Wracamy do cen regulowanych!
Minister edukacji wysunął pod debatę projekt ustawy regulującej ceny podręczników szkolnych. Prawo ma również precyzyjnie wyznaczać ich wagę - podaje "Gazeta Wyborcza".
Zgodnie z przedwyborczymi zapowiedziami, nowy rząd przedstawił plan działań komisji edukacji.
Najwięcej kontrowersji wzbudza założenie ręcznej regulacji cen podręczników szkolnych. Nowa ustawa ma wyznaczać maksymalne stawki za podręczniki szkolne. Zgodnie z założeniami, elementarz dla szkoły podstawowej ma kosztować nie więcej niż 15 zł, dla gimnazjum 18 zł, a maksymalną cenę podręcznika dla licealisty ma być mniejsza od 20 zł. Regulacje prawne mają wyznaczać również maksymalną wagę książek.
Informacją o planowanych cenowych limitach zdecydowanie zaniepokojone są wydawnictwa.
"Pierwszym skutkiem tej decyzji będzie powstawanie podręczników o okrojonej treści, co spowoduje obniżenie obecnego poziomu nauczania. Wbrew intencjom ustawodawcy zaszkodzi to dzieciom z rodzin uboższych, których nie będzie stać na dokupienie książek uzupełniających wiedzę podstawową. Jeśli państwo rzeczywiście stawia sobie za cel wspomaganie edukacji rodzin biedniejszych, powinno stosować metody sprawdzone od dawna na świecie, a nie wprowadzać skompromitowane rozwiązania rodem z innej epoki" - napisała w oświadczeniu prezes Polskiej Izby Książki Dorota Malinowska-Grupińska
Wiceminister edukacji Jarosław Zielinski uspakaja mówiąc, że nie chodzi o to, aby doprowadzić do bankructwa wydawców: "Rynek podręczników to rynek masowy i oczywiste jest, że nadal będą na nim zarabiać. Może tylko nie aż tak dużo i nie aż tak szybko". Ministerstwo odrzuca rozwiązania stosowane na Zachodzie, gdzie stosuje się dopłaty do podręczników, lub refundowanie ich zakupu.
Nowelizacja ustawy przewiduje ponad to m.in.: 100 mln zł więcej na stypendia dla uczniów z ubogich rodzin i program pomocy zamieszkujących popegeerowskich, program dożywienia 1.5 mln uczniów, wzrost nakładów na badania naukowe w ciągu najbliższych czterech lat o 100 proc. w stosunku do 2005 roku.