Wraca handel wymienny

Amanda Lopez, imigrantka z Kolumbii, we Włoszech poznała mężczyznę swojego życia i postanowiła wyjść za niego za mąż. Jednak obojga nie było stać na organizację wymarzonej ceremonii. Lopez zwróciła się do innych klientów banku i to oni zajęli się oprawą uroczystości: od jedzenia po występ zespołu muzycznego. Dziś spłaca swoim dobroczyńcom kredyt - wynoszący 120 godzin pracy - lekcjami hiszpańskiego.

Z banków czasu, gdzie ludzie mogą wymieniać się usługami i dzielić swoimi umiejętnościami, korzysta już 20 tys. Włochów. W całym kraju działa około 200 banków, a w największych miastach jak Rzym i Mediolan padają rekordy zdeponowanych godzin. Idea szybko podbija też inne kraje Europy. W Wielkiej Brytanii działa już 84 takich instytucji, a powstaje kolejnych 41. W niemal wszystkich krajach starej Europy funkcjonuje po kilkadziesiąt tego typu wspólnot. Pomysł zaczyna przyjmować się również w Europie Środkowej: pierwsze banki czasu powstały już na Węgrzech i w Polsce - m.in. w Warszawie, Wrocławiu, Opolu i Lublinie.

Reklama

Na razie klienci warszawskiego Ogólnopolskiego Banku Czasu szukają przede wszystkim osób, które posprzątałyby lub zaprojektowały im mieszkania. Popytem cieszą się też partnerzy do konwersacji w językach obcych. Co ciekawe, wśród klienteli polskich banków czasu przeważają mężczyźni, podczas gdy na Zachodzie są to przede wszystkim kobiety. Banki nie tylko ułatwiają życie, ale również są pożyteczne dla lokalnych społeczności. "Pozwalają poznać nowych ludzi, a osobom odizolowanym, np. emerytom, wyrwać się z samotności" - mówi DZIENNIKOWI socjolog Ed Collom. "Poza tym niektóre tego typu instytucje specjalizują się w konkretnej klienteli, np. młodzieży czy mieszkańcach małych miejscowości.

Mogą w nich uczestniczyć zarówno bezrobotni, jak i ci, którzy w pracy nie wykorzystują całego swojego potencjału. W ten sposób poza oszczędnością czas, mogą odnieść konkretne korzyści ekonomiczne" - podkreśla. Collom wie co mówi. Na początku lat 90. był świadkiem powstawania pierwszych banków czasu w USA, gdy Edgar Cahn, prawnik z Uniwersytetu Columbia, po przebytym zawale serca musiał zrezygnować z intensywnej pracy zawodowej i znalazł się na marginesie życia społecznego. To on zaczął organizować pierwszą sieć tego typu, a potem promować swoją inicjatywę w całych Stanach. Dziś banki czasu są za oceanem częścią codziennego życia wielu lokalnych społeczności. Na Włochach inicjatywa Cahna nie zrobiła wielkiego wrażenia, bo na Półwyspie Apenińskim podobne sieci wzajemnych usług istniały od wieków, choć z biegiem czasu o nich zapominano. Jednak gdy w mediach pojawiły się pierwsze informacje o bankach czasu, ideę podchwyciły najstarsze Włoszki, które pamiętały z dzieciństwa zwyczaje wówczas panujące. Dziś nawet w najmniejszych miejscowościach starsi ludzie uczą młodych zanikających rzemiosł czy potraw kuchni lokalnej. W zamian młodzi pokazują im, jak korzystać z internetu.

INTERIA.PL/Dziennik
Dowiedz się więcej na temat: bank | handel | życia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »