłacających abonament RTV poczta rozsyła zawiadomienia, że na konto nie dotarły z tego tytułu pieniądze.

- Pismo jest tak sformułowane, że odbiorca jest przekonany o zaległościach. W rzeczywistości najczęściej chodzi o kilkanaście groszy zaległych odsetek za nieterminowo opłacony rachunek - denerwuje się Paweł Majewski, wiceprezes Izby Gospodarczej Przedsiębiorstw Finansowych, zrzeszającej punkty finansowe.

Poczta się broni
PP tłumaczy, że to standardowa procedura.

Na podstawie umowy z KRRiT jesteśmy zobowiązani do monitorowania terminowości opłat za abonament radiowo-telewizyjny. Jeśli występuje opóźnienie, naszym zadaniem jest jak najszybsze powiadomienie klienta oraz naliczenie odsetek za zwłokę. Im wcześniej abonent otrzyma informację, tym szybciej będzie mógł uregulować należność - broni się Radosław Kazimierski, rzecznik PP.
To standardowa procedura, którą stosujemy także wobec klientów opłacających abonament przelewem, bez względu, czy regulują rachunek w banku czy w punktach kasowych - dodaje.

Z taką argumentacja nie zgadzają się pośrednicy finansowy. Twierdzą, że to nieuczciwe działanie.

Dziwne, że Poczta Polska przypomina o zadłużeniu wynoszącym kilkanaście groszy, kiedy koszt samej przesyłki jest sporo wyższy - mówią.

Ich zdaniem to forma wpływania na klientów, by nie korzystali z punktów kasowych, bo te według nich są niewiarygodne.

Choć poczta zarzeka się, że nie jest to nieuczciwa walka z konkurencją, jeszcze kilka miesięcy temu twierdziła, że punkty kasowe w ogóle nie mają prawa przyjmować opłat za abonament. Spór zakończyła Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, która zezwoliła pośrednikom na przyjmowanie opłat.

Walka o spory rynek
Batalia nie toczy się o opłaty za abonament, bo w punktach kasowych kosztują 90 gr, a poczta w ogóle ich nie pobiera (ma podpisaną umowę z KRRiT). Chodzi o prowizje od wszystkich tzw. rachunków domowych. Klienci chcą je bowiem uregulować w jednym miejscu.

Jest się o co bić. Polacy co miesiąc opłacają 50 mln rachunków. Mogą to realizować w różnych miejscach. Przez konto bankowe opłaca się to tylko tym, którzy wykonują przelewy internetem lub zleceniem stałym. Przelew złożony w okienku bankowym kosztuje 4-5 zł. Do wyboru zostaje także poczta lub agencje PKO BP. Wielu klientów woli zatem skorzystać z okienek kasowych, które są zlokalizowane w wygodnych miejscach, a opłaty wynoszą od 90 gr do 2,50 zł. Szacuje się, że obecnie działa 2,5 tys. punktów kasowych, które obsługują 10 proc. rynku, a przez nie miesięcznie przepływa 600 mln zł.

Odbudowa zaufania

Konkurują niskimi opłatami, wygodą i dobrą lokalizacją, ale wojna podjazdowa z pocztą to nie jedyny problem pośredników finansowych. Najważniejsze wyzwanie to odbudowa zaufania klientów po serii głośnych przypadków defraudacji pieniędzy klientów i upadłości kilku sieci, m.in. Grosika i Płatnika. Wcześniej głośnym echem odbiły się kłopoty klientów Multikasy z Gdańska, agencji Finansowej Vigo z Pruszcza Gdańskiego. Na takich aferach tracą nie tylko klienci, którzy drugi raz muszą opłacić te same rachunki, ale cała branża, bo traci dobrą reputację.
Dlatego uczciwe firmy chcą uporządkować rynek.

Założyły dwie izby zrzeszające pośredników. Firmy, które chcą do nich należeć, muszą spełniać kilka warunków, m.in. wpłacać na fundusz gwarancyjny (w IGPF jest to 1 grosz od każdej transakcji). W przypadku, gdyby któryś z agentów okazał się nieuczciwy, straty klientów są pokrywane z funduszu gwarancyjnego i polisy. Dodatkowo środki mogą być przeznaczone na pomoc agencjom zagrożonym niewypłacalnością. Wszystkie firmy należące do izby są oznakowane.

Punkty kasowe działają bez licencji
Punkty kasowe obsługujące masowe płatności nie funkcjonują na podstawie żadnych specjalnych uregulowań. To zwykła działalność gospodarcza, do prowadzenia której nie wymaga się żadnych licencji czy zezwoleń. Ryzyko za powierzone pieniądze ponosi klient. Punkty, wzorem biur podróży, wprowadziły samoregulację, powołując izby gospodarcze. Te wymagają od swoich członków m.in. zewnętrznego audytu i podpisania regulaminu wspólnego funduszu gwarancyjnego, ubezpieczenia OC na wypadek niewykonania usługi. Izby od kilku miesięcy domagają się również prawnego uregulowania tego rodzaju działalności. Do tej pory jedynym obowiązkiem wprowadzonym w ubiegłym roku jest wysyłanie raportów do NBP z informacją o liczbie punktów oraz wolumenie i wartości przyjętych wpłat.

Reklama

Monika Krześniak

Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: poczta | abonament | 50+ | rachunki | wojna | firmy | opłaty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »